XIII

397 30 0
                                    

                          Była niedziela. Ginny właśnie położyła się na łóżku nie ściągając z siebie kurtki zimowej ani śniegowców. Chyba pierwszy raz w życiu nie załatwiała prezentów Bożonarodzeniowych na ostatni moment, a to był poważny powód do dumy w jej wypadku, gdyż była dosyć roztargnioną osobą. Nieźle zmarzła podczas zakupów w Hogsmeade, a że nie zależało jej na pochorowaniu się dała sobie jeszcze chwilę na odpoczynek, a później w normalnych już ciuchach ruszyła w kierunku kuchni.

- Panienka Weasley!

- Cześć!

- Co możemy, panience podać? Mamy dyniowe paszteciki, pudding z siekanego mięsa...

- Nie, nie, właściwie, jeśli mogłabym prosić, bardzo zadowoliłaby mnie herbata z miodem.

- Już się robi!

Skrzaty były przemiłe; Ginny mogła nawet zrozumieć, że Hermiona chce im pomóc tym całym swoim stowarzyszeniem W.E.S.Z., ale niestety osiągnęła jedynie ich niezadowolenie. One po prostu lubiły pomagać czarodziejom.

- Zgredek!

- Oh! Przyjaciółka Harry'ego Pottera!

- Jak tam?

- Zgredek jest wdzięczny za czapeczki od panienki Granger.

- No tak, Hermiona, bardzo się stara. O! Jestem z nią umówiona! Muszę iść!

Wzięła kubek i wybiegła dziękując im wylewnie.

                                     Przyjaciółka siedziała przed kominkiem w Pokoju Wspólnym.

- Jestem już. Zgredek dziękuje ci za czapeczki.

- Wiedziałam, że skrzatom się spodoba moje stowarzyszenie. – powiedziała zadowolona z siebie nie znając całej prawdy. – Ginny, chciałam porozmawiać z tobą o Malfoy'u.

Rudowłosa skrzywiła się.

- O co chodzi?

- Naprawdę pytasz? Cały czas daje ci szlabany! Nie przeszkadza ci to?

- To nic wielkiego, serio. Sama to załatwię.

- Właściwie... to Ron... chociaż ja też mówiłam, że to zły pomysł!

- Co? Co on zrobił?

- Poszedł do niego.

- Po co?

- Na wczorajszym spotkaniu poruszyliśmy temat wykorzystywania władzy prefekta w niewłaściwy sposób, a Malfoy tylko siedział głupkowato się uśmiechając.

- I co z tego? – przewróciła oczami. – Dobrze wiecie, że on taki jest. Sami go nakręcacie próbując go zmienić!

- Bronisz go?

- Nie! Mówię tylko, że tchórzofretką jest się na całe życie, a to, że wlepia wszystkim szlabany i odejmuje punkty, nie jest niczym zadziwiającym.

- To prawda, wszyscy Ślizgoni są tacy...

Hermiona zaczęła mówić o ich braku pomyślunku, odpowiedzialności... A Ginny przeszedł dreszcz.

Co by było, gdyby dowiedziała się, że Zabini jest niczego sobie chłopakiem. Inteligentnym indywidualistą z poczuciem humoru, który nawet pomógł mi w eliksirach.

Rudowłosa poważnie zaczęła myśleć o wojnie pomiędzy domem Węża a domem Lwa. To zdecydowanie była wina Ślizgonów, prawda? Tak? Chociaż kto wie, od zawsze były zgrzyty i wiedziała, iż nic tego nie zmieni. Jednak czy Harry, Ron i Hermiona musieli być, aż tak wrogo nastawieni do Malfoy'a i reszty? Racja, że mieli powody, by ich nienawidzić. Choćby sprawa z drużyną sprzed dwóch miesięcy. Lecz obiektywnie sprawę biorąc, wina była po obu stronach, bo choć tamci szukali zwady, prorokowali i potrafili zwyzywać bez skrupułów to Gryfoni często dawali się wkręcić w głupie gierki, od razu reagowali agresywnie, chcąc pokazać swoją odwagę i siłę.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz