Ostry dźwięk budzika rozniósł się po pomieszczeniu.
Raeken przeciągnął się, rozciągając mięśnie. Usiadł na łóżku i sięgnął po swoje spodnie, w których zaczął szukać smartfona.
- Theo, przysięgam, że zaraz wypierdolę ci ten telefon przez okno - słysząc zaspany i zirytowany głos Dereka, chłopak jeszcze specjalnie czekał chwilę, mimo że urządzenie miał już dawno w rękach.
- Twoja wina. Mogłeś wczoraj ruszyć dupę i przygotować pokój gościnny, ale stwierdziłeś, że ci się nie chce - odezwał się brunet, patrząc przez ramię na szatyna leżącego obok. - Więc teraz cierp.
- Nie wkurwiaj mnie - wywarczał zirytowany Hale. - Następnym razem zostawię cię gdzieś pod mostem.
- Mówiłem, że nie chcę z tobą jechać - ciągnął zielonooki, a wyłączając wreszcie budzik, wstał z łóżka. - Ale ty się uparłeś, bo dlaczego by nie?
Założył swoje joggery, wkładając telefon do kieszeni i odruchowo sprawdził, czy ma swoją paczkę papierosów. Jednocześnie patrzył na szatyna leżącego na brzuchu, jakby czekając aż ten się odwróci i odpowie na jego zaczepkę.
Wpatrywał się w odsłonięte plecy starszego, wzrokiem badając jego tatuaż między łopatkami. Triskelion widział już nie raz, tym bardziej, że od jakiegoś czasu symbol był znakiem rozpoznawalnym Hale'a.
Theo zaczął zakładać swoją koszulkę.
I kolejny raz, na przestrzeni ich znajomości, dotarło do niego jak wiele dzieli go od starszego chłopaka. Podczas gdy on był zwykłym nastolatkiem z pracą i swoimi problemami, Derek mieszkał sam w wielkim domu, a jego źródłem zarobków były walki i działka, którą dostawał za sprzedaż narkotyków.
Ciszę panującą w pokoju przerwał kolejny dzwonek telefonu, tym razem należącego do piwnookiego. Szatyn jęknął zirytowany, drugą poduszką zakrywając głowę, jakby to miało zagłuszyć grającą melodię.
- Mogę odebrać za ciebie, będzie śmiesznie - brunet uśmiechnął się pod nosem, sięgając po urządzenie starszego.
- Mhm, w chuj śmiesznie - warknął rozdrażniony chłopak.
Wstał wreszcie z łóżka, przeczesując ręką i tak roztrzepane włosy. Wziął od zielonookiego swój telefon i od razu odebrał.
- Halo? - odzywając się do słuchawki, odszedł kawałek w stronę drzwi do łazienki, na drugą stronę pokoju.
Theo uśmiechnął się pod nosem. Zirytowany Derek wyglądał dość komicznie, kiedy był w samych bokserkach. Brunet pokręcił głową z rozbawieniem i zgarnął swoją bordową bluzę, wychodząc z sypialni.
Zszedł na dół po schodach i wchodząc do salonu zobaczył kocura, który leżał rozciągnięty na szarym narożniku. Kucnął przy kanapie i od razu zaczął głaskać czarnego kota. Już miał coś mówić do Crow'a, kiedy usłyszał głośną wiązankę przekleństw Hale'a.
Znowu uśmiechnął się rozbawiony.
Szatyn nie lubił ani wcześnie wstawać, ani usługiwać innym. A dzisiejszy poranek prawdopodobnie łączył te dwie rzeczy, bo Theo szybko się domyślił, że zadzwonił do niego jakiś upierdliwy klient. Jakby dodać do tego fakt, że piwnooki musiał jeszcze odwieźć dziewiętnastolatka do domu, Raeken wcale się nie dziwił irytacji starszego.
Brunet odwrócił głowę, słysząc kroki na schodach.
- Kochasz poniedziałki, co nie? - uśmiechnął się rozbawiony w stronę Dereka, który zakładał na siebie biały T-shirt.
- Zamknij się - warknął na niego. - Co chcesz na śniadanie?
- Nie jem rano - odpowiedział zielonooki, a biorąc kocura na ręce, skierował się do kuchni za Hale'em.
CZYTASZ
Pain In Your Soul |Thiam AU|
Fanfiction[Human AU - opowiadanie nie ma nic wspólnego z fabułą serialu, tylko postacie i miejsca są zapożyczone! Tylko ludzie i ludzkie problemy] [Pierwsze rozdziały są dość żenujące, a przez to też potrzeba cierpliwości do niektórych postaci Enjoy.] Siniaki...