Rozdział 21

1.3K 127 133
                                    

Liam wyszedł ze sklepu.

Portfel odruchowo schował do kieszeni, a butelkę wody wrzucił do plecaka.

Sobotnie popołudnie wcale nie było tak gorące jak weekendy z początku września, jednak młody Dunbar zdążył się już nie raz przekonać, że gra ze starszymi chłopakami potrafi go nieźle zmęczyć.

Przeszedł na drugą stronę ulicy, wchodząc na teren szkoły.

Ze Scottem, Stilesem i Isaaciem był umówiony na boisku później niż zwykle. Jednak nie widział problemu, by sam przyszedł wcześniej i zrobił sobie szybką rozgrzewkę. Może choć raz nie dopadną go zakwasy po ich grze...

Wreszcie znalazł się za szkołą i dopiero zobaczył, że ktoś już jest na boisku. Trójka chłopaków i tylko jeden z nich nie miał kija do lacrosse'a. Liam potrzebował chwili, żeby ich rozpoznać.

Garrett i Aaron rzucali na zmianę do bramki, a Gabe siedział na murawie, robiąc coś na telefonie.

Blondyn wolał nie zaczynać rozmowy. Druga połowa boiska była wolna i to właśnie na nią kierował się niebieskooki. I kiedy już myślał, że chłopacy go nie zauważyli, usłyszał wołający go głos:

- Dumbar!

Liam przewrócił oczami, a zrzucając z ramion swój plecak, odwrócił się w stronę Garretta, który źle wymówił jego nazwisko.

- Czego? - rzucił niebieskooki.

Teoretycznie było ich tylko trzech, może dałby im radę? Choć z drugiej strony, nie wiedział na co ich stać, a już zdążył się przejechać na swojej marnej ocenie przeciwnika.

- Zawsze taki chamski? - obok Garretta stanął Aaron, a blondyn zaczął się zastanawiać, gdzie podział się Nolan. On przecież też należał do ich grupki.

- Dla was robię wyjątek - Dunbar uśmiechnął się chamsko, a do dwójki chłopaków przed nim, dołączył Gabe.

I niebieskooki zaklął w myślach, bo zdał sobie sprawę, że ze wszystkich to właśnie on był tutaj najniższy. Nie cierpiał swojego wzrostu.

- Dla Hayden też zrób wyjątek i się od niej odpierdol - warknął Gabe.

Liam prychnął pod nosem, nie kryjąc swojego rozbawienia.

- Nie moja wina, że jesteś dla niej niewystarczający - Dunbar zlustrował go krytycznym wzrokiem.

I nawet się nie zorientował, kiedy dostał sierpowego od któregoś z chłopaków. W następnej sekundzie, leżał już na murawie i nawet nie miał szansy się podnieść, otrzymując kolejne ciosy.
        
       
*

      
Theo wysiadł z autobusu, odpalając papierosa, a sportowa torba obijała się o jego prawe biodro.

Miał wrażenie, że dzisiaj jest o wiele chłodniej niż było w piątek czy w czwartek, na treningu.

Zaciągnął się, wchodząc na teren szkoły.

Jeszcze rozważał, czy aby na pewno iść na boisko, zamiast pobiegać do lasu. Chciałby znowu zniknąć między drzewami, posłuchać śpiewu ptaków i szumu rzeki.

Jednak z drugiej strony, po czwartkowym treningu czuł niedosyt. Teraz, z perspektywy czasu, miał wrażenie, że mógł dać z siebie o wiele więcej.

Skręcił za szkołę i przystanął przy ścianie budynku, kiedy zauważył rozruch na boisku.

Stał tak i paląc papierosa, przyglądał się bójce. Chwilę myślał czy wtrącić się, czy nie. W końcu to nie jego sprawa, a skoro już do starcia doszło, ktoś musiał na to zasłużyć.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz