Rozdział 64

999 26 3
                                    

7 miesięcy później

- Dzisiaj idę na kolację z Louisem. - informuje moją przyjaciółkę.
- Masz co założyć?
- Tak. Myślałam nad sukienką tą do ziemi, ale nie wiem.
- Ta różowa z czarną górą?
- Tak i do tego kremowe szpilki.
- To dzwonię do Lou żeby zrobiła ci fryzurę i makijaż.
- Zadzwoń, może mnie wesprze. - dziewczyna wzięła telefon i zadzwoniła do Lou.
- Będzie za godzinę, ponieważ musi pojechać do domu po małą.
- Ok.

Po godzinie przyjechała Lou. Zrobiła mi bardzo szybko makijaż, którego muszę się nauczyć, bo jest boski. Włosy o kolorze szaro-niebieskim najpierw zakręciła, a potem spięła w koka, zostawiając kilka kosmyków. Ubrałam się w przygotowaną sukienkę i buty.

- Pięknie. - mówię - Dziękuję.
- Nie ma za co. To moja praca. - śmieje się dziewczyna - Dobra ja już się zbieram.
- Narazie.
- Pa dziewczyny.

Dziewczyna poszła, a ja jeszcze spakowałam telefon do kopertówki. Ania poszła na dół do Nialla, bo oczywiście wszyscy są u nas. Ja już schodzę na dół. Gdy mnie usłyszeli wszystkich oczy zostały skierowane w moją stronę.

- O mój boże! - woła Harry.
- Kurde. Co to za impreza Louis? - pyta Liam.
- Idziemy na kolację. Ślicznie wyglądasz kochanie w tej sukience.
- Idziemy?
- Tak. Narazie wszyskim! - mówi Lou i wychodzimy.

Do restauracji dojechaliśmy w ciągu pół godziny. Kelner zaprowadził nas na taras, gdzie był jeden stolik przeznaczony tylko dla nas. Zamówilismy jedzenie. Rozmawialiśmy cały czas, Louis był dzisiaj troszeczkę inny niż zwykle. Gdy dostaliśmy jedzenie Louis poprosił jeszcze o szampana.

- I jak smakuje ci? - pyta Louis.
- Tak. Przepyszne. A twoje?
- Zjadliwe. - śmieje się Tomlinson.
- Ale jesteś marudny. To najlepsza restauracja w Los Angeles.
- Wolę jak ty gotujesz. Robisz lepsze jedzenie.
- Ja? - pytam z niedowierzaniem - Ostatnio przypaliłam sos, który jadłeś z Harrym, a potem marudziliście, że czujecie spaleniznę.
- Ale to tylko raz, a tak to świetnie gotujesz.
- Dziękuję kochany jesteś.
- Poczekaj chwilę. Idę zamówić deser dla nas.
- Ja już nic nie zmieszczę Lou.
- Czyli lody?
- Niech ci będzie.

Louis podszedł do kelnera i zawzięcie rozmawiali. Chłopak przyszedł po 10 minutach rozmowy.

- Co tak długo?
- Kelner chciał żebym jeszcze coś domówił, ale nam już nic nie potrzebne. - mówi dziwnie się zachowując.
- Coś się stało? Dziwnie się zachowujesz.
- N-n - chciał coś powiedzieć, ale kelner podszedł z naszymi lodami czekoladowo- śmietankowymi.
- Louis co się dzieje?

Nie reaguje tylko klęka przede mną i wyjmuje coś z kieszeni.

- Czy ty uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - śliczny diament świeci się w świetle świeczek.
- Boże, Louis. Oczywiście!! - chłopak nakłada mi pierścionek na rękę i podnosi mnie na rękach kręcąc się wokół.
- Jak ja się cieszę. Wreszcie będę miał żonę!! - staje w miejscu.
- A ja męża. - mówię i się całujemy.

Zjedliśmy nasze lody i wyszliśmy. Pojechaliśmy do domu.

- Chodź tu moja narzeczono. - wchodzimy do domu.
- Wreszcie! - wita nas Harry - Myślałem, że zostałaś na noc u Louisa i, że będę wujkiem.
- Już niedługo stary. - mówi mój narzeczony, a ja patrzę na niego ze zdziwieniem.
- Jesteś w ciąży?! Przecież ty nie możesz. Nie teraz!! - woła Harry latając po przedpokoju, gdzie doszli Niall, Camila i Ania.
- Nie jestem w ciąży Harry! - wreszcie przestaje latać tylko patrzy na mnie.
- To co??
- Louis oświadczył się mi.
- O mój boze! Gratulacje dla was. - wołają.
- Dziękujemy.
- A kiedy ślub? - pyta Ania.
- Już chcesz żebym była żoną i matką?
- Tak. Wtedy będę miała twój pokój.
- Raczej nie, bo Harrego dzieci tam będą spały. - mówiąc to patrzę na niego, a on spogląda na mnie jak na kosmitkę.
- Harry czy my o czymś nie wiemy? - pyta Niall.
- Jak na razie nie spodziewamy się dziecka. A ty droga - zwraca się do mnie - będziesz miała w tym domu zawsze swój pokój.
- A twoje dzieci gdzie będą mieszkać?
- Zobaczysz. - mówi śmiejąc się.
- Może gdzieś pojedziemy? - pyta Camila.
- Świetny pomysł. Vera znajdzie sobie jakąś sukienkę na ślub. - szczerzy się Louis.
- A my już planujemy wesele? - pytam.
- No wiesz myślę, że tak za pół roku staniemy na ślubnym kobiercu.
- Co!? - pyta Harry.
- No wiesz Harry chciałbym mieszkać z Verą u mnie w domu.
- Czyli najmłodsza z rodu Styles stanie na ślubnym kobiercu? Ja na to nie pozwolę. Ja muszę być pierwszy albo Gemma.
- Harry braciszku spokojnie. A ja idę już spać, bo jestem zmęczona.
- Dobranoc Ronnie. - mówi Harry.
- Dobranoc.

Poszłam do swojego pokoju. Wzięłam swoją piżamę i poszłam się wykompać. Zrobiłam sobie długą, odprężającą kąpiel. Po wszystkich czynnościach wyszłam z łazienki i położyłam się w łóżku. Zasnęłam po chwili.

My New Brother ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz