XXIII

355 25 9
                                    

            Pół miesiąca szlabanów było już za nimi, głupie prace zamieniły się w jeszcze głupsze, niechęć do życia wzrosła; było ponuro i zimno. Umbridge wciąż miała się za bohatera ratującego całą szkołę i uczniów swoimi rygorystycznymi zapędami. Któregoś dnia wszyscy nieszczęśnicy zebrali się pół godziny po kolacji na zewnątrz zamku.

- Łapcie za łopaty! – zaśmiał się głupio Nott. – Macie do odśnieżenia całe błonie.

- Kolejna idiotyczna praca. Jutro rano z powrotem będzie pełno śniegu! – mruknął Colin.

- Ah! Zemsta płatków... - szepnęła poddenerwowana Luna.

- Co? – zaśmiała się Ginny.

- Te metalowe łopaty sprowadzą na nas straszliwą katastrofę! Nie można... To nasz koniec...

Rudowłosa zrobiła zeza, a jej przyjaciel z trudem powstrzymał śmiech. Lepiej było się nie mieszać w przekonania Krukonki... Wszyscy wzięli się za żmudną pracę, błonie były ogromne, a przez fakt, iż padał śnieg ich praca szła na marne. Ślizgoni siedzieli na ławce, lub przechadzali się i wtrącali złośliwe komentarze, aby jeszcze bardziej uprzykrzyć życie innym.

- Co, zdrajczynio, dziś nie masz dnia wolnego? Malfoy się tobą znudził? – odezwał się Ron.

Przewróciła oczami. No tak, jeszcze mu nie przeszło. I nie zapowiadało się na poprawę.

- To, że ty jesteś ograniczony nie znaczy, że ja też muszę być.

- Co? – zapytał dowodząc tym swój wysoki poziom intelektu.

- On nie jest potworem.

- Pewnie, broń go! Za to ty jesteś potworem. Brzydzę się tobą. – wysyczał. Nie przypominała sobie go bardziej obrażonego na nią.

- Ron, wystarczy.

- Nie, Hermiono! Malfoy wyzywał cię od szlam, a ona się teraz z nim umawia!

- Nie umawiam się z nim!

- Co to za pogaduszki? - zaskrzeczał Montague. – Wracajcie do pracy!

Rozłączyli się i młodsi Gryfoni znów zostali sami. To znaczy Colin i Ginny, bo Luna głaskała śnieg.

- To nic złego, że z nim gadałam! – posłała mu wyczekujące spojrzenie, ale nic nie powiedział, co tylko podsyciło jej złość. – Halo?!

- Musisz zrozumieć brata, on się martwi...

- A co takiego Malfoy mi może zrobić?

- On nie jest zbyt...ee...

- I ty, Brutusie?

- Pomyśl, co by ci zrobił Ron, gdyby się dowiedział o sama wiesz czym.

Znów to wspomnienie. Czy kiedykolwiek zapomni? Mimowolnie spojrzała w stronę blondyna. Siedział znudzony na ławce i było widać, że nawet nie stara się udawać, iż słucha, co mówi do niego Goyle. Nic się nie działo, aż na pole nędzy wszedł ktoś, kto ani nie należał do Brygady Inkwizycyjne, ani też nie odbywał szlabanu, był jednak na tyle szalony, by z własnej woli wyjść późnym wieczorem na spacer.

- Co tam, frajerzy? - wydarł się Zabini.

Spojrzeli na niego osowiale.

- Ale emocje, wow, widzę, że macie mnóstwo energii. – westchnął ironicznie. – Znudziliście mnie. Weasley!

- Zabini?

- Kolejny twój chłopak ze Slytherinu? – spytał Creevey.

- Żebyś wiedział. – zachichotała.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz