Rozdział 24

1.7K 125 388
                                    

Theo wyłączył budzik, odkładając telefon obok siebie.

Starał się ograniczyć swoje ruchy. Zdążył się nie raz przekonać, że pierwsze dwa dni po kłótni z ojcem zawsze były najgorsze. I jedynym pocieszeniem bruneta było, że to jest ten drugi dzień.

Ciężko podniósł się do siadu, krzywiąc przy tym z bólu.

Nie musiał widzieć swoich pleców, by wiedzieć, że widnieją na nich siniaki. Wystarczająco je czuł. Dodatkowo był poirytowany przez fakt, że musiał opuścić wczorajszy trening lacrosse'a, bo nawet nie potrafił unieść ręki.

Wykonał ruch, zaciskając szczękę.

Może do jutra przejdzie.

Wzdrygnął się odruchowo, kiedy usłyszał trzask drzwi. Wyrwany z myśli dopiero z opóźnieniem uświadomił sobie, że to jego ojciec wyszedł.

Wolno wstał z łóżka, starając się wykonywać jak najmniej ruchów. W duchu dziękował  sobie, że na noc nie przebierał swoich joggerów, których zakładanie sprawiało mu czysty ból. Teraz został tylko jeden problem pod postacią koszulki.

Wziął czerwony T-shirt i powolnie włożył go, krzywiąc się przy tym z bólu. Torbę szkolną założył na ramię, nie przewieszając jej przez głowę, by pasek nie miał styczności z plecami.

Właśnie dlatego nie chciał mieć plecaka.

Wychodząc z pokoju, wziął swoją bordową bluzę, następnie zamykając za sobą drzwi. Zszedł na parter i założył buty, co także nie było najłatwiejsze, podobnie jak ubieranie koszulki. 

Po chwili był już na zewnątrz, kierując się w stronę przystanku. Poprawił torbę na prawym ramieniu i przełożył bluzę do lewej ręki, nawet nie myśląc by ją zakładać.

Wolał trochę pomarznąć, niż dokładać sobie więcej bólu.

Sięgnął do tylnej kieszeni po papierosy, zaciskając szczękę. Siniak na łopatce dawał o sobie znać za każdym razem, kiedy tylko cofał prawą rękę. Po chwili podpalił tytoń, zaciągając się dymem.

Był rozdrażniony, choć cały wtorek spędził z Brettem, który potrafił poprawić mu humor. Jednak dzisiaj wciąż go irytował fakt, że opuścił wczorajszy trening oraz musiał odpuścić sobie siłownię.

Zaciągnął się.

Jedynym pocieszeniem było to, że wieczorem miał widzieć się z Derekiem.
     

*

     
Liam rozciągnął się, wstając z łóżka. Przeczesał ręką roztrzepane włosy, podchodząc do biurka, na którym leżał telefon.

Sprawdził godzinę i uniósł brwi zdziwiony, kiedy uświadomił sobie, że wstał przed budzikiem. Nie zdarzało mu się to często, dlatego uśmiechnął się zadowolony.

Odsunął od biurka krzesło i usiadł na nim, jednym odepchnięciem wolno okręcając się dookoła własnej osi. Nie oderwał wzroku od telefonu, sprawdzając media społecznościowe. 

Przeglądnął na Instagramie wszystkie relacje osób które obserwuje. Następnie wszedł na swoje konto, przewijając dodane zdjęcia, którymi w głównej mierze były rysunki. 

Uniósł wzrok nad telefon, oglądając wszystkie swoje obrazy na ścianach, które własnoręcznie stworzył. Głównie przeważały krajobrazy i budowle namalowane akwarelami. Znalazło się też sporo abstrakcyjnych rysunków, a Liam za każdym razem przypisywał do nich inny przekaz, nie pamiętając tego właściwego. Którego prawdopodobnie nie było.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz