Rozdział 11

1.5K 123 216
                                    

Budzik rozniósł się po całej łazience, a Theo od razu go wyłączył. Obudził się niewiele wcześniej i właśnie stał przed lustrem, oglądając swoją sylwetkę. Szczególnie sprawdzał, czy przypadkiem nie pojawił się żaden siniak po wczorajszej sytuacji. 

Jednak jak na razie, jedyną pamiątką był upierdliwy ból lewej nogi.

Dłonie opierając na umywalce, stał tak przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Jak zawsze rano, myślami wracał do poprzedniego dnia. I niemal natychmiast, przed oczami stanął mu obraz wściekłego wilczaka. Groźne szczekanie i warczenie znowu odbiły się echem w jego głowie, a Theo poczuł ciarki na plecach.

Potrząsnął głową, wracając do rzeczywistości. Spuścił wzrok, po chwili przenosząc go na swoje prawe przedramię. Ledwo widoczne blizny wciąż trzymały się na jego skórze i najwyraźniej jeszcze długo będzie je nosił.

Z westchnieniem, porzucił wszystkie myśli i po prostu przemył twarz zimną wodą, po chwili także przeczesując ręką włosy. Użył dezodorantu i założył T-shirt, a po chwili także swoją ulubioną bordową bluzę. Wrócił do swojego pokoju, jednocześnie słysząc trzask drzwi, z jakim zawsze wychodził jego ojciec. Wyszedł na korytarz, zaglądając przez okno, czy aby na pewno samochód stoi na podjeździe. Nie chciał wiedzieć, jak bardzo zirytowałby się mężczyzna, gdyby auta nie było.

Może i brak samochodu był winą matki Theo, ale to i tak chłopak dostałby znowu "nauczkę". Było to niesprawiedliwe, jednak brunet nawet nie zamierzał narzekać. Doskonale wiedział, że na nic to się nie zda...

Jednak srebrne auto stało równo zaparkowane, a dorosły Raeken właśnie do niego wsiadał.

Theo odetchnął z ulgą, wracając do pokoju. Zgarnął szkolną torbę, wziął swoje papierosy i sprawdził, czy ma ze sobą telefon. Zamknął drzwi od swojego pokoju i kulejąc, przeszedł przez korytarz, wolno schodząc po schodach. Po chwili już wychodził z domu, jak zawsze nawet nie odzywając się słowem do matki.
           

*

          
- Liam! - blondyn ignorując głos Malii, przewrócił się na drugi bok, naciągając bardziej kołdrę. - Liam!

Młody Dunbar tylko poprawił się wygodniej. Po chwili jednak usłyszał otwieranie drzwi od jego pokoju. 

- Wstaniesz ty dzisiaj? - Liam zmarszczył brwi, słysząc głos Masona. 

Zaspany, spojrzał w jego stronę, dziwiąc się, kiedy rzeczywiście zobaczył przyjaciela w swoim pokoju.

- Co tu robisz? - wymamrotał, z powrotem zamykając oczy.

- Budzę cię, do cholery, bo zaraz się przez ciebie spóźnimy! - warknął na niego ciemnoskóry, szarpnięciem ściągając kołdrę z łóżka niebieskookiego. 

Liam jęknął niezadowolony, a Hewitt rzucił w niego T-shirtem, który wylądował wprost na twarzy blondyna. 

- Wstawaj - nakazał, a Dunbar wciąż leżał w miejscu dokładnie tak, jakby go wcale nie słyszał.

Mason zacisnął szczękę, irytując się zachowaniem przyjaciela. Jego wzrok powędrował na szafkę nocną, gdzie leżał telefon drugiego.

- Co powiesz na poranne pisanie z Hayden? - spytał z chytrym uśmiechem, biorąc urządzenie do ręki.

- Co? - wymamrotał Liam, ściągając koszulkę z głowy. - Ej, oddawaj to!

Poderwał się z łóżka, a Mason wybiegł z pokoju i młody Dunbar zaraz za nim. Blondyn zbiegł po schodach, wbiegając do kuchni, gdzie wszyscy jedli już śniadanie. Zatrzymał się w drzwiach, a reszta rodziny przeniosła wzrok na nastolatka, który stał tam w samych szortach od piżamy.

Pain In Your Soul  |Thiam AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz