Liam przewrócił się na drugi bok. Poczuł, że jego ręka zdrętwiała, a w łóżku miał dziwnie dużo miejsca. Zaczęły docierać do niego dźwięki i kiedy uchylił powieki, dostrzegł Theo zakładającego koszulkę. Wyglądał na całkiem rozbudzonego, w przeciwieństwie do Liama, który ledwo patrzył na oczy.
– Co, nie wyspał się szczeniak? – mruknął do niego Raeken, Dunbar przecząco pokręcił głową. – Masz farta, że dostałem wolne w pracy. Normalnie musiałbyś wstawać razem ze mną, o szóstej.
– Byłoby ciężko – wychrypiał, układając się w wygodnej pozycji i przymknął na powrót powieki.
– Ale jak już wstałeś, to wstawaj, dnia szkoda – ponaglił go Theo. – Nie wiem o której Deucalion wraca.
Liam westchnął głęboko, ale powstrzymał się od pytania, co to za różnica czy dorosły jest w domu, czy go nie ma. Ciężko podniósł się do siadu, momentalnie zrobiło mu się zimniej. By nie zamknąć z powrotem oczu, obserwował Raekena, który wydawał się zupełnie pogodny.
– No nie wierzę – wychrypiał, przetarł oczy i spojrzał na niego znowu.
– Hm? – Theo uśmiechnął się kącikiem ust, posyłając mu pytające spojrzenie.
– Theo Raeken ma rano dobry humor. – Wyszczerzył się.
– Jak będziesz tak gadać, to długo to nie potrwa. – Pokręcił głową, ale jego uśmiech się poszerzył, Liam go nim zaraził. – Wstawaj, nie marnuj czasu.
– Nie chce mi się. – Pokręcił głową.
– No weź.
– No już... – jęknął, wstając z łóżka.
Przeszły go dreszcze, wciąż był w samych bokserkach. Ze swojej torby sportowej wziął rzeczy na zmianę i poszedł do łazienki. Zajmował się sobą, ale myślami wciąż był przy wczorajszym wieczorze, kiedy odważył się go pocałować. Przygryzł wargę, to było coś. Już kilkakrotnie odczuwał dość silną potrzebę bliskości względem niego. Wiecznie jednak nie potrafił się na to zdobyć i tchórzył, przełamanie się wcale nie było tak łatwe, jak w przypadku Luke'a. Raekena Liam chciał pocałować, by zaspokoić ciekawość i udowodnić samemu sobie, że to nic wielkiego. Szybko jednak przekonał się, że zamiast ugasić pragnienie, tylko je wzmógł. Przynajmniej już miał pewność odnośnie swojej orientacji. I sam nie wiedział czy powinien się z tego powodu cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Jak teraz miałby wycofać się ze swojego zdania przed wszystkimi, których okłamał? Zmieszał się, w pamięci wyraźnie miał reakcję matki i jej głos, jakim mówiła o byciu nieheteroseksualnym.
Przeczesał ręką włosy. Skończył doprowadzać się do porządku, a na myśl o nieakceptacji matki, wystarczająco się rozbudził. Wrócił z powrotem do pokoju, zastał zamyślonego Theo siedzącego w oknie, z niebieskim inhalatorem w ręku.
– Ty w ogóle możesz palić, skoro zdiagnozowali ci tę astmę? – Zmarszczył brwi, bo dopiero teraz to do niego dotarło. Wczoraj w głowie miał zupełnie co innego, nawet nie połączył faktów.
– Nie. – Theo na niego nie spojrzał. – I nawet nie próbuj mnie przekonywać do rzucenia.
Liam westchnął pod nosem, przysiadając na biurku w niewielkiej odległości od niego. Nogi zwisały mu z krawędzi, coraz to bardziej niewidzący wzrok wbił w podłogę. Doskonale pamiętał dzień, kiedy przez ulewę utknęli u niego w domu. Theo na głodzie nikotynowym to nie była osoba, z którą Liam chętnie spędzałby czas. Może i teraz Raeken nie byłby tak oschły dla niego jak wtedy, gdy ich dobry kontakt dopiero się nawiązywał, ale wiele cech na pewno by mu zostało. I Dunbar na pewno nie chciałby mieć z nimi do czynienia.
CZYTASZ
Pain In Your Soul |Thiam AU|
Fanfiction[Human AU - opowiadanie nie ma nic wspólnego z fabułą serialu, tylko postacie i miejsca są zapożyczone! Tylko ludzie i ludzkie problemy] [Pierwsze rozdziały są dość żenujące, a przez to też potrzeba cierpliwości do niektórych postaci Enjoy.] Siniaki...