Theo przeciągnął się, wtulając bardziej w poduszkę. Wsunął rękę pod głowę i pożałował tego, kiedy poczuł ból na wierzchu przedramienia. Zaklął w myślach, momentalnie przypominając sobie o sińcach.
Ostrożnie podniósł się do siadu, co skutkowało także pulsującym bólem głowy, który był stosunkowo delikatny. Mimo to, skrzywił się, bo jego plecy również dały się we znaki. Niewiele myśląc, wstał z łóżka, czego także pożałował. Pociemniało mu przed oczami i zakręciło się w głowie, jednak nie stracił równowagi.
Znalazł swoją torbę sportową i przykucnął przy niej, kilka sekund później wyciągając pomarańczową fiolkę. Odkręcił wieczko i wyuczonymi ruchami wziął dwie tabletki do ust. Przełknął je i dopiero wtedy przypomniał sobie, że nie jest sam w pokoju.
Odwrócił głowę w stronę łóżka, jednak Liam leżał spokojnie z głową wtuloną w poduszkę. Theo odetchnął głęboko i spuścił wzrok na opakowanie leków, które trzymał w dłoni. Zapełniające je pigułki jakimś sposobem wprawiały go w satysfakcję i swego rodzaju bezpieczeństwo. Miał swoje tabletki, co oznaczało, że w najbliższym czasie będzie mógł uniknąć bólu.
Schował je w bezpiecznej kieszeni i wyciągnął świeżą koszulkę na długi rękaw oraz dezodorant. Skierował się do łazienki, kolejny raz upewniając się, że Liam śpi. Wszedł do niewielkiego pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Stanął przed lustrem, ściągając koszulkę, w której spał.
Pierwszym na co zwrócił uwagę był siniec na wierzchu lewego przedramienia. Po upływie dziewięciu dni widział niewielką zmianę na lepsze. Westchnął pod nosem i stanął tak, by widzieć swoje plecy. Tam sprawa miała się już gorzej, zwłaszcza w miejscach gdzie sińce podeszły krwią.
Bez wahania stwierdził, że wyglądał okropnie.
Odwrócił wzrok od lustra, użył dezodorantu i założył świeżą koszulkę, byleby zakryć te ślady. Wyszedł z łazienki, automatycznie spoglądając w stronę łóżka, gdzie dalej spał Liam. Najwyraźniej po alkoholu chłopak miał mocny sen, choć godzina ósma dwadzieścia jeden wcale nie była taka późna.
Wyszedł z pokoju, po ciszy panującej w domu domyślając się, że pozostali także śpią. Już miał schodzić na dół, kiedy pod drzwiami od sypialni Dereka zauważył Crow'a. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł, biorąc kota na ręce. Kocur coś miauknął a Theo ucałował go w pyszczek, drapiąc za uchem. Z kotem na rękach, cicho wszedł do pokoju Hale'a.
Panował w nim półmrok przez opuszczone rolety, a mimo to Raeken doskonale zauważył, jak leżący na plecach Derek spojrzał na niego kantem oka. Był bez koszulki, w luźnych spodniach od piżamy, po czym Theo domyślił się, że Hale niedawno wstał.
Bez słowa, brunet podszedł do łóżka i odstawił kota na materac, tuż przy mężczyźnie. Sam wszedł na łóżko, układając się obok niego. Podparł się na łokciu i zaczął głaskać kocura, którego Derek ułożył sobie na klatce piersiowej.
- Co ty taki przygnębiony? - mruknął Theo, spoglądając na twarz starszego.
- Wydaje ci się.
Raeken nie odpowiedział, choć uznał jego odpowiedź za fałszywą. Po prostu leżał tam obok niego, głaszcząc kota i przez moment miał wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Nigdzie mu się nie spieszyło, nie musiał iść dzisiaj do pracy. Było relatywnie wcześnie, więc nikt niczego od niego nie oczekiwał, miał czas dla siebie. I delektował się każdą minutą, spędzoną na nic nie robieniu.
- Brałeś wczoraj tabletkę? Wiem, że sam ci je rano dawałem, ale chodzi mi o popołudnie.
Słysząc to, Theo zerknął na niego z ukosa. Temat zażywania tych leków dla niego nigdy nie zwiastował niczego dobrego.
CZYTASZ
Pain In Your Soul |Thiam AU|
Fanfiction[Human AU - opowiadanie nie ma nic wspólnego z fabułą serialu, tylko postacie i miejsca są zapożyczone! Tylko ludzie i ludzkie problemy] [Pierwsze rozdziały są dość żenujące, a przez to też potrzeba cierpliwości do niektórych postaci Enjoy.] Siniaki...