Rozdział 44

2.1K 129 810
                                    

Słysząc odległy dźwięk budzika Theo zmarszczył brwi, wzdychając ciężko z niezadowoleniem. Nie miał ochoty wstawać. W dodatku wibracje telefonu rozchodziły się gdzieś na podłodze, a Raeken dopiero przypomniał sobie, że nie podniósł smartfona od czasu, kiedy rzucił nim wczoraj o podłogę.

Siarczyście zaklął w myślach, kiedy przypomniał sobie rozmowę ze Stilinskim. O ile w ogóle można tak nazwać jego jedno zdanie i pytania padające ze strony syna szeryfa. Stiles znowu dostał to, co chciał. W dodatku miał styczność z najgorszą stroną Raekena, którą tak usilnie próbował ukryć.

Pierdolona porażka.

- Theo, kurwa - jęknął rozdrażniony Derek, niemalże wprost do ucha nastolatka, który poczuł jego oddech na swoim karku. - Wyłącz to.

- Sory - mruknął i kiedy Hale wypuścił go z objęć, mozolnie zaczął podnosić się do siadu.

Wstał z łóżka i podszedł do telefonu, którego alarm wyłączył się w momencie, gdy wziął go z podłogi. Zaklął pod nosem na tą złośliwość rzeczy martwych i po chwili uświadomił sobie, że nie czuje już bólu pleców. Nic go nie bolało, żaden siniak nie przeszkadzał mu w funkcjonowaniu, co oznaczało, że nie musi już brać tabletek.

- Zapal światło - polecił Derek, który w międzyczasie podniósł się do półsiadu, plecami opierając o wezgłowie łóżka - bo zaraz znowu zaśniemy, a trzeba cię odwieźć.

- Na upartego mamy jeszcze około pół godziny wolnego - stwierdził brunet, włączając wysoką lampę, stojącą obok szafki nocnej. Jej pożółkłe światło rozproszyło półmrok, nadając sypialni ciepłej atmosfery. Odkładając telefon na stolik nocny, zielonooki wszedł na materac z zamiarem powrotu pod ciepłą kołderkę.

- Chodź, pokaż się - mruknął niewyraźnie Derek, nieco wyciągając do niego rękę. Rozumiejąc o co mu chodzi, Raeken usiadł na nim okrakiem, odruchowo opierając ręce na nagim brzuchu szatyna. Piwnooki ujął jego szczękę, nieco na bok odchylając głowę Theo, by odsłonić jego szyję. - No, już prawie nie widać tych śladów. Jeszcze kilka dni i zejdą. A na łuku brwiowym masz tylko małą bliznę.

- A ta twoja malinka ze środy? - rzucił z udawanym wyrzutem, dzięki czemu gdy spojrzał na Hale'a zauważył jego nikły uśmiech.

- Ona zostanie trochę dłużej - mruknął rozbawiony, a brunet poczuł jak starszy przejeżdża palcami po jego obojczyku w miejscu wspomnianego krwistego śladu. - Za to te siniaki z przodu praktycznie się zagoiły. Nie wiem jak plecy, ale rany goją się na tobie jak na psie.

- Czekaj, skoro już jesteśmy przy tej malince - zaczął Raeken, nie pozwalając mu wrócić do tematu, a Derek spojrzał na niego niewinnie, układając dłonie na jego biodrach. W tej pozycji byli znacznie bliżej siebie, co nie przeszkadzało żadnemu z nich. - Miałeś durnowaty uśmiech, kiedy mi mówiłeś, że wtedy nie spałem.

- No i?

- Co wtedy zrobiłem, że tak się szczerzysz? - zapytał z ciekawości, a szatyn z uśmiechem odchylił się, opierając plecy o wezgłowie łóżka. Założył ręce za głowę, a zielonooki zastanawiał się, czy powinien bać się odpowiedzi.

- Kilka ciekawych rzeczy - mruknął starszy, nieco poruszając biodrami, dzięki czemu lepiej wyczuł na sobie Theo, który momentalnie spoważniał.

- Nie pierdol - rzucił bez tchu, czując ucisk gdzieś w okolicy żołądka.

- Jakbym pierdolił, to byś to poczuł, Smokie - roześmiał się perliście. - Żartuję, cymbale, obaj mieliśmy gacie na dupie. Po prostu dałeś mi buziaka i bawi mnie twoje zachowanie.

- Moje zachowanie? - powtórzył zdziwiony Raeken, marszcząc przy tym brwi. Miał ochotę zganić Hale'a za jego durny żart, jednak wolał już nie drążyć tego tematu. Nie pamiętał zbyt wiele z tamtej nocy i przez to praktycznie nie miał kontrargumentów.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz