Rozdział 66

1K 26 7
                                    


Sierpień 2020

Już jutro jest ślub. Bardzo się stresuje. Jesteśmy z Louisem tu już od miesiąca. Moja sukienka wisi w szafie, aby Louis nie widział jej.

Teraz jedziemy na salę sprawdzić czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Paparazzi jeździ za nami robiąc wiele zdjęć. Louis, ja i Harry jedziemy autem, który kupiłam dwa tygodnie temu.

- Kochani stresujecie się? - pyta Harry, który siedzi z przodu z moim przyszłym mężem.
- I to bardzo. - mówię w tym samym czasie co mój ukochany.
- Ja też się stresuje, chociaż nie mój ślub. Dobrze, że msza będzie prowadzona po polsku i angielsku. Nasze rodziny będą rozumieć.
- Harry ja na swoim weselu poznam dużo ludzi. Czy to nie jest dziwne? Poznam rodzinę Anne i naszego biologicznego ojca. Szkoda, że jego nie poznam.
- Ja go pamiętam. Był dobrym człowiekiem. Po niby śmierci naszej siostry tata po jakimś czasie rozchorował się na raka. Walczył tylko pięć miesięcy. - mówi, a my wszyscy w aucie płaczemy - Kocham go. Cieszę się, że mama znalazła sobie kogoś innego. Robin jest kochanym człowiekiem. Kocham go, ale ojca no wiesz sama.
- Wiem. Wieść o tym, że jesteś moim biologicznym bratem była dla mnie dziwna? Zaskakująca? Nie umiem tego określić. Ale ja czułam, że jestem z tobą jakoś spokrewniona.
- Wysiadamy kochanie. - mówi Lou parkując przed salą.
- Chodźmy.

Wyszłam z auta, a chłopaki wzięli mnie za ręce i poprowadzili mnie na salę. Sala była pięknie przygotowywana. Wszytko było białe, róże, goździki i wiele innych kwiatków będzie w odcieniach delikatnego różu. Za naszym stołem jest kończony napis Mr&Mrs Tomlinson robiony z róż. Stoły są okrągłe przy których będzie siedzieć po dziesięć osób.

- Boże ile tego. - mówi wymachując rękami Harry.
- Stary jak ty będziesz się żenić to też tak będzie.
- Fajnie. A gdzie będziemy tańczyć?
- Tutaj będzie parkiet i będziemy tańczyć.
- Będzie pięknie jest. A teraz jedziemy do kościoła.
- Zmeczyłeś się? - pytam.
- Nie, ale muszę jeszcze coś załatwić.
- A co takiego? - dopytuje Louis.
- Nie ważne. A co z orkiestrą? Przecież to polsko-angielski ślub.
- Będzie DJ.
- A będą te wasze piosenki weselne? No te takie "a teraz idziemy na jednego..."? - pyta Harry.
- Będą Harry. - śmieje się - Skąd ty te piosenki znasz?
- Słuchało się to i owo. - mówi śmiejąc się.
- Dobra chodźmy.

Pojechaliśmy od razu pod mój ukochany kościół. Spowiedź już odbyła się wczoraj, a dzisiaj idziemy sprawdzić jak idą przygotowania. Środkiem kościoła idzie biały dywan z naklejkami naszych inicjałów w kolorze różowym. Każda ławka jest ozdobiona żywymi kwiatami i materiałem. Na ołtarzu jest ustawione kilka bukietów z róż w kolorach czerwonym, różowym i białym. Gdy już wszytko sprawdziliśmy pojechaliśmy do domu rodziców.

- Wszystko gotowe? - pyta mama z Anne, gdy usiadłam w salonie razem z moją przyjaciółką, siostrą i od jutra szwagierką.
- Tak. Jeszcze na sali kończą, ale jest pięknie.
- Vera mogę auto? - pyta Harry, który wszedł przed chwilą do salonu.
- Tak. Tylko wróć cały i zdrowy.
- Spokojnie jak na wojnie. Narazie.
- Pa.
- Kto będzie ciebie malował i robił fryzurę? - pyta Anne.
- Lou, powiedziała, że jak potrzebuje fachowej ręki to mi pomoże. Ja sama nie chciałam prosić nikogo obcego.
- Zawsze mogłaś wziąć mnie. - mówi Lottie.
- Wiem, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
- A wieczór panieński miałaś? - pyta Anne.
- Tak. Miałam go przedwczoraj.
- Przecież ci mówiłam mamo. - mówi Gemma.
- A no tak.
- Drogie panie zapraszamy na obiad. - do salonu wszedł Louis z Niallem.
- Gdzie jest nasze młodsze rodzeństwo? - pyta Lottie.
- Na górze już się ubierają, Kuba też.
- W takim razie chodźmy. - mówię.

Ubralismy się wszyscy i pojechaliśmy na miasto na obiad. Z nami nie było tylko Harrego. Oczywiście będąc w restauracji nie ominęło się bez zdjęć i autografów, ale ja już się do tego przyzwyczaiłam, ale moja przyjaciółka nie. Po zjedzeniu obiadu pojechaliśmy do domu. Pojechałam z dziewczynami do kosmetyczki, aby zrobić paznokcie.

- Jakie pani sobie dzisiaj życzy? - pyta mnie kobieta w młodym wieku.
- Hmm coś delikatnego.
- Proponuje pani bezbarwny róż i cyrkonie od Swarovskiego
- To takie poproszę i może trochę je przedłużamy.
- Oczywiście.

Trzy godziny spędzone u kosmetyczki minęły nawet szybko. Zrobiłam sobie manicure, pedicure i jakieś maseczki na twarz. Dziewczyny także robiły się na bóstwo. Wróciliśmy do domu była 20 dlatego poszłam przygotować się do snu i do jutrzejszego dnia.

My New Brother ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz