Rozdział 73

123 5 0
                                    

*4 miesiące później

- Louis!!!!
- Co?!
- Wody....wody mi odeszły.
- Już chwila biorę torbę i jedziemy.
- Louis torba od trzech tygodni w aucie weź pomóż mi dojść do auta.
- Już lecę.

Louis po chwili przybiegł do sypialni, wziął mnie na ręce i zeszliśmy na dół. Zamknął dom na zamek i odjechaliśmy. W szpitalu byliśmy już po 5 minutach. Tak Louis. Chyba wszystkie przepisy drogowe złamał. Gdy weszliśmy lekarze się mną zajęli. Po kilku godzinach męczarni urodziłam zdrowego chłopca. Louis podczas porodu nawet nie zemdlał natomiast Harry tak. Co jest z tym chłopakiem? Oczywiście wszyscy do szpitala przyjechali, bo jakże by inaczej. Trzeba zobaczyć drugiego juniora Tomlinson. Ania urodziła miesiąc temu małą Amandę. My zdecydowaliśmy się, że nasz synek będzie miał na imię Taylor.

Od jutra zaczynam chemię. Dziś mogłam przytulić mojego synka, ale niestety przez następny czas nie będę mogła.

- Harry bądź cicho Taylor śpi.
- Boże czemu daliście małemu imię Taylor? Od razu kojarzy mi się z nią. Z Taylor Swift.
- Nie przesadzaj. Vera chciała zresztą ja też.
- A jak miałam dać imię mojemu synkowi? - pytam z zaciekawieniem.
- Mhm.... Harry?... Nie to byłyby dziwne. - śmieje się - Może.... Clay?
- Mmmm nawet ładne. - mówię - Louis jeszcze nie mówiliśmy do małego Taylor. Z resztą nie wpisaliśmy w karty tego imienia.
- Serio Clay? Już wolę Tony.
- Nie. Dobra będzie to Taylor Clay Tomlinson. Ok?
- O wiele lepiej. - wszyscy zaczynają się śmiać przez co mały się obudził.
- Dajcie mi go. - mówię i Louis mi go podaje - Chodź tu malutki. - całuje go w główkę.
- Cześć. - weszła do sali Ania z Niallem.
- Hej. Jak tam? - pyta Niall.
- Na razie okej, chociaż jeszcze mnie boli tu i tam. - uśmiecham się do małego.
- Vera jeszcze kilka dni cię będzie boleć i przestanie. Sama to przechodziłam niedawno. - zaśmiała się.
- Od jutra zaczynam chemię. Cholera mega się boję. Co będzie z małym? Przecież nawet nie będę mogła mu dać pokarmu.
- Vera spokojnie. Będzie miał inny pokarm. A ty dzięki temu będziesz mogła normalnie żyć. - mówi Harry.
- Albo umrę za jakiś czas. - mówię kołysząc i patrząc cały czas na Taylora.
- Nie pierdol. - mówi Ania.
- Nie pieprz takich głupot. Już mam dosyć tego. Nie rozumiesz, że ta sytuacja nie tylko ciebie cholernie denerwuje?! - cholera mój mąż się zdenerwował - Veronica jeszcze raz to powiesz, a naprawdę się bardzo obrażę. Nie myśl sobie, że ja żyję z tym normalnie. Przechodzę to tak samo jak ty. - Louis wyszedł z sali.
- Coś ty narobiła? Vera już nie mów o tym. Patrz jak wszyscy się tym denerwują.
- Wiem... Przepraszam... Zawołajcie go.
- Idę. - mówi Harry - Przemyśl to wszystko. Wszyscy przechodzimy przez to samo, bo wszyscy cię kochamy.
- Przestań. Proszę. - mówię patrząc na śpiącego synka. Synka...jak to pięknie brzmi... Po dziesięciu minutach przyszli obydwoje, jednak do sali wszedł sam Louis, a Horany wyszły z sali.
- Lou...
- Jeśli masz mówić, że zaraz umrzesz i takie inne to wychodzę i jadę do domu spakować moje rzeczy i wyprowadzam się.
- Nie! Przepraszam.
- Mnie?! Za co?!
- Wiem, że martwisz się o mnie. Już nie będę nic mówić o mojej śmierci. Dobrze? Przestań się już na mnie denerwować.
- Na pewno kochanie?
- Na pewno mężu.

Louis przytula się do nas. Czyli już wszystko będzie dobrze? Czy w pełni wyzdrowieję? Tego nie wiem, ale będę się cieszyć każdym dniem spędzonym z moimi mężczyznami.

- A teraz daj mi go i połóż się spać.
- Nie jestem zmęczona.
- Powiedziałem coś? To wykonaj to. Masz się nie przemęczać. Ja jestem też rodzicem. - daje mu małego.
- Kochani my idziemy. Nie chcemy wam przeszkadzać. - mówi Niall.
- Dobrze. Dzięki, że przyjechaliście do nas.
- To ja też jadę. Robi się późno. Louis masz tu twoje kluczyki od auta. - Harry żegna się przytulasem i wychodzi.

Louis został ze mną do prawie północy. Ja położyłam się od razu spać. Od jutra zaczynamy chemię Veronica, życzę ci powodzenia. I zasnęłam...

My New Brother ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz