Rozdział 70

196 5 0
                                    

Chce otworzyć oczy, ponieważ słyszę jakieś pikajacę maszyny. Otwieram oczy, ale oślepia mnie światło, dlatego szybko zamykam oczy starając się otwierać je powoli. Czy ja jestem w szpitalu? Otworzyłam oczy, w sali jest mój brat, mąż i moi przyjaciele, którzy​ są za szybą. Co jest ze mną? Umieram? Nic nie pamiętam. Jedyne co to nowina o ciąży Ani, a potem ja wstaję i tracę przytomność. Chcę ruszyć moją ręką, ale czuję pewien ścisk na mojej prawej dłoni, dlatego zaczynam nią delikatnie ruszać.

- Vera? - mówi Louis - Obudziłaś się. Dobrze się czujesz? - pyta z oczami pełnymi troski, łzami i szczęścia.
- Co mi jest?
- Nie wiadomo. Zemdlałaś. Harry budź się. Twoja siostra się obudziła.
- Co? Vera siostrzyczko dobrze się czujesz?
- Tak. Ile spałam?
- Cały wieczór i noc. Jest teraz trzynasta.
- Popsułam wczorajszą kolacje.
- Nie.
- Dzień dobry. - mówi wchodząc do sali lekarz - Jak się pani czuję?
- Dobrze. Panie doktorze co mi dolega?
- Mam dla pani dobrą i złą wiadomość.
- Niej pan nie żartuje. Czuję się teraz jakbym była w jakimś filmie gdzie zawsze jest dobra i zła wiadomość.
- Niestety to nie bajka. Którą pani chce znać jako pierwszą?
- Dobrą. - mówię, a chłopaki trzymają mnie za dłonie.
- Dobra jest taka, że jest pani w siódmym tygodniu ciąży.
- Jezu będę wujkiem. - krzyczy Harry, a nasi przyjaciele chyba to usłyszeli, bo także zaczęli się cieszyć.
- Będziemy mieć dzidziusia. - mówi Louis całując mnie w czoło.
- A ta zła?
- No właśnie. Jest podejrzenie u pani raka. - mówi, a ja zaczynam płakać.
- Słucham?! Jak to rak? Chyba pan sobie żartuje! Gdzie to cholerstwo jest?
- W kości. Dokładnie w ramieniu. Musimy to jak najszybciej operować. Tylko jest wtedy zagrożenie ciąży.
- Ratuje dziecko i nie ma żadnego ale.
- Musimy zrobić szczegółowe badanie żeby wiedzieć czy aby na pewno był rak.
- To dlatego zemdlałam?
- Ciąża i nowe wiadomości, które pani otrzymała spowodowały omdlenie.
- Czy zagraża coś życiu dziecka?
- W tym momencie trzeba wszytko sprawdzić. Jeśli okaże się, że rak jest niegroźny usuniemy go, a później po porodzie będzie miała pani chemię.
- Czyli dziewięć miesięcy w tył? - pytam.
- Tak, ale to nie zagrozi pani życiu. Zostawię państwa samych. Czy pozwolić gościom wejść?
- Proszę im powiedzieć, żeby dali spokój na jakąś godzinę. - mówi Harry.
- Harry daj spokój. Niech wejdą. - mówię.
- Musisz trochę odpocząć. - mówi Louis.
- No dobra. - mówię - Niech przyjdą później.
- Dobrze. W takim razie proszę odpoczywać. - lekarz mówi i wychodzi.

Gdy lekarz wyszedł rozpłakałam się. Nie wierzyłam, że to mnie spotkało, kiedy mogę być szczęśliwa.

- Kochanie przestań płakać. Damy radę. - zaczyna mnie przytulać Louis.
- Siostra dasz radę. Jesteś silna, masz nas. Patrz ile osób czeka na ciebie, rodzina, fani. Wszyscy się o ciebie martwią.
- Louis pamiętaj. Dziecko jest najważniejsze. Jeśli mi się coś stanie ono ma przeżyć.
- Nie pieprz głupot. Nie umrzesz. Zrobimy wszystko​ co się da.
- Harry pamiętaj jeśli coś mi się stanie dziecko ma przeżyć.
- Dobrze. Zrobię tak jak mówisz. Ale pamiętaj zrobimy wszystko abyś wyzdrowiała. I przestań myśleć o śmierci.
- Wiecie co. Moja babcia, gdy miałam dziewięć lat zachorowała na raka przewodów żółciowych. Poszła do szpitala w moje urodziny. Miałam wtedy najgorsze urodziny w życiu. Przepłakałam cały dzień, że Bóg zabiera mi babcię. Dawali jej wtedy trzy miesiące życia. Leczyła się, jednak co roku miała nawroty. Po niecałych trzech latach męki umarła. Dokładnie dziesięć dni przed świętami. Kochałam babcię bardzo mocno. Była dla mnie najważniejszą osobą w życiu i nadal nią jest. Nie poddawała się, ale wiedziała, że nie wygra tej walki. Dlatego sama wiem, że nie uda nie się wygrać tej walki.
- Będziesz żyć. Pamiętaj moje słowa zawsze. - mówi Louis i obydwoje trzymają mnie za ręce.
- Może wejdą? - mówi Harry wskazując na naszych przyjaciół, którzy stali przy drzwiach, ja jedynie skinęłam głową, a Harry podszedł do drzwi i zaprosił resztę do sali.
- Co ci jest?! - pyta, ale można powiedzieć, że krzyczy Niall, Ania i Zayn.
- W ciąży jestem. - mówię i delikatnie się uśmiecham.
- To cudownie. Będziemy razem chodzić na spacery z wózkami, na zakupy po ciuszki. - rozmarzyła się Ania.
- Ale jest coś jeszcze prawda? - pyta poważnie Zayn.
- Nie... Tak. - mówię.
- Tak czy nie!? - pyta Liam.
- Może ja to powiem? - pyta mój mąż.
- Nie ja powiem Lou. Jaa... Jestem chora.
- Masz gorączkę? - pyta Gigi.
- Nie... Ja mam r...- nie pozwolił mi dokończyć nie kto inny jak Niall.
- Masz raka?! - pyta zdziwiony.
- T...Tak.
- Jak to? - pyta Camila.
- Geny.
- Kto u was miał raka? - pyta mnie i Harry,ego, Cheryl.
- Tata. - mówi Harry - Zachorował jakiś czas po tym jak okazało się, że Vera nie żyje.
- Żeby wszytko było dobrze. - mówi Zayn.

Zaczęliśmy rozmawiać na różne inne tematy, o wiele ciekawsze niż moja choroba. Czas nam zleciał bardzo szybko. Na noc został mimo mojego oporu ze mną Louis. Chciał czuwać przy mnie. Reszta poszła dopiero po dwudziestej. Zasnęłam chociaż nie mogłam długo zasnąć.

My New Brother ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz