XXXIX

315 25 9
                                    

                          Obudził się z gulą w gardle. Nie doznał słodkiej niewiedzy, by późnej uderzyła w niego z impetem prawda. Po prostu to wiedział.

Dziś zostanę zdrajcą.

Zmierzył sobie puls. Zbyt szybki.

- Dzień dobry, panie Malfoy, to co zawsze, jak mniemam?

- Yhym. – mruknął czując się poniżony.

Dostał herbatę z kilkoma kroplami błogosławionego eliksiru uspokajającego. Dziś na szczęście nie miał ataku paniki.

To tylko stres, tylko stres.

Przyjemność sprawiło mu włożenie na siebie czarnego garnituru i koszuli o takim samym kolorze. Nie lubił się do tego przyznawać, ale uwielbiał dramaturgię, a tego dnia zdecydowanie czuł się, jakoby szedł na własny pogrzeb. Pogrzeb starego siebie.

- Siema. – kiwnął mu Nott.

Czy jego też czeka zostanie Śmierciożercą? Na pewno.

- Żeś się odwalił.

- Cześć, Zabini.

A on? Jemu nic nie grozi, jedyne czym on się przejmuje to kiedy jego matka zabije kolejnego, bogatego ojczyma...

Ginny puściła mu oczko na śniadaniu i od razu poczuł się lepiej, ale następnie wskazała głową na drzwi i wyszła, on też wstał choć praktycznie nie czuł nóg. Co pomyśli Dumbledore? Merlinie!

To jest szaleństwo. Przecież oni wszyscy mają mnie za...

Nawet nie wiedział, jak dobrać myśli. Czuł się niezrozumiany, nic nowego. Przytuliła go dla dodania otuchy.

- Poczujesz się dużo lepiej, obiecuję.

Zaufał jej. Zaśmiał się w duszy; on komuś zaufał. I to w takiej sprawie. Milion chorób przeleciało mu przez głowę, w końcu niemożliwym było, iż był zdrowy, mimo podjętych decyzji. Świadomie wiele ryzykował, ale w jakim celu! Ku wolności. Coś go ściskało w środku.

Czy na to zasłużyłem?

- Czy na to zasłużyłem? Na tę pomoc...wszystko...

- Zasłużyłeś. – odpowiedziała pewna.

Też się ubrała nawet elegancko. Spódnica z rozcięciem, bluzka z kołnierzykiem.

- Gotowy?

Spojrzał na nią. Mógł zostać Śmierciożercą, zwykłym sługusem, następnie pewnie mordercą, albo mógł złapać tę dziewczynę za rękę i dać się zaprowadzić przed oblicze kogoś, kto zawsze trochę go przerażał. Nie był w stanie wymazać z pamięci pewnej sytuacji, gdy Dumbledore przyłapał go na czymś, nawet nie pamiętał na czym, ale łamał wtedy przepisy szkolne. W każdym razie, dyrektor nie odezwał się ani słowem, za to popatrzał mu głęboko w oczy, a Draco poczuł się wtedy prześwietlony na wylot. Choć był na siebie wściekły za zostanie nakrytym nie okazał tego, stał zimny jak skała i choć cały palił się w środku przysiągł na własne życie, że wytrzyma, że nie odwróci wzroku pierwszy. Nie miał pojęcia ile to trwało, zapewne kilka dobrych minut, ważne było to, że Dumbledore z małym uśmiechem oderwał od niego spojrzenie, wolno położył dłoń na ramieniu Malfoy'a i szepnął:

- Ty jesteś inny, Draco. Sprawne oko zauważy to od razu.

A potem zostawił go bez najmniejszej reprymendy. Długie godziny poświęcił na rozbieraniu na części pierwsze, ów dwóch zdań. Nie miał pojęcia, czy był to komplement, czy wręcz przeciwnie. Głos dyrektora był zaciekawiony, pozbawiony innych emocji. Taki cichy, spokojny.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz