44.

1.3K 56 3
                                    

Daisy pov

Niebo robiło się różowe, gdy ja Jaz i Jacob szliśmy chodnikiem. Zatrzymaliśmy się, gdy Jaz zechciała zrobić zdjęcie.

-Jaz... Pospiesz się - jęknęłam, gdy moja przyjaciółka cykała fotki i artystycznie obrazowała niebo.

-Nie będę się spieszyć z pięknem.

Przewróciłam oczami. Jacob zaśmiał się i nieświadomie pogłaskał moje plecy.

-Skończyłaś?

Jaz odwróciła się twarzą do nas, uśmiechając się przy tym bezczelnie i skinęła głową. Szliśmy dalej rozmawiając o wszystkim, co przyszło nam do głowy.

-Co się stało między tobą, a Auburn? - zapytał nagle Jacob.

-Nie wiem - powiedziałam szczerze. - Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale potem zaczęła mnie nienawidzić, ponieważ nie zauważyłam, że przeżywała cięższe chwilę - dodałam.

Nikt, nic nie powiedział, po prostu szliśmy w ciszy, aż dotarliśmy do głównej drogi. Odwróciliśmy się i ruszyliśmy z powrotem do domu.

-Chcielibyście, żebyśmy się wzajemnie wymienili prezentami na Boże Narodzenie? - zapytała Jaz.

-Jasne - odpowiedziałam. - A co chcesz?

-Camerona Dallasa - powiedziała po chwili namysłu.

-Nie możemy obie... - zachichotałam.

-Hej! Ja tu nadal jestem - zawołał Jacob.

-Przeprszam - stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.

Uśmiechnął się i mocniej do siebie przyciągnął.

-Może być karta podarunkowa do Starbucks, jakaś kula do kąpieli, lakier do paznokci... Nie wiem - zanotowałam sobie w głowie, żeby pójść na zakupy po prezenty. - A ty? - zapytała patrząc na Jacoba.

-Gry wideo i pieniądze - powiedział bez większych emocji.

-Mogłam się tego spodziewać - westchnęła. - A co z tobą Daisy?

-W sumie nie wiem. Mogą być obudowy na telefon, lub jakieś karty podarunkowe - wzruszyłam ramionami.

***

Żegnaliśmy się z Jaz przytulasem. Odbierała ją mama, ponieważ sama nie mogła jeszcze prowadzić.

Ponieważ nie mieliśmy nic lepszego do roboty, postanowiliśmy pójść do centrum handlowego. A że Boże Narodzenie było już za tydzień, można było zobaczyć w galeriach ładne światełka.

Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy do samochodu Jacoba i odjechaliśmy. Przez całą jazdę słuchaliśmy Purpose. Szukanie wolnego miejsca parkingowego zajęło nam dobre 10 minut.

Weszliśmy do centrum handlowego, trzymając się za ręce. Cały budynek był przyozdobiony światełkami i ozdobami. Rodzice ciągnęli swoje dzieci do Świętego Mikołaja, lub to dzieci ciągnęli rodziców. Zatrzymaliśmy się przy fotelu Świętego, który trzymał na swoich kolanach jakąś wybredną nastolatkę, która robiła sobie z nim selfie.

Zaczęłam się zastanawiać, czy Jacob jest osobą, z którą bym mogła dzielić przyszłość - dzieci, dom, wnuki. I kiedy objął mnie ramieniem, pomyślałam, że może on myśli o tym samym.

Chodziliśmy bez większego celu, aż w końcu dotarliśmy do dużej choinki, zawiniętej w światełka i łańcuchy świąteczne. Jacob chciał zrobić nam zdjęcie z drzewem w tle.

-Przeprszam - zaczepił przypadkowego mężczyznę w średnim wieku. - Zrobilby Pan nam zdjęcie?

-Jasne młody.

Uśmiechnął się. Przypominał mi starszą wersję Asha; słodki i opiekuńczy.

Staliśmy przed drzewem i zmienialiśmy pozy, podczas gdy ten przemiły pan cykał nam fotki. Podziękowaliśmy mężczyźnie, a potem poprzeglądaliśmy zdjęcia. Jedno z nich ustawiłam sobie na ekran blokady.

Po około trzech godzinach postanowiliśmy wrócić do domu. Było ciemno i nie mogliśmy znaleźć samochodu. A żeby było ciekawiej, podążała za nami grupa czterech dziewczyn.

Odmówiliśmy robienia zdjęć, ponieważ byliśmy zmęczeni i po prostu tego nie chcieliśmy. Nie przyjęli 'nie' jako odpowiedzi.

-Ej szmato! Chciałam zdjęcie! - krzyknęła jedna z nich.

Ściśnięłam mocno dłoń Jacoba, gdy szliśmy między samochodami. Mogłam powiedzieć, że chłopak starał się zachować spokój. Cała sytuacja nie mogła się skończyć dobrze.

-Jesteś tak brzydka, że ja nawet nie chce zdjęcia - zawołała inna. - Denerwuje cie to? Będziesz płakać? - celowo mnie dręczyła i próbowała nas sprowokować.

-Zostawcie nas proszę w spokoju - powiedziałam, rozglądając się za samochodem.

Nagle jakoś telefon znalazł się przed moją twarzą.

-Przywitaj się z moim przyjacielem!

Pochyliłam głowę i szłam dalej.

-Przywitasz się? - dopytała.

Jacob wyciągnął rękę i odsunął telefon, który aż wypadł dziewczynie z ręki. Upadł, ale się nie roztrzaskał.

-Jesteś suką! - krzyczeli za mną, gdy w końcu znaleźliśmy samochód i praktycznie wskoczyliśmy do środka.

Jacob szybko odjechał.

***

Hejka wszystkim ❤️.
Dzisiaj pojawiam się z propozycją Opowiadania autorstwa gigaiga07. Jest to pierwsza książka (początek), więc jest tam trochę błędów, ale kto ich nie popełnia? 😘❤️

99 Skinny Adopted by 5sos TŁUMACZENIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz