Rozdział 59

1.8K 103 403
                                    

Wszedł do mieszkania, nieumyślnie trzasnął za sobą drzwiami. Może był trochę bardziej pijany niż myślał. Klucze z brzękiem odłożył na szafkę i kiedy ściągał buty zakręciło mu się w głowie, musiał przytrzymać się ściany. Potem, dla bezpieczeństwa sunąc po niej ręką, skierował się do swojego pokoju. Za plecami, z salonu, słyszał włączony telewizor, Deuc musiał jeszcze nie spać, choć godzina była późna – to jedyne pojęcie, jakie miał Theo o aktualnym czasie.

Wszedł do swojej sypialni pogrążonej w mroku i zamknął za sobą, wbrew zasadzie. Cisza i ciemność. To zadziałało dla niego jak lekarstwo, przymknął oczy, plecami opierając się o zamknięte drzwi. Na krótki, ulotny moment wreszcie znalazł się w świecie wolnym od kogokolwiek. Przesunął dłonią po tylnej kieszeni spodni. Czuł pod palcami paczkę papierosów, a obok wciśnięte na styk niewielkie pudełeczko nowego nabytku. Kupił je i świadomość posiadania ostrzy w pewnym sensie go uspokajała. Alkohol krążący w żyłach i wspomnienie udanego seksu wprawiały go w ten znajomy, dobry nastrój, który stanowczo nie był zdrowy. Do pełnego szczęścia brakowało mu tylko nikotyny i możliwości zrobienia kolejnych nacięć. Chciał się ukarać, bo wtedy wreszcie zniknęłoby to poczucie winy. Ale musiał poczekać. Albo skorzystać z tego, że Deucalion nie zauważył zamkniętych drzwi.

Podszedł do biurka i przysiadł na nim, otwierając na oścież okno. Wyciągnął papierosy, uważając, by nie wypadło z kieszeni opakowanie żyletek i odpalił rulonik tytoniu. Odchylił się, oparł plecy o framugę okna i zaciągnął głęboko, przymykając oczy. Jak bardzo chciałby nie musieć tutaj wracać i zostać u Daniela. Spędziłby tą resztkę nocy w lepszym towarzystwie, może nawet miałby okazję skorzystać z żyletek. Raeken skrzywił się, mając Deucowi za złe tą jego kontrolę. Przyłożył znów papierosa do ust, potrzebował tego rozluźnienia. I przez ulotny moment Theo poczuł się normalnie, tak jak dawniej. Ta apatia goszcząca w jego sercu, to zobojętnienie na wszystko... było o wiele lepsze niż huśtawka emocji, pchająca go ze skrajności w skrajność. I tylko to spięcie w głowie, które mocniej poczuł przy którymś zaciągnięciu, przypomniało mu o faktycznym stanie rzeczy. O problemach i kiedy tylko pomyślał o tym wszystkim, znów opuszczały go siły. Błędne koło wciąż się toczyło, a on widział tylko jedno rozwiązanie. Samobójstwo. Jakież ono było słodkie i kuszące. Theo przymknął oczy, naprawdę chciał móc zakończyć to wszystko. Poczuł łzy pod powiekami i gulę rosnącą w gardle, kiedy przełykał ślinę. Żałował, że dał słowo Deucalionowi, żałował, że wyprowadził się z tamtego domu. Bo gdyby tylko tam został, gdyby jakoś znosił te pobicia, wciąż miałby przynajmniej wolną rękę. Nikt nie zainteresowałby się jego pociętymi nadgarstkami, nikt nie zmuszałby go do wychodzenia z nałogu, który wcale jakoś bardzo mu nie przeszkadzał. To wszystko tylko za cenę bólu, który i tak znosił dzięki lekom i który potrafił znosić przez minione kilka lat.

W tym momencie Theo zapomniał o wszelkich plusach wyprowadzki. Rozpłynęły się wraz z tym dymem papierosowym, a on spoglądając w dół, na pustą ulicę, znów miał myśli samobójcze. Po co męczyć się w tamtym domu, po co męczyć się tutaj, jeżeli mógłby tak po prostu odebrać sobie życie i uwolnić się od tego wszystkiego? Może też wreszcie spotkać rodzeństwo?

Zaciągnął się, a pierwsza łza spłynęła po jego policzku. Objęła go tęsknota za Tylerem i Tarą. Powinien był zabić się, gdy tylko miał na to okazję, nie musiałby przechodzić przez to wszystko.

Więc dlaczego teraz zwlekał?

Pociągnął nosem i otarł łzę, kiedy usłyszał kroki, zaraz potem drzwi się otworzyły. Deucalion zamarł w progu.

– Theo, zejdź stamtąd, proszę.

„Proszę", to słowo odbiło się w jego głowie. W tamtym domu nikt go o nic nie prosił, a i tak robił wszystko co mu kazano. Może nawet z większym posłuszeństwem. Przez głowę przeszła myśl, że Deucowi średnio wychodzi wychowanie.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz