Luke pov
-Okej, to już wszystko. Możecie wracać chłopaki do domu - powiedział nasz menadżer, kończąc nudne spotkanie.
Była dopiero 18:00 i myśleliśmy, że spotkanie nie zakończy się przed 19:00, więc kiedy wyszliśmy z budynku, w którym odbywało się spotkanie, Ashton napisał sms-a do Daisy i powiedział jej, że będziemy w domu wcześniej. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu, a Dave odwiózł nas do domu.
-Nie odpisuje - powiedziała Ash.
- Ostatnio była trochę humorzasta, więc nie martwił bym się tym zbytnio - Calum wzruszył ramionami.
-Tak. Na pewno nic jej nie jest - dodałem.
***
Wjechaliśmy na podjazd. Ashton bardzo się zestresował, gdy w domu nie paliło się żadne światło.
-Może gdzieś poszła? - spytał Irwin. - A jeśli uciekła?
-Ash uspokój się, z Daisy na pewno wszystko dobrze - powiedziałem..
Otworzyłam drzwi i przytrzymałem je dla chłopaków. Przywitała nas Mayą, która jęczała i szczekała.
- Co ona się tak zachowuje? - zapytał Cal. - Może trzeba z nią wyjść?
- Niech ktoś z nią wyjdzie. Luke, czy możesz pójść po Daisy i sprowadzić się na kolację? - spytał Ashton wchodząc do kuchni.
Calum wyszedł z Mayą. Michael opadł na kanapę, ja poszedłem na górę. Na górze było niesamowicie cicho.
-Daisy? - zapukałem do jej drzwi.
Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, nacisnąłem klamkę i popchnąłem drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Włączyłem światło.
Poczułem jak opada mi szczęka, a ciało robi się zimne. Daisy leżała nieprzytomna na podłodze, a krew wypływała z jej nadgarstka. W bladej dłoni luźno trzymała butelkę jakiś tabletek.
Upadłem na kolana obok niej i zacząłem nią potrząsać.
-Daisy? O mój Boże... Ashton! - zawołałem.
Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, zbiegłem na dół.
Chłopcy siedzieli przy stole i rozmawiali o tym, co jemy na obiad.
-Daisy - sapnąłem.
-Hm? - Hood spojrzał na mnie dziwnie.
-Na górę! Szybko! - byłem spanikowany.
Ashton jako pierwszy wbiegł po schodach. Michael dreptał mu po piętach, a Calum ciągnął mnie za sobą.
Irwin wpadł do jej pokoju i zamarł na widok nieprzytomnej nastolatki.
-Co tu się do cholerny stało? - upadł obok niej i sprawdził puls. - Niech ktoś wezwie pogotowie.
Michael wyciągnął telefon i szybko zadzwonił na 112.
- To wszystko moja wina - szlochał Ash. - Widziałem, że powinienem zostać w domu.
-To nie twoja wina - Próbowałam go uspokoić.
Myślę, że ten dzień był jednym z najtrudniejszych w naszym życiu. Dawno nie widziałam płaczącego Ashton'a. To wydarzenie go załamało.
Usłyszeliśmy syreny i wreszcie do pokoju wpadli lekarze. Musieliśmy stać na korytarzu kiedy ją podnosili i kładli na noszach. Na zewnątrz stała z nami kobieta, zadając pytania.
-Ile minęło czasu, odkąd to się stało?
-Nie wiemy - odpowiedział Calum.
- Nie było nas w domu, ale Ashton wysłał jej sms-a może 10 minut temu, a ona nie odpowiedziała, więc może wtedy.
-Dziesięć minut... - pomyślała przez chwilę. - Powinno być w porządku.
Przeprosiła nas i poszła do sanitariuszy.
Irwin wciąż szlochał, więc go przytuliłem.
-Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje - zaszlochał. - Jeśli umrze, nie potrafiłbym z tym żyć.
-Nic jej nie będzie - wymamrotał Mike.
On też płakał. Wszyscy płakaliśmy, ale Ashton to zupełnie inna historia.
Karetka odjechała, zabierając ze sobą Daisy. Szybko wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy za nimi.
W szpitalu Ashton pokłócił się z pielęgniarkami, aby móc ją zobaczyć. Posadziliśmy go w poczekalni żeby się uspokoił.
Proszę, niech z Daisy będzie wszystko okej. Potrzebujemy jej.
***
Daisy pov.
Obudziłam się i od razu oślepiło mnie światło, a mój nos został zaatakowany przez środek do dezynfekcji rąk. Powoli odzyskałam wiedzę o tym, gdzie jestem i co się stało. Byłam otoczona przez pluszaki.
Spojrzałam na moją rękę, która była zabandażowana i podłączona do kroplówki. Chwilę potem otworzyły się drzwi i do środka wszedł Ashton. Wygląda jak jeden wielki bałagan: włosy były rozczochrane, jakby w kółko przeczesywał je dłońmi, oczy miał czerwone i opuchnięte. On przeze mnie płakał. Danielle miała rację. Ashton i chłopcy mnie kochali. Byłam zła na siebie, że w to zwątpiłam.
-Obudziłaś się - Ash stał teraz nade mną.
-Ta - niezręcznie urwałam.
Rzucił się na mnie, mocno przytulając.
-Nigdy więcej tego nie rób - trzyma mnie jakby od tego zależało jego życie. Poczułam jego łzy na szyi.
Zawaham się zanim przytuliłam i też płakałam.
-Przepraszam.
-Dlaczego? - zapytał.
-Dlaczego co?
- Dlaczego to zrobiłaś?
Spuściłam wzrok.
-Przez to całe gówno, które mnie dotknęło. Potem przestaliście się mną interesować, byłam po prostu z tym wszystkim sama. Czułam się niechciana i niekochana.
-Jesteś kochana - zaczął. - Ja cie kocham, chłopcy, Jacob, Jaz...
-Ale nie czułam tego. Myślałam, że nie będzie miało znaczenia, czy będe żywa, czy martwa. Życie toczyło by się dalej - bawiłam się kocem, którym byłam przykryta.
- Masz rację, życie toczyło się dalej. Zastanów się ile tortur byłby dla nas. Jacob leżał by w twoim łóżku wtulając się w twoją koszulkę, ponieważ przypominałaby mu o Tobie i pachniała jak ty. Luke patrzyłby na drzwi do twojej sypialni, przypominając sobie wieczór w który cię znalazł. Calum nie byłby w stanie spojrzeć na Maye nie myśląc o tobie, a Michael jeszcze bardziej by się odizolował. Jaz płakała by, ponieważ straciła najlepszą przyjaciółkę. A ja nie byłbym w stanie dalej żyć, ponieważ straciłbym osobę, która miała dla mnie największe znaczenie.
Milczałam, myśląc o jego słowach.
-Od kogo są te misie - Powiedziałam, chcąc poprawić atmosfere.
-Jacoba i Jaz - wzruszył ramionami. - O wilkach mowa - dodał, kiedy się odwrócił i zobaczył wchodzących przyjaciół. - Zoswawie was samych - wyszedł.
Kiedy Jaz zauważyła, że jestem przytomna, podbiegła i mocno przytuliła. Jacob tak samo.
-Nigdy więcej nas tak nie strasz - wymamrotała.
-Jasne, jasne. Ale daj mi oddychać Jaz!
Jej uścisk się trochę poluźnił.
-Przeprszam!
Siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Powiedziałam im wszystko za oni uważnie słuchali. Potem jak wiedzieli już wszystko, obiecali, że zawsze będą przy mnie, i że powinnam szukać pomocy przez przyjaźń, a nie przez samobójstwo.
-Kocham was - Jaz opuściła misia i przytuliła nasza dwójkę. - Cokolwiek się będzie dziać, razem przez to przejdziemy.
***
Hej wszystkim ♥️
Dzisiaj najbalalniejszw pytanie na świecie: jak wasze humorki?
Mam nadzieję, że zostawicie gwiazdkę i do zobaczenia w kolejnym rozdziale 😘❤️
CZYTASZ
99 Skinny Adopted by 5sos TŁUMACZENIE
Roman pour AdolescentsMyślała, że świat jest przeciwko niej, a bycie kochanym nie jest dla niej, dopóki nie spotkała czterech chłopców zdecydowanych, by to zmienić. (pisanie w tym z pewnością nie jest moje najlepsze, tylko uwaga) ostrzeżenie: ta książka dotyczy wyzwala...