XLVIII

283 24 7
                                    

            W bibliotece była kolejka, jakiej Ginny jeszcze nigdy nie widziała, a co dziwiło ją jeszcze bardziej był fakt, iż wszystkie osoby były z jej rocznika. Stanęła na samym końcu i załamała głowę na ramieniu Colina.

- Co jest? – jęknęła.

- SUMy, kojarzysz?

- Ale to dopiero za...ileś tam, jest dwudziesta godzina nie będę liczyć.

Zaśmiał się, ale nie ciągnął rozmowy, jednak po pięciu minutach dziewczyna znów się odezwała, tym razem konspiracyjnym szeptem:

- Nie ma mowy, że będę stać w tej kolejce. Colin, mam plan.

Nie należała do cierpliwych osób. Pomysły miała czasami nie najgorsze, prześliznęła się pomiędzy uczniami mrucząc pod nosem ,,przepraszam", a oni patrzeli niezadowoleni.

- Młoda damo, jest kolejka. – oznajmiła Pani Pince.

- Wiem, niestety ja mam szlaban. – z jej ust brzmiało to niezwykle wiarygodnie. – Kojarzy pani na pewno Hermionę Granger, ona kocha czytać. W każdym razie, ona mnie pilnuje podczas szlabanu i kazała mi przynieść kilka książek, które będą potrzebne nauczycielom na jutrzejsze lekcje.

- No tak, to weź, co potrzebujesz.

- Dziękuję. – uśmiechnęła się uroczo.

- ...i panienko, na przyszłość zasady nie są po to, by je łamać.

Mina trochę jej zrzedła słysząc, ów pseudoksiążkową sentencję, jak zwykle pani Pince musiała zadbać o edukowanie młodych ludzi dając im ,,rady".

- Zapamiętam.

Colin niemal podskoczył, gdy zobaczył sukces przyjaciółki.

- Teraz, gdy już oszczędziłam na stania w kolejce, pójdę wziąć kąpiel, a ty zrób za mnie transmutację.

- Nie ma mowy!

- Jejku, przynajmniej zaznacz mi strony. – posłała mu buziaka i pobiegła w swoją stronę.

Otóż Ginny Weasley zasługiwała na medal, puchar, order...cokolwiek. Sprawa miała się wspaniale, jej kochany braciszek, który magicznym trafem był prefektem, mówił też przez sen, a to z kolei dało się wykorzystać. Zakradnięcie się do dormitorium chłopców z szóstej klasy nie było tak wielkim wyzwaniem, szeptanie na ucho śpiącemu Ronowi słówek naprowadzających również nie, w końcu rudowłosa robiła to wcześniej ze sto razy. Tak oto, bez większych problemów, wydusiła z niczego nie świadomego braciszka hasło do łazienki prefektów. Merlinie bądź dumny z tej przebiegłej Gryfonki!

- Liść ślazu.

Oczom nie potrafiła uwierzyć, w porównaniu do łazienki z jej dormitorium ta wyglądała jak z pałacu! Wszystko było marmurowe, zobaczyła ogromny kandelabr, który odbijał światło. Na samym środku znajdował się basen.

- Trampolina? Cholera, byłam pewna, że się tylko zgrywali...

Złote krany gotowe były do pójścia w ruch. Podekscytowana przekręciła pierwszy, ale uruchomiły się wszystkie, a z każdego wypływał inny rodzaj płynu do kąpieli. Szybko zrzuciła z siebie ubrania w jednej z kilku zabudowanych toalet, narzuciła na siebie szlafrok i kapcie, które było wyposażeniem dla każdego, kto chciał się wykąpać. Syrena z obrazu nie przestawała śpiewać, było przyjemnie. Odsunęła drzwi, ruszyła w stronę basenu ruszając biodrami, bo czuła się jak księżniczka. Kilka razy nawet zapozowała wypychając usta i puszczając oczko w stronę nie istniejących aparatów. Już miała zrzucić z siebie szlafrok i zanurzyć się w napełnionym już basenie z mnóstwem piany, lecz zamiast tego szeroko otworzyła usta, bo nie kto inny, jak Draco Malfoy patrzał na nią z szeroko otworzonymi oczami.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz