Rozdział 45

2.6K 155 755
                                    

Z deszczu pod rynnę - pomyślał Theo, tępo wpatrując się w blat biurka szeryfa. Został zaprowadzony do jego gabinetu i teraz siedział, czekając aż Stilinski do niego przyjdzie, by rozpocząć przesłuchanie. I już sam nie wiedział czy woli siedzieć tutaj ze strachem, że powie coś nie tak, czy być dalej w domu, otrzymując kolejne ciosy.

A jego myśli znowu zaprzątał temat tabletek. Jakim cudem poczuł wtedy ból, skoro był na lekach? Albo dostał tak silne uderzenie, albo jego organizm zaczynał się przyzwyczajać. Co było całkiem logiczne, kiedy Raeken przypomniał sobie, jak często je zażywał. Zaklął siarczyście w myślach, zdając sobie sprawę, że będzie musiał brać teraz zwiększoną dawkę.

Odwrócił głowę w stronę drzwi, kiedy te się otworzyły. I zmarszczył brwi zdziwiony, kiedy ujrzał w nich swojego rówieśnika. Szatyn jak gdyby nic wszedł do środka, kierując się za biurko swojego ojca.

- Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że jestem w złym miejscu - wymamrotał Theo, obserwując go z dystansem.

- Miejsce dobre. Zły Stilinski ci się trafił - rzucił z uśmiechem Stiles, odchylając się na oparcie i złożył ręce na piersi, a przy tym mierzył go uważnym spojrzeniem. - Powiem ci, że zaskoczyłeś mnie wczoraj.

Raeken zacisnął szczękę, przypominając sobie ich rozmowę telefoniczną. Jednak nie odezwał się, uparcie wpatrywał się w jego diabelskie ciemne oczy. Byli na komisariacie, w gabinecie samego szeryfa miasta. Theo doskonale zdawał sobie sprawę, że w takim miejscu może być podsłuch, dlatego wolał nie ryzykować. Jeżeli miałby coś mówić, wolał obciążać także Stilesa.

- Często przechodzisz takie załamania nerwowe? - szatyn uniósł brew, lustrując go wzrokiem. - Czy to po prostu Derek jest dla ciebie aż tak ważny?

- Tak działa szczera przyjaźń, jakbyś chciał wiedzieć - odpowiedział z beznamiętnym wyrazem twarzy. - Ale właściwie to nie dziwię się, że nie rozumiesz. W twoim przypadku trudno o taką relację, szmato.

- Nie znasz mnie, Raeken - uśmiechnął się pobłażliwie Stiles.

- I vice versa, Stilinski - warknął. - Taka była umowa, mieliśmy rozmawiać tylko o interesach, nie o sprawach osobistych. Więc czy możesz mi, kurwa, wytłumaczyć, po jaką cholerę wpierdalasz się w moje życie?

- Bo jesteś nieposłuszny - odpowiedział swobodnie, jakby to było oczywiste, po czym z uśmiechem dodał: - A ja lubię dostawać to, co chcę.

- Więc czego chcesz? - syknął Raeken, zmieniając temat. Wiedział, że wtedy w nocy chłopak dzwonił po coś. A teraz Theo nie miał ochoty na irytujące rozmowy o pierdołach.

- Kolejnej przysługi - oznajmił Stiles.

- Hamuj się, teraz moja kolej - warknął stanowczo, mierząc go wrogim spojrzeniem. - Wiesz jakie są zasady. Nie oczekuj dwóch przysług pod rząd.

- Dlatego chciałem ci powiedzieć, żebyś szybciej zastanawiał się nad własną - wyjaśnił spokojnym głosem, a ten spokój zadziałał na nerwy brunetowi.

Jednak Theo ostatecznie tylko zacisnął szczękę, powstrzymując się od komentarza. I w duchu sobie za to podziękował, kiedy do gabinetu wszedł szeryf, który zapewne by go usłyszał.

- Stiles, wracaj do domu - zganił swojego syna, który posłusznie wstał z siedzenia.

Bez słowa, wyszedł z pomieszczenia, gdzie został tylko mężczyzna i Raeken. Brunet siedział tak naprzeciw Stilinskiego, jednak nie czuł należytego respektu, choć wiedział, że powinien. Rodzący się wewnętrzny niepokój było jedynym, co odczuwał w tamtym momencie. Miał świadomość, że jeśli powie coś nie tak, może wsypać siebie i przyjaciół, dla których może się to wszystko źle skończyć. Zwłaszcza dla Dereka.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz