LVIII

280 22 11
                                    

            Parę dni po Nowym Roku w imię bezpieczeństwa Ministerstwo zorganizowało specjalne połączenie kominków, aby uczniowie nie musieli podróżować pociągiem. Uczniowie zaczęli powracać do Hogwartu, a na szóstoklasistów czekały zapisy na kurs teleportacji.

- Genialnie! – ucieszył się Ron. – Będziemy mogli podróżować po całym świecie w kilka sekund!

- To tak nie działa. – mruknęła Hermiona nie potrafiąc ugryźć się w język. - Im dalej chcesz się teleportować, tym bardziej prawdopodobne jest, iż się rozszczepisz.

Chłopak skrzywił się, bo jak zwykle musiała się wymądrzać, zaraz przywołał do siebie Lavender, która wskoczyła na niego, a Granger zrzedła mina. Harry miał dość ich przekomarzań, chciał, by wreszcie się pogodzili i znów w trójkę się dogadywali. Ruszył do dormitorium rozpakować kufer, nie miał tego dużo, bo do Nory wziął tylko część swojego dobytku. W oczy rzuciły mu się czekoladki leżące na jego pościeli. Oderwał karteczkę:

Od Romildy Vane dla Harry'ego Pottera.

Już chciał spróbować jednej, gdy przypomniał sobie słowa Hermiony sprzed miesiąca. Ostrzegła go wtedy, gdyż w łazience usłyszała młodsze Gryfonki mówiące o eliksirze miłosnym. Dał sobie spokój, w przeciwieństwie do Rona... Gdy tylko Harry ruszył na boisko, w końcu poważnie traktował bycie kapitanem, przyjaciel uciekł od Lavender do dormitorium. W oczy rzuciła mu się różowiutka bombonierka.

Czeekolaaada!

Pokłonił się Merlinowi i bez zastanowienia pochłonął większość zawartości opakowania, aż mu się w głowie kręciło. Pod nosem zaczął nucić Kociołek pełen gorącej miłości autorstwa Celestiny Warbeck. Ogarnęła go wszech obecna słodycz, potargał sobie włosy i pomachał do lustra. Doszedł do refrenu:

Przyjdź w mym kociołku zamieszaj,
A jeśli dobrze to zrobisz,
Na nic już więcej nie czekaj,
Bo nocą cię ktoś wynagrodzi.

- Odmarzły mi palce. – wytłumaczył się Harry, bo dosyć szybko wrócił z dworu. – Co ty..? Ron!

Rudowłosy odwrócił do niego głowę z rozmarzonym wspomnieniem. Cały świat tak szybko wirował, a w jego głowie wciąż wybrzmiewało jedno słowo:

Romilda, Romilda, Romilda...

- Zjadłeś je?!

- Daruj mi, kochany, bo jestem zakochany! – odparł zachwycony swoim kulawym rymem.

Harry zastygł.

- Hermiona miała rację. – szepnął.

- Muszę do niej iść! – Ron gwałtownie zerwał się z łóżka.

Slughorn, on na pewno coś poradzi.

                        Umówił się z nią na dwudziestą. Nadal nie wiedział, jak sprawdzić, czy ona odwzajemnia jego uczucia. Przecież jej nie spyta! To dopiero byłoby szaleństwo... Zastanawiał się czy powinien zmienić swoje zachowanie, by jakoś dać jej niewerbalnie znać, co i jak. Przeklinał swoje zerowe umiejętności społeczne, ale wolał przystać na zadbaniu o swój wygląd i popsikanie się perfumami, zamiast spytać o radę Blaise'a. Zabini często zmieniał partnerki, ciężko było je nazwać jego dziewczynami, bo do związków zazwyczaj nie dochodziło. Przez własną sytuację rodzinną, Draco zaczął zauważać więcej. Rozgryzł przyjaciela. Wiedział, jak bardzo chłopak narzekał na swoją matkę, która co chwilę zmieniała męży, a każdy poprzedni w podejrzany sposób tracił życie... Najwyraźniej Blaise nie miał po kim przejąć wzorców i nauczyć się utrzymywać romantyczne relacje, mógł co najwyżej wypowiedzieć się, jak zdobyć kogoś na kilka dni. Crabbe i Goyle wrócili z kolacji, a że Malfoy nie miał ochoty wdawać się z nimi w pogawędki kiwnął im tylko, a następnie ruszył na umówione miejsce spotkania.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz