Rozdział 50

3.5K 144 515
                                    

Derek podniósł się do siadu, przecierając oczy. Zaspany momentalnie spojrzał na leżącego obok niego nastolatka i pochylił się, sprawdzając jego puls i oddech. Kiedy upewnił się, że wszystko było w normie, odetchnął z ulgą, z powrotem kładąc się na plecach.

Ta noc była dla niego cholernie ciężka, dlatego wcale nie zdziwił się, gdy teraz z rana dopadło go poczucie niewyspania. Miał ochotę znów zasnąć i już miał układać się w wygodnej pozycji, gdy usłyszał z dołu dzwonek do drzwi.

Zmarszczył brwi i mozolnie wstał z materaca, sprawdzając godzinę. Kto chciał coś od niego o cholernej szóstej nad ranem? Pociągnął nosem i włożył na siebie koszulkę, wychodząc z pokoju. Dzwonek do drzwi znów rozbrzmiał, a on poczuł irytację na fakt, że zaraz to może obudzić też i Theo.

Przeczesał ręką włosy i otworzył drzwi frontowe. Chłodny powiew wiatru otrzeźwił go, choć gdy zobaczył dziewczynę z kaskiem od motoru pod pachą miał wrażenie, że nadal śni.

- Mam tu stać, czy wreszcie się rozliczymy? - rzuciła Braeden, a Derek z przymusu wpuścił ją do środka. Dziewczyna jednak jeszcze przez moment stała w progu, przyglądając mu się z niedowierzaniem. - Ćpałeś?

- Kiepsko z tobą, skoro nie potrafisz rozpoznać zaspania od zaćpania - prychnął, wchodząc w głąb domu. Dopiero teraz przypomniał sobie, że umawiali się na dziś rano, by rozliczyć się z wczorajszego dnia. Nie spodziewał się tylko, że dziewczyna zjawi się tu o szóstej nad ranem.

Usłyszał za sobą, jak Braeden w końcu weszła, zamykając drzwi. Nie czekał na nią, po prostu wszedł do kuchni, gdzie przy swojej misce leżał Crow, liżąc łapę. Derek uśmiechnął się pod nosem i otworzył lodówkę, by zaraz wyciągnąć z niej mokrą karmę dla kota.

- Gdzie mam iść? Nie będę chodzić po całym domu, powiedz, gdzie będziemy siedzieć - zarządziła dziewczyna, stając w progu. Mimo wszystko, na swój specyficzny sposób Braeden była kulturalna, to musiał jej przyznać. Czego nie miał zamiaru robić na głos.

- W salonie - mruknął, wyciskając karmę do miski.

Braeden udała się do wskazanego miejsca, co nie było trudne, skoro drzwi do pomieszczenia były tuż za nią. Derek wymienił kotu wodę i wyszedł z kuchni, kierując się do garażu. Stamtąd, z samochodu, wziął torbę z towarem, który został mu z wczoraj.

Wrócił się do salonu i położył jej wszystko przed nosem, tuż obok jej własnej wagi kuchennej, którą zdążyła wyciągnąć na stolik ze swojego plecaka. Hale skierował się z powrotem do wyjścia z pomieszczenia i kiedy już był w progu usłyszał jej głos:

- A ty gdzie?

- Po portfel, a gdzie? - Zmarszczył brwi, patrząc na nią niepoważnie.

- A skąd ja mam wiedzieć, czy nie spierdolisz? - rzuciła jakby od niechcenia.

- Stuknij się w łeb, dziewczyno - prychnął i kręcąc głową, wszedł na górę po schodach.

Cicho wszedł do swojej sypialni, podchodząc do łóżka. Sprawdził, czy ze śpiącym Theo wszystko w porządku i dopiero potem wyciągnął z szafki nocnej swój służbowy portfel. Już miał kierować się do drzwi, kiedy uświadomił sobie, że Raeken zaraz po przebudzeniu znowu może wziąć tabletki.

Aż skrzywił się z irytacją i bez zastanowienia, po prostu wziął ze sobą wszystkie rzeczy Theo, chcąc mieć pewność, że chłopak sam do niego przyjdzie zaraz po wstaniu. Zszedł z powrotem na dół i gdy tylko zjawił się w salonie, szkolną oraz sportową torbę bruneta położył obok swojego fotela. Zajmując na nim miejsce, wyciągnął pieniądze z służbowego portfela i podrzucił je obok towaru.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz