LXVII

255 16 52
                                    

            Ich stopy stanęły na peronie. Ginny starała się powstrzymać trzęsące dłonie. Modliła się, by rodzice byli spokojni.

- Tu jesteście! – zawołała wesoło pani Weasley.

- Hej, mamo. – przytuliły się. – To jest...sama wiesz.

- Dzień dobry. – Draco skusił się nawet na delikatny uśmiech.

- No...witaj. – widać było, iż kobieta nie czuje się najbardziej komfortowo na świecie, ale jeśli młody Malfoy miał złe intencje, co do jej najukochańszej córeczki, to musiała trzymać go blisko. Przejrzeć podczas świąt i ewentualnie wyeliminować go z życia dziewczyny.

- Gdzie tata? – zapytał Ron. On i Harry mieli podejrzanie dziwne humory, Hermiona, która szła za nimi kręciła głową.

- Nie znalazł miejsca parkingowego, więc czeka w aucie. Pośpieszmy się lepiej, Bill od tygodnia nie może się doczekać, by was zobaczyć.

- MNIE zobaczyć. – zauważyła Ginny.

Trafnie.

- A Flegma?

- Ron! – skarciła go matka. – Daj spokój.

- Pewnie sama ledwo z nimi wytrzymujesz. – westchnął.

- Chcą brać ślub w lato. – powiadomiła ich. Przez pół roku przywykła już do obecności nowej synowej. Może nie były swoimi fankami, lecz Fleur troszczyła się o jej syna, więc nie mogła aż tak narzekać.

Auta były dwa, by byli w stanie się w ogóle pomieścić. Ministerstwo miało na uwadze bezpieczeństwo Pottera, choć w ich czarodziejskim świecie działo się co raz gorzej. Draco nie dałby po sobie poznać, że jest zestresowany. Miał tylko nadzieję, iż jego matka nie dowie się prawdy. W liście napisał, jak to ma dużo nauki i woli zostać z Zabinim w zamku. Kobieta skazana była na towarzystwo swojej szlaonej siostry, a rodzony syn wybrał rodzinę Weasley'ów. Nie żeby się wstydził, po prostu nawet jeśli jego mama nie była tak zła jak ojciec, to Ślizgon nie chciał mieć za dużo wspólnego z całą rodziną. Podobało mu się nie knucie, no może...knuł przeciw Czarnemu Panu, ale to było coś innego! Chciał mieć święty spokój. Lecz czy w Norze go dostanie?

               Bill wyściskał siostrę, przywitał się z innymi, a Dracona zmierzył wzrokiem.

- Patrz, co teraz... - zaśmiał się cichutko Ron. Jego starszy brat nie mógł być aż tak ślepy, by być pozytywnie nastawionym do kogoś pokroju Malfoy'a.

Harry aż ścisnął kciuki. Liczył na bójkę. Bill pochylił się i szepnął tamtemu do ucha, by inni nie słyszeli:

- My sobie pogadamy.

Fleur robiąc wielkie wejście zeszła po schodach w wysokich butach, delikatnie machając do wszystkich, jakoby miała się za księżniczkę, na którą wszyscy czekali.

- Salut!

- No dobrze...- przerwał pan Weasley. – Chłopcy będziecie spać razem w sypiali Rona, a Hermiona jak zawsze u Ginny.

Na chwilę ich przytkało. No tak! Na co innego liczyli? Na przyjemnie spędzony czas? Musieli by być idiotami, by tak sobie wyobrażać Wielkanoc... Rudowłosa zmierzyła wzrokiem brata i jego przyjaciela. Nie zapowiadało się ani fajnie, ani nawet spokojnie. Przygryzła wewnętrzną stronę policzka.

Niech się dzieje...i tak nie mam na nic wpływu.

Złapała Hermionę pod rękę i poprowadziła na schody, zostawiając tym samym swojego chłopaka z dwoma Gryfonami, którzy pałali do niego czystą nienawiścią.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz