48.

1.3K 61 9
                                    

Luke pov

-Okej, to już wszystko. Możecie wracać chłopaki do domu - powiedział nasz menadżer, kończąc nudne spotkanie.

Była dopiero 18:00 i myśleliśmy, że spotkanie nie zakończy się przed 19:00, więc kiedy wyszliśmy z budynku, w którym odbywało się spotkanie, Ashton napisał sms-a do Daisy i powiedział jej, że będziemy w domu wcześniej. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu, a Dave odwiózł nas do domu.

-Nie odpisuje - powiedziała Ash.

- Ostatnio była trochę humorzasta, więc nie martwił bym się tym zbytnio - Calum wzruszył ramionami.

-Tak. Na pewno nic jej nie jest - dodałem.

***

Wjechaliśmy na podjazd. Ashton bardzo się zestresował, gdy w domu nie paliło się żadne światło.

-Może gdzieś poszła? - spytał Irwin. - A jeśli uciekła?

-Ash uspokój się, z Daisy na pewno wszystko dobrze - powiedziałem..

Otworzyłam drzwi i przytrzymałem je dla chłopaków. Przywitała nas Mayą, która jęczała i szczekała.

- Co ona się tak zachowuje? - zapytał Cal. - Może trzeba z nią wyjść?

- Niech ktoś z nią wyjdzie. Luke, czy możesz pójść po Daisy i sprowadzić się na kolację? - spytał Ashton wchodząc do kuchni.

Calum wyszedł z Mayą. Michael opadł na kanapę, ja poszedłem na górę. Na górze było niesamowicie cicho.

-Daisy? - zapukałem do jej drzwi.

Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, nacisnąłem klamkę i popchnąłem drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Włączyłem światło.

Poczułem jak opada mi szczęka, a ciało robi się zimne. Daisy leżała nieprzytomna na podłodze, a krew wypływała z jej nadgarstka. W bladej dłoni luźno trzymała butelkę jakiś tabletek.

Upadłem na kolana obok niej i zacząłem nią potrząsać.

-Daisy? O mój Boże... Ashton! - zawołałem.

Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, zbiegłem na dół.

Chłopcy siedzieli przy stole i rozmawiali o tym, co jemy na obiad.

-Daisy - sapnąłem.

-Hm? - Hood spojrzał na mnie dziwnie.

-Na górę! Szybko! - byłem spanikowany.

Ashton jako pierwszy wbiegł po schodach. Michael dreptał mu po piętach, a Calum ciągnął mnie za sobą.

Irwin wpadł do jej pokoju i zamarł na widok nieprzytomnej nastolatki.

-Co tu się do cholerny stało? - upadł obok niej i sprawdził puls. - Niech ktoś wezwie pogotowie.

Michael wyciągnął telefon i szybko zadzwonił na 112.

- To wszystko moja wina - szlochał Ash. - Widziałem, że powinienem zostać w domu.

-To nie twoja wina - Próbowałam go uspokoić.

Myślę, że ten dzień był jednym z najtrudniejszych w naszym życiu. Dawno nie widziałam płaczącego Ashton'a. To wydarzenie go załamało.

Usłyszeliśmy syreny i wreszcie do pokoju wpadli lekarze. Musieliśmy stać na korytarzu kiedy ją podnosili i kładli na noszach. Na zewnątrz stała z nami kobieta, zadając pytania.

-Ile minęło czasu, odkąd to się stało?

-Nie wiemy - odpowiedział Calum.

- Nie było nas w domu, ale Ashton wysłał jej sms-a może 10 minut temu, a ona nie odpowiedziała, więc może wtedy.

-Dziesięć minut... - pomyślała przez chwilę. - Powinno być w porządku.

Przeprosiła nas i poszła do sanitariuszy.

Irwin wciąż szlochał, więc go przytuliłem.

-Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje - zaszlochał. - Jeśli umrze, nie potrafiłbym z tym żyć.

-Nic jej nie będzie - wymamrotał Mike.

On też płakał. Wszyscy płakaliśmy, ale Ashton to zupełnie inna historia.

Karetka odjechała, zabierając ze sobą Daisy. Szybko wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy za nimi.

W szpitalu Ashton pokłócił się z pielęgniarkami, aby móc ją zobaczyć. Posadziliśmy go w poczekalni żeby się uspokoił.

Proszę, niech z Daisy będzie wszystko okej. Potrzebujemy jej.

***

Daisy pov.

Obudziłam się i od razu oślepiło mnie światło, a mój nos został zaatakowany przez środek do dezynfekcji rąk. Powoli odzyskałam wiedzę o tym, gdzie jestem i co się stało. Byłam otoczona przez pluszaki.

Spojrzałam na moją rękę, która była zabandażowana i podłączona do kroplówki. Chwilę potem otworzyły się drzwi i do środka wszedł Ashton. Wygląda jak jeden wielki bałagan: włosy były rozczochrane, jakby w kółko przeczesywał je dłońmi, oczy miał czerwone i opuchnięte. On przeze mnie płakał. Danielle miała rację. Ashton i chłopcy mnie kochali. Byłam zła na siebie, że w to zwątpiłam.

-Obudziłaś się - Ash stał teraz nade mną.

-Ta - niezręcznie urwałam.

Rzucił się na mnie, mocno przytulając.

-Nigdy więcej tego nie rób - trzyma mnie jakby od tego zależało jego życie. Poczułam jego łzy na szyi.

Zawaham się zanim przytuliłam i też płakałam.

-Przepraszam.

-Dlaczego? - zapytał.

-Dlaczego co?

- Dlaczego to zrobiłaś?

Spuściłam wzrok.

-Przez to całe gówno, które mnie dotknęło. Potem przestaliście się mną interesować, byłam po prostu z tym wszystkim sama. Czułam się niechciana i niekochana.

-Jesteś kochana - zaczął. - Ja cie kocham, chłopcy, Jacob, Jaz...

-Ale nie czułam tego. Myślałam, że nie będzie miało znaczenia, czy będe żywa, czy martwa. Życie toczyło by się dalej - bawiłam się kocem, którym byłam przykryta.

- Masz rację, życie toczyło się dalej. Zastanów się ile tortur byłby dla nas. Jacob leżał by w twoim łóżku wtulając się w twoją koszulkę, ponieważ przypominałaby mu o Tobie i pachniała jak ty. Luke patrzyłby na drzwi do twojej sypialni, przypominając sobie wieczór w który cię znalazł. Calum nie byłby w stanie spojrzeć na Maye nie myśląc o tobie, a Michael jeszcze bardziej by się odizolował. Jaz płakała by, ponieważ straciła najlepszą przyjaciółkę. A ja nie byłbym w stanie dalej żyć, ponieważ straciłbym osobę, która miała dla mnie największe znaczenie.

Milczałam, myśląc o jego słowach.

-Od kogo są te misie - Powiedziałam, chcąc poprawić atmosfere.

-Jacoba i Jaz - wzruszył ramionami. - O wilkach mowa - dodał, kiedy się odwrócił i zobaczył wchodzących przyjaciół. - Zoswawie was samych - wyszedł.

Kiedy Jaz zauważyła, że jestem przytomna, podbiegła i mocno przytuliła. Jacob tak samo.

-Nigdy więcej nas tak nie strasz - wymamrotała.

-Jasne, jasne. Ale daj mi oddychać Jaz!

Jej uścisk się trochę poluźnił.

-Przeprszam!

Siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Powiedziałam im wszystko za oni uważnie słuchali. Potem jak wiedzieli już wszystko, obiecali, że zawsze będą przy mnie, i że powinnam szukać pomocy przez przyjaźń, a nie przez samobójstwo.

-Kocham was - Jaz opuściła misia i przytuliła nasza dwójkę. - Cokolwiek się będzie dziać, razem przez to przejdziemy.

***
Hej wszystkim ♥️
Dzisiaj najbalalniejszw pytanie na świecie: jak wasze humorki?
Mam nadzieję, że zostawicie gwiazdkę i do zobaczenia w kolejnym rozdziale 😘❤️

99 Skinny Adopted by 5sos TŁUMACZENIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz