Liam zamknął dom i schował klucze do kieszeni. Poprawił ramiączko plecaka, w którym miał parę rzeczy do szkicowania i pogłaskał Storma, następnie wychodząc z posesji.
Udał się w bliżej nieokreślonym kierunku, nie mając żadnego pomysłu, gdzie mógłby pójść. Czasami lubił wyjść z domu i porysować gdzieś w galerii, bądź parku. I tak właśnie planował spędzić ten ostatni dzień tygodnia.
Jak na niedzielę - i zamiłowanie do spania - wstał dzisiaj w miarę wcześnie, o ile można tak nazwać godzinę dziesiątą. Mason zawsze mu narzekał na zbyt długi sen, bo sam Hewitt w weekendy wstawał o ósmej nad ranem. I Liam naprawdę nie wiedział, jak chłopak to robił.
Zapiął zamek jesiennej kurtki aż po samą szyję, następnie wkładając ręce do kieszeni. Pomimo iż była taka sama temperatura jak w piątek - kiedy to marznął w bluzie Theo, czekając na niego przed szkołą - tym razem ubrał się cieplej. Jeansową kurtkę, od środka pokrytą białym puchem, miał zarzuconą na grubą czarną bluzę.
Wyszedł na obwodnicę, badając wzrokiem okolicę. Mimo, że jezdnię, trawniki i domy znał doskonale, jego uwagę przykuwały drzewa, a dokładniej ich kolorowe liście, których było coraz więcej.
I stwierdził, że przecież może iść do lasu. Znał tam parę miejsc, gdzie mógł spokojnie usiąść i coś poszkicować, dlatego skierował się w odpowiednią stronę. Obserwował przejeżdżające samochody po obwodnicy i cieszył się ze świecącego słońca, dzięki któremu było mu cieplej. Z przecznicy, do której się zbliżał, wyszła starsza kobieta z wózkiem i dzieckiem trzymającym ją za rękę.
Nie widział twarzy, tylko jej dłuższe, nieco siwe, brązowe włosy, opadające falami na ramiona. Z kolei sześciolatek idący tuż obok niej miał gęste loki tego samego koloru. Dziecka w wózku Liam nie miał szansy zobaczyć, za to przyglądał się tej dwójce. Chłopczyk mówił coś do babci, a ona z uwagą słuchała każdego słowa.
Siedemnastolatek na chwilę zwolnił kroku, utrzymując niewielką odległość od kobiety z dzieckiem. Patrzył jak sześciolatek mówi coś, a zaraz potem głośno się śmieje, tym samym rozbawiając swoją babcię. Dunbar sam uśmiechnął się pod nosem, zaraz później uświadamiając sobie, jak dawno nie rozmawiał ze swoimi dziadkami.
Niejednokrotnie przekonał się, że starsze osoby często są lepszymi rozmówcami niż niektórzy jego rówieśnicy. Tym bardziej, że jego dziadkowie mieszkali zaledwie po drugiej stronie miasta. Wystarczyło tylko wsiąść w odpowiedni autobus albo poprosić kogoś o podwózkę. Druga opcja od razu wydała się blondynowi lepsza.
Nie przepadał za komunikacją miejską i nawet do końca nie wiedział, gdzie czym dojechać.
Westchnął cicho, uświadamiając sobie, że właśnie mentalnie przyznał Masonowi rację, kiedy to ten o tym wspominał w piątek. Dlatego też postanowił odwiedzić dziadków w bliżej nieokreślonym czasie, może w następny weekend albo może jeszcze w tym tygodniu, po lekcjach.
Przyspieszył nieco kroku, przypominając sobie, jak to po rozmowie z Masonem na temat autobusów później wreszcie wtedy pojechali po Theo. I zaczął się zastanawiać, co może teraz robić starszy chłopak.
Niebieskooki wyciągnął telefon, mijając babcię z wnukami i zdziwił się nieco, kiedy na wyświetlaczu zobaczył, że jest dopiero jedenasta.
Z tego co mu się wydawało, Theo raczej nie miał problemu z wczesnym wstawaniem, dlatego blondyn wyszedł z założenia, że dziewiętnastolatek już się obudził jakiś czas temu.
Dunbar jeszcze raz zastanowił się nad pójściem do lasu i doszedł do wniosku, że raczej nie spotka tam wielu osób. Z Masonem jeszcze dzisiaj nie rozmawiał, choć prawdopodobnie ciemnoskóry mógłby mu dotrzymać towarzystwa. Mimo wszystko jednak Liam wszedł w książkę telefoniczną i wybrał numer Raekena, przykładając urządzenie do ucha.
CZYTASZ
Pain In Your Soul |Thiam AU|
Fanfiction[Human AU - opowiadanie nie ma nic wspólnego z fabułą serialu, tylko postacie i miejsca są zapożyczone! Tylko ludzie i ludzkie problemy] [Pierwsze rozdziały są dość żenujące, a przez to też potrzeba cierpliwości do niektórych postaci Enjoy.] Siniaki...