XXXVI

338 24 16
                                    

                          Była niemal pewna, że pomysł Blaise'a wcale jej się nie spodoba, ale jak już żyć to żyć.

- Ubierz. – podał jej dużą, czarną bluzę.

- Będziemy napadać na bank Gringotta? – zaśmiała się zakładając ją.

- Idziemy do mojego dormitorium. – odparł.

- Zwariowałeś? Chcesz, żeby mnie tam zabili?

- Dlatego przyniosłem ci bluzę z kapturem, mądralo. – pokazał jej język.

- To jest idiotyczny pomysł. – syknęła. – Nie możemy być gdziekolwiek indziej.

- Nie. – uparł się. - Pozbyłem się wszystkich z pokoju, Draco myśli, że chciałem być dla niego miły i sprawić, by nikt mu nie przeszkadzał. On ogólnie uwielbia być sam. Ale... uwaga, uwaga, wejdziesz tam ty i wyjaśnicie sobie sprawy.

- Nie ma mowy.

- Wiedziałem, że będziesz się stawiać. – przerzucił rudowłosą przez ramię bez żadnego problemu ruszył. – Anguis in herba. – podał hasło.

Ślizgoni byli zajęci sobą i nawet nie zaprzątali sobie głowy interesowaniem się dziwną sytuacją, jaką było przemycanie Gryfonki do dormitorium chłopaków z piątego roku.

- Masz przewalone, Zabini.

- Ty masz przewalone, nie ja będę z Malfoy'em gadać. – zachichotał.

Uderzyła ją fala gorąca. O czym będzie miała z nim rozmawiać? To on ma jakiś problem i wyraźnie dał jej do zrozumienia, iż nie zamierza się nim dzielić. Choć wiedziała, że musi to z niego wydusić, nie przychodził jej do głowy żaden sposób.

- Powodzenia, mała.

Otworzył drzwi, dosłownie wrzucił dziewczynę do środka i dzięki magii sprawił, iż drzwi dało się otworzyć jedynie od zewnątrz przez niego we własnej osobie. Rozejrzała się po pokoju, ale nikogo w nim nie było, sam wystrój zabierał dech w piersi. Herby Slytherinu, ciemnozielone, bogate baldachimy, ozdobne, szare dywany, zdobiony żyrandol i pochodnie nadające mrocznego klimatu. Nic jednak nie było tak widowiskowe, jak ,,pejzaż" za oknem. Przesunęła zieloną zasłonę, by w pełni móc zobaczyć wodę z jeziora. Niestety było ciemno, wpatrywała się i wpatrywała, ale ciężko było cokolwiek zobaczyć, lecz nagle gruba ryba przepłynęła dosłownie przed jej oczami, tak znienacka, że dziewczyna odskoczyła wystraszona. Usłyszała patetyczny śmiech, więc się obróciła, a jej oczom ukazał się pół nagi Malfoy. Ręcznik o srebrnym kolorze miał owinięty wokoło pasa, a włosy wycierał drugim, takim samym. Zrobiło jej się gorąco, szybko zrozumiała, że brał kąpiel w łazience przydzielonej ich pokojowi, a nie tej należnej prefektowi. Nawet nie usłyszała kiedy wyszedł, ani nie wiedziała jak długo ją obserwował.

- Życie ci niemiłe, Weasley?

- Żebyś wiedział.

- Nie pomogę, ale mogłabyś już wyjść, bo chciałbym się ubrać.

- No, tak...tylko, że drzwi, one są zamknięte. – speszyła się.

- To trzeba je otworzyć. – nacisnął na klamkę, ale nic to nie dało. Przewrócił oczami zirytowany. – Niech zgadnę: Zabini.

Kiwnęła głową.

- Z powodu...

- Draco, nie wiem, co cię męczy, ale chcę się dowiedzieć. – wypaliła z grubej rury i to był błąd.

- Merlinie daj mi siłę, bym jej nie udusił. – warknął. – Weasley, ja mam cię dość. Dość, słyszałaś? Nic sobie nie mamy do wyjaśnienia, moje sprawy to moje sprawy!

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz