Rozdział 79

102 4 0
                                    

Pobyt naszych gości szybko minął. Byliśmy już tydzień w Indiach, a teraz już jesteśmy trzeci dzień w Turcji. Mamy i tata z Kubą są zachwyceni wszystkim dookoła, ja z Louisem też, bo krótko tutaj byliśmy. Wczoraj spotkaliśmy się z Safak, a dzisiaj idziemy na spotkanie z Tolgahanem. Anne, mama i tata powiedzieli, że zostaną w hotelu, bo chcą trochę posiedzieć przy basenie. Natomiast Kuba chciał się spotkać z mężczyzną, gdyż jak się widzieli to go polubił. Dzisiaj jestem ubrana w jeansowe ogrodniczki i biały crop z napisem bad girl, do tego czarno białe vansy i torebka gumowa. Moje już z odrostami szaro niebiesko różowo fioletowe włosy mam związane w dwa warkocze.

- Na pewno bierzesz Taylora? - pyta mama.
- Tak. Wiesz Tolgahan jeszcze nie widział małego, a bardzo chce więc biorę go.
- Dobrze. Kuba masz się pilnować siostry bo mu zginiesz.
- Taaa, luz mama nie mam pięciu lat.
- Wiem, ale powtarzam ci nie wariuj i nie zachowuj się jak małe dziecko.
- Dobra mama.
- My już spadamy. Bawcie się dobrze leniuchy. - mówię i w czwórkę wychodzimy.
- Wchodźcie do auta, a ja zapne młodego. - mówi Louis gdy podeszliśmy do wypożyczenego siedmio osobowego range rovera.
- Kuba pilnuj Taylora. - mówi Louis gdy zapiął nosidełko.
- Tomlinson za kogo ty mnie uważasz? Ja mu tu jak coś to zabawki dam, albo chipsy.
- Bez chipsów kochany. - mówi Louis wchodząc na miejsce kierowcy - Dobra jedziemy.

Po pół godzinie jesteśmy w umówionym miejscu czyli w kawiarni w której spędziliśmy kiedyś dużo czasu. Gdy weszliśmy do kawiarni mężczyzny nie było. Usiedliśmy w kącie, by nie przeszkadzać innym, gdyż Taylor może płakać. Zamówiliśmy Kubie sok natomiast my czekaliśmy jak przyjdzie Tolgahan i zamówimy coś razem.

- Cześć. Przepraszamy za spóźnienie. - Tolgahan z Almeda podeszli do nas.
- O cześć. Dawno się nie widzieliśmy. - mówię. I przytulam dziewczynę, a później przyjaciela.
- Ale wyrosłeś Kuba. - mówi Tolgahan - O jaki piękny junior. Wreszcie cię poznałem kochany.
- Kochana, a jak ty się czujesz? Bo Tolgahan mówił, że byłaś chora i tak dalej.
- Już wszytko dobrze. Badania kontrolne muszę robić, ale czuję się dobrze.
- I ja to rozumiem. - mówi Tolgahan - Trzeba korzystać z życia póki można.
- Bez przesady. - śmieje się Louis.
- A wy jak? Po ślubie już tyle, a dziecka nie macie. - mówię.
- Tak jakoś. - mówi Almeda.
- Poprostu nie udaje się nam. - mówi mężczyzna.
- Dacie radę. Wierzę w was. Jak się nie uda przyjedźcie do Częstochowy i pomodlicie się. Mojej mamy przyjaciółka, która też starała się z mężem pojechała na Jasną Górę i pół roku później była w ciąży.
- A no tak. Słyszałem to.- mówi Louis.
- Byliśmy już tam. - mówi Almeda.
- Ja coś czuję, że niedługo będziecie mieli swoje. - uśmiecham się.
- Dobra, co tam u was jeszcze?
- U nas jak narazie spokojnie. Niedługo będę modelką, piosenkarką, projektantką, matka i żoną na raz. - mówię, a Louis przewraca oczami.
- Widzę, że kariera się rozkręca. - mówi Tolgahan.
- Weź. Teraz zamiast siedzieć z małym będzie pracować. - mówi Louis.
- Ale są plusy. Robię z Kylie kolekcję ubrań dla rodzin. Będę starała się, żeby te koszty nie były też wysokie tych produktów, by ludzie mogli kupować. Mamy też nowe kolory i opakowania pomadek stworzyć. Także będzie tego. Jeszcze tyle tych ofert bycia modelką. Chcę zacząć nagrywać płytę, ale widzicie jak jest. Jeszcze brakuje mi występowania w filmie, albo czego innego.
- Zawsze można spróbować. - śmieje się Almeda.
- Tak. Tylko gdzie w tym wszystkim rodzina? - mówię - Zrobię tą kolekcje z Kylie. Jak się uda to może sama coś takiego stworzę. Wtedy będę miała trzy może cztery sklepy na cały świat.
- Lubisz projektować? - pyta Almeda.
- Miało się to i owo w zeszytach. - mówię.
- Nigdy mi nie mówiłaś kochanie. - mówi Louis przytulając mnie.
- Vera mogę iść po sernik? - pyta Kuba.
- Poczekaj zaraz ci zamówię. - mówi Tolgahan i podchodzi do kelnera.
- Już zaraz będzie. - mówi siadając przy stoliku.
- W ogóle to ile tu jeszcze zostajecie? - pyta Almeda.
- Cztery dni nam zostały. W niedzielę lecimy do Włoch.
- Oj pięknie jest we Włoszech. - mówi Tolgahan.
- Wiem. Moja babcia często z pracy jeździła. Zresztą też jak były koncerty to tam przyjeżdżaliśmy. Jest ciepło i jest dużo wody. - zaczynam się śmiać, a po mnie mój brat i reszta.
- Mogę małego na ręce? - pyta Tolgahan.
- Pewnie.
- Może zrobimy sobie z małym zdjęcie kochanie? - proponuje Almeda.
- Pewnie. - mówi turek.
- Już wam robię. - dostaje ich telefony i robię zdjęcia dwoma telefonami.
- Jeśli mogę to chce też sam z Taylorem. - mówi Tolgahan - Nie wiadomo kiedy się spotkamy, a musze mieć pamiątkę.
- No pewnie.
- Ja też chcę. Będę miała co wstawić jeśli się zgodzicie.
- Weźcie tak nie gadajcie. Możecie wstawić zdjęcia jakie chcecie. I tak już niestety cały świat widział małego, bo te paparazzi są wszędzie.
- Ja to się boję chodzić ubrana byle jak po domu.
- Weź masakra jakaś.
- U nas w domu ostatnio była jakaś baba z polsatu i chciała przeprowadzić z mamą i tatą wywiad ale mama w końcu ją wywaliła z domu bo nie mogła słuchać jak ta baba o wszytko się pytała.
- Serio? Mama nic nie mówiła.
- Często tak macie Kuba?
- Minimum raz w tygodniu.
- Louis trzeba im kupić ten dom.
- Spokojnie. Zajmiemy się tym jak wrócimy z wakacji.
- Ej pamiętajcie że chce mieć duży pokój z balkonem i chociaż z prywatną łazienką.
- I jeszcze zapas chipsów na całe życie? - pyta Louis.
- Taaak. Ty to wiesz co dla mnie najlepsze. - mówi Kuba a wszyscy się już śmieją,nagle dostaję wiadomość od mamy żeby wracać bo Anne się źle czuje, a nie mają tabletek na ból głowy, a języka tureckiego nie znają i nie mogą się dogadać.
- Hmm mogę was o coś poprosić? - pytam.
- Tak?
- Anne głowa mocno boli i musimy się zbierać. Ale muszę kupić jej tabletki na ból głowy a rodzice tureckiego nie znają i nikt ich nie rozumie. Zresztą oni ledwo angielki znają także masakra.
- Spokojnie. Tu niedaleko apteka jest zaraz przyjdę.
- Dzięki.

Almeda poszła natomiast my zaczęliśmy się zbierać. Wsadziłam i zapiełam małego w nosidełku. Kuba dokończył swoje jak i moje ciastko bo miał dużą ochotę na słodkości. Wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy w stronę samochodów. Po dziesięciu minutach przyszła kobieta, oddałam jej pieniądze i pożegnaliśmy się z nimi i odjechaliśmy do hotelu. Dałam Anne leki i poszłam na hamak który mieliśmy na balkonie.

- Widzę kochanie że zmęczona jesteś.
- Tak. Jestem.
- Powiedz mi czy coś wyczekiwanego przeze mnie przez dłuższy czas będzie dzisiaj spełnione?
- Hmm. Zależy co.
- Na przykład wolny pokój z tobą. Taylora zaniesiemy mamie twojej bo chciała go na noc.
- Nie no przecież tyle pomieszczeń tu. Zawsze możemy iść do łazienki. -mowie pewna.
- Ooo ostra gra dziś?
- Zależy co masz w planach. Ja mam tylko porządną kąpiel i masaż.
- Jestem za tym wszystkim ale dla mnie też coś więc wiesz.
-Oh dobra robota co chcesz dzisiaj. - mówię i idziemy do łazienki na długą kąpiel.

My New Brother ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz