95.

956 50 14
                                    

Daisy pov

-Pobudka!

Właśnie otworzyłam oczy, gdy zasłona została nagle zerwana i do pokoju wlało się światło słoneczne. Jęknęłam i schowałam twarz pod poduszkę.

-Obudź się - poduszka została podniesiona i moje plecy zostały delikatnie nią trzepnięte. - Zrobiłem nam śniadanie.

Zignorowałam go i próbowałam wrócić do snu.

-Spotkajmy się w kuchni za dziesięć minut - powiedział Luke, przed upuszczeniem poduszki obok mnie i wychodząc z pokoju. Usłyszałam kliknięcie drzwi za nimi i przewróciłam się na poduszkę, przytulając się do niej.

Leżałam w łóżku jeszcze przez kilka minut, aż w końcu zmusiłam się do wstania i przebrania się. Wrzuciłam na siebie różową koszulkę i legginsy, po czym poszłam do łazienki, żeby umyć twarz i umyć włosy oraz zęby.

Po tym poszłam w końcu do kuchni i zastałam Luke'a siedzącego przy stole. Przed nim stała miska z owocami, batonik granola i butelka z wodą, a po drugiej stronie stołu były takie same produkty spożywcze.

-Zrobiłem coś małego na początek - powiedział Luke, wrzucając do ust truskawkę.

Usiadłem naprzeciwko niego, próbując zignorować, jak dobrze pachniały truskawki i jak dobrze wyglądał baton granola.

-Musisz jeść, kochanie - powiedział Luke, głośno smagając się po swoim jedzeniu.

Przytaknęłam i przebiłam widelcem winogrono, z wahaniem zbliżając je do ust. Przynajmniej było zdrowe, tak sądzę.

Zjadłam połowę miski z owocami, zanim przestałam, popijając wodę, żeby się uzupełnić.

-Zjedz batonik. Proszę.

Westchnęłam i chwyciłam go, powoli otwierając opakowanie.

-Będę tego żałować - mruknęłam, rzucając zirytowane spojrzenie na Luke'a.

Luke nie odpowiedział, zamiast tego wrzucając łyżkę owoców do ust.

-Czy nie powinieneś być na rozmowie z wytwórnią czy coś? - zapytałem Luke'a po przełknięciu kęsa grandoli.

-Robimy sobie przerwę.

Zamarłam, w połowie kęsa.

-Właśnie mieliście przerwę!

-Tak. Ale musimy spędzić czas wolny, abyśmy mogli ci pomóc i upewnić się, że wszystko jest w porządku - powiedział Luke, zanim wziął łyk wody.

-Nie możecie tego zrobić!

-Już to zrobiliśmy, kochanie.

-Nie! Musicie kontynuować trasę. Ze mną będzie wszystko dobrze - argumentowałam.

-Twoje zdrowie jest ważniejsze niż trasa koncertowa.

-Twoi fani mnie znienawidzą.

-Fałszywi fani cię znienawidzą - poprawił. - Gdyby byli prawdziwymi fanami, zrozumieliby, że jesteś naszym priorytetem numer jeden... Zjadłaś wszystko! - Luke nagle powiedział, jego uśmiech rośnie.

Spojrzałem w dół, tylko po to, aby znaleźć puste opakowanie. Zrobiło mi się niedobrze na żołądku i poczułam jak łzy wypełniają moje oczy.

Byłam obrzydliwa. Gruby, obrzydliwy bałagan. Myśl o tym, jak gruba będę po tym, sprawiała, że chciało mi się rzygać.

-Jestem z ciebie naprawdę dumny.

Wstałam z krzesła i pobiegłam do mojego pokoju hotelowego, szybko zamykając za sobą drzwi. Luke biegł za mną i walczył z klamką.

-Daisy? Otwórz drzwi.

-Chcę być sama.

-Daisy, nie. Otwórz te cholerne drzwi!

Ton jego głosu trochę mnie wystraszył i powoli otworzyłam drzwi, zerkając w jego niebieskie oczy.

-Wiem, że pewnie się za to nienawidzisz, ale jestem z ciebie naprawdę dumny i świetnie sobie radzisz - Luke pociągnął mnie delikatnie w swoje ramiona. - A ja jestem tu dla ciebie. Wszystko będzie dobrze.

-Nie, nie jest - mój głos był stłumiony o jego koszulę.

Jego telefon włączył się gdzieś z salonu.

-Pójdę odebrać. Zaraz wracam - Luke oderwał się i poszedł do salonu.

Usłyszałam, jak odbiera i mentalnie podskoczyłam z radości, kiedy wyszedł z pokoju hotelowego, żeby porozmawiać przez telefon na osobności. Poszłam do łazienki, patrząc między szczoteczkę do zębów, a sedes. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.

Luke pov

Rozłączyłem się z kierownictwem. Marnowali mój czas, dzwoniąc do mnie, żeby powiedzieć mi coś, co mnie nie obchodziło.

Wróciłam do pokoju hotelowego, w stronę pokoju Daisy.

Jej drzwi były otwarte. Poszedłem na korytarz, moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy zauważyłem zamknięte drzwi do łazienki, a spod szpary sączyło się światło.

Podbiegłam do drzwi i otworzyłam je na dźwięk kneblowania. Daisy siedziała na podłodze, pochylona nad toaletą.

-Przestań! - krzyknąłem, rzucając się na podłogę za nią. Przyciągnąłem ją do siebie i złapałem za ramię, odciągając jej rękę od ust. Szczoteczka do zębów upadła na podłogę, a Daisy zalała się łzami.

Odwróciłem ją i mocno przytuliłem, powoli kołysząc nas z boku na bok.

Nie zasługiwała na to, by przez to przechodzić.

To była moja wina, że tak długo zwlekałem, żeby jej w końcu pomóc. Ale teraz była na dobrej drodze do wyzdrowienia.

Musiałem bardziej na nią uważać.
***
Hejka. Zaraz wrzucę propozycje do nowej książki.

Pytanie na dziś - lubicie gotować? 😘❤️

99 Skinny Adopted by 5sos TŁUMACZENIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz