Daisy pov
Niebo robiło się różowe, gdy ja Jaz i Jacob szliśmy chodnikiem. Zatrzymaliśmy się, gdy Jaz zechciała zrobić zdjęcie.
-Jaz... Pospiesz się - jęknęłam, gdy moja przyjaciółka cykała fotki i artystycznie obrazowała niebo.
-Nie będę się spieszyć z pięknem.
Przewróciłam oczami. Jacob zaśmiał się i nieświadomie pogłaskał moje plecy.
-Skończyłaś?
Jaz odwróciła się twarzą do nas, uśmiechając się przy tym bezczelnie i skinęła głową. Szliśmy dalej rozmawiając o wszystkim, co przyszło nam do głowy.
-Co się stało między tobą, a Auburn? - zapytał nagle Jacob.
-Nie wiem - powiedziałam szczerze. - Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale potem zaczęła mnie nienawidzić, ponieważ nie zauważyłam, że przeżywała cięższe chwilę - dodałam.
Nikt, nic nie powiedział, po prostu szliśmy w ciszy, aż dotarliśmy do głównej drogi. Odwróciliśmy się i ruszyliśmy z powrotem do domu.
-Chcielibyście, żebyśmy się wzajemnie wymienili prezentami na Boże Narodzenie? - zapytała Jaz.
-Jasne - odpowiedziałam. - A co chcesz?
-Camerona Dallasa - powiedziała po chwili namysłu.
-Nie możemy obie... - zachichotałam.
-Hej! Ja tu nadal jestem - zawołał Jacob.
-Przeprszam - stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.
Uśmiechnął się i mocniej do siebie przyciągnął.
-Może być karta podarunkowa do Starbucks, jakaś kula do kąpieli, lakier do paznokci... Nie wiem - zanotowałam sobie w głowie, żeby pójść na zakupy po prezenty. - A ty? - zapytała patrząc na Jacoba.
-Gry wideo i pieniądze - powiedział bez większych emocji.
-Mogłam się tego spodziewać - westchnęła. - A co z tobą Daisy?
-W sumie nie wiem. Mogą być obudowy na telefon, lub jakieś karty podarunkowe - wzruszyłam ramionami.
***
Żegnaliśmy się z Jaz przytulasem. Odbierała ją mama, ponieważ sama nie mogła jeszcze prowadzić.
Ponieważ nie mieliśmy nic lepszego do roboty, postanowiliśmy pójść do centrum handlowego. A że Boże Narodzenie było już za tydzień, można było zobaczyć w galeriach ładne światełka.
Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy do samochodu Jacoba i odjechaliśmy. Przez całą jazdę słuchaliśmy Purpose. Szukanie wolnego miejsca parkingowego zajęło nam dobre 10 minut.
Weszliśmy do centrum handlowego, trzymając się za ręce. Cały budynek był przyozdobiony światełkami i ozdobami. Rodzice ciągnęli swoje dzieci do Świętego Mikołaja, lub to dzieci ciągnęli rodziców. Zatrzymaliśmy się przy fotelu Świętego, który trzymał na swoich kolanach jakąś wybredną nastolatkę, która robiła sobie z nim selfie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy Jacob jest osobą, z którą bym mogła dzielić przyszłość - dzieci, dom, wnuki. I kiedy objął mnie ramieniem, pomyślałam, że może on myśli o tym samym.
Chodziliśmy bez większego celu, aż w końcu dotarliśmy do dużej choinki, zawiniętej w światełka i łańcuchy świąteczne. Jacob chciał zrobić nam zdjęcie z drzewem w tle.
-Przeprszam - zaczepił przypadkowego mężczyznę w średnim wieku. - Zrobilby Pan nam zdjęcie?
-Jasne młody.
Uśmiechnął się. Przypominał mi starszą wersję Asha; słodki i opiekuńczy.
Staliśmy przed drzewem i zmienialiśmy pozy, podczas gdy ten przemiły pan cykał nam fotki. Podziękowaliśmy mężczyźnie, a potem poprzeglądaliśmy zdjęcia. Jedno z nich ustawiłam sobie na ekran blokady.
Po około trzech godzinach postanowiliśmy wrócić do domu. Było ciemno i nie mogliśmy znaleźć samochodu. A żeby było ciekawiej, podążała za nami grupa czterech dziewczyn.
Odmówiliśmy robienia zdjęć, ponieważ byliśmy zmęczeni i po prostu tego nie chcieliśmy. Nie przyjęli 'nie' jako odpowiedzi.
-Ej szmato! Chciałam zdjęcie! - krzyknęła jedna z nich.
Ściśnięłam mocno dłoń Jacoba, gdy szliśmy między samochodami. Mogłam powiedzieć, że chłopak starał się zachować spokój. Cała sytuacja nie mogła się skończyć dobrze.
-Jesteś tak brzydka, że ja nawet nie chce zdjęcia - zawołała inna. - Denerwuje cie to? Będziesz płakać? - celowo mnie dręczyła i próbowała nas sprowokować.
-Zostawcie nas proszę w spokoju - powiedziałam, rozglądając się za samochodem.
Nagle jakoś telefon znalazł się przed moją twarzą.
-Przywitaj się z moim przyjacielem!
Pochyliłam głowę i szłam dalej.
-Przywitasz się? - dopytała.
Jacob wyciągnął rękę i odsunął telefon, który aż wypadł dziewczynie z ręki. Upadł, ale się nie roztrzaskał.
-Jesteś suką! - krzyczeli za mną, gdy w końcu znaleźliśmy samochód i praktycznie wskoczyliśmy do środka.
Jacob szybko odjechał.
***
Hejka wszystkim ❤️.
Dzisiaj pojawiam się z propozycją Opowiadania autorstwa gigaiga07. Jest to pierwsza książka (początek), więc jest tam trochę błędów, ale kto ich nie popełnia? 😘❤️
CZYTASZ
99 Skinny Adopted by 5sos TŁUMACZENIE
Teen FictionMyślała, że świat jest przeciwko niej, a bycie kochanym nie jest dla niej, dopóki nie spotkała czterech chłopców zdecydowanych, by to zmienić. (pisanie w tym z pewnością nie jest moje najlepsze, tylko uwaga) ostrzeżenie: ta książka dotyczy wyzwala...