Rozdział 55

3.7K 137 1K
                                    

Theo czuł, że wybudza się ze snu. Czuł też wibracje w którejś kieszeni spodni, musiał nie odłożyć telefonu przed spaniem. Odetchnął głęboko, łudząc się, że stłumiony budzik zaraz przestanie dzwonić. Nie miał pojęcia, która jest godzina i choć musiał iść do pracy, to bardzo nie miał ochoty w ogóle się ruszać. Kilka długich sekund później wibracje w końcu ustały. On leżał dalej, bojąc się, że jakikolwiek ruch zakłóci błogi spokój. Skupiał się na tej chwili wytchnienia, wreszcie znów miał okazję po prostu nic nie robić.

Choć miał zamknięte oczy, to wraz z wybudzaniem z otoczenia wyłapywał coraz więcej bodźców. Leżał na plecach, prawa ręka drętwiała mu sam nie wiedział od czego. Wziął głębszy wdech, wtedy poczuł jak ciężko pracuje jego klatka piersiowa. W obawie przed kolejnymi dusznościami, otworzył oczy i chciał podnieść się do siadu. Zaraz jednak dostrzegł blond czuprynę wystającą spod kołdry, a kwestia ciężaru na piersi się wyjaśniła.

- Ja pierdole... - wymamrotał do siebie, zdegustowany własną obawą o duszności. Przecież to nie było nic takiego, więc dlaczego od razu o tym pomyślał jak o realnym zagrożeniu?

Uwolnił prawą rękę spod poduszki i wyprostował, by jakoś zeszło z niej odrętwienie. Zaraz wsunął ją pod kołdrę, zrobiło mu się zimno. Palcami napotkał materiał koszulki, na pewno nie swojej. Przesunął dłonią wzdłuż pleców Liama, potem niespiesznie wracając na jego ramię. Objął go nieznacznie, wzrok miał zawieszony na suficie, ale przez ten gest lepiej czuł jego obecność. Powoli przypominał sobie, po co w ogóle tu przyszedł oraz jak całkiem nieźle się dogadali przy butelce wódki. Skrzywił się na myśl, że właściwie mieli coś wspólnego. Bo wcale nie była to fajna rzecz. Obaj mogli stracić wieloletnich przyjaciół i obaj z własnej winy.

Theo spuścił wzrok na Liama. Widział tylko jego blond czuprynę, dość niechlujnie ułożoną. Uśmiechnął się, bo to wyglądało dość komicznie. Ręka starszego sama przesunęła się z ramienia chłopaka na jego głowę, by zaraz wpleść palce w miękkie kosmyki. Ułożył je w jakiś znośny sposób, a to zajęcie całkiem mu się spodobało. Zaraz jednak wrócił na ziemię i zaprzestał poprawiania jego włosów, sprawdzając czy aby na pewno śpi. Jednak oddech chłopaka był regularny, a klatka piersiowa niespiesznie unosiła się i opadała. Raeken wolał nie ryzykować i ostatni raz poprawił kosmyki blondyna. Objął znów jego ramię, a do jego głowy zaczęły napływać problemy wczorajszego dnia.

Tamta pierwsza rozmowa z Derekiem stanowczo mu nie poszła. Dopiero parę godzin później, kiedy Theo zadzwonił do niego z propozycją zarobienia na tej dzisiejszej imprezie, znów podjęli temat ich relacji. A raczej Hale podjął, prostując ich aktualną sytuację. Dla Raekena to zrodziło tylko fałszywą nadzieję, bo według Dereka, ten ostatni raz rzeczywiście mogliby wyjść razem, jak kiedyś. Czar prysł, gdy brunet musiał wspomnieć o Dunbarze. Starszy domyślił się, że w tej sytuacji będą potrzebowali miejsca na nocleg. Wtedy dał Theo jasno do zrozumienia, że to ostatni raz, kiedy pozwala na coś takiego. Do Raekena dotarło, że Derek ma zamiar dotrzymać swoich słów i pomagać mu tylko w ostateczności.

Bał się, że mają różne definicje tego słowa.

I kiedy już się rozłączyli, Theo w tamtej chwili poczuł się cholernie samotnie. Dalej już nie wytrzymał, poszło tak jak zwykle. Sięgnął po alkohol, bo miał serdecznie dość tego dnia, tak samo jak i życia, przez co całkiem szybko z picia przeszedł do żyletek. Wyżył się na sobie, podjął też decyzję schowania jednego z ostrzy w obudowie telefonu, by mieć je pod ręką. Czerwone pręgi już coraz gęściej zdobiły jego nadgarstek, a on dochodził do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, będzie mu potrzebna i druga ręka. A wiedział, że tak będzie, bo cholera, sprawa z Derekiem go przytłoczyła. Zdał sobie sprawę, że rzeczywiście przy tym wszystkim krzywdził też i Hale'a, który przecież miał własne problemy. Theo nie mógł wiecznie dokładać mu własnych.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz