VI

474 31 8
                                    

            ...nie uderzył, aż do momentu wyjścia z Wielkiej Sali. Traumatycznym przeżyciem było wpadnięcie na Ginny, która wymierzyła mu z liścia i zaczęła wiązankę:

- Trzeba ci przypomnieć jak 'Moody' zmienił cię w fretkę? Ty plugawa męto! To, że masz ulizane włosy i wyprasowane szaty nie zamienia cię w Merlina. Jesteś nikim. Wyzywasz od szlam, a jedyną brudną osobą, z którą nikt nie chce mieć nic wspólnego jesteś ty!

I co może nie było zbyt eleganckie splunęła mu na buty. Draco był tak zdezorientowany, że nie zdążył zareagować, a rudowłosa zniknęła w głębi Sali. Zgromadzona publiczność czekała na jego reakcję. Nigdy w życiu nie był w tak wielkim szoku. Ojciec mu raz powiedział, że jest mniej warty od skrzata domowego, więc ze złości rozwalił kilka rzeczy i zapominał o całej sytuacji. Ale to, co się wydarzyło sekundę wcześniej było dla niego nawet mniej zrozumiałe od tego czemu Dumbledore wciąż rządzi szkołą. Ta dziewczyna była nie tylko śmierdzącą biedą Weasley, przyjaciółką uciśnionych, ale też wariatką. W cudaczny sposób była wyjątkowa. Nie bała się go. Pf, ona go znieważyła! A on... nawet nie zareagował.

Zniszczę ją.

Całą siłą woli starał się nie złapać za obolały policzek. Ruszył w stronę lochów wymyślając miliony sposobów na skrzywdzenie Weasley'ówny.

Tymczasem Zabini, który był jednym ze świadków całej sytuacji nie podążył za Ślizgonem – nie był w końcu samobójcą - ale za dziewczyną o ostrym temperamencie. Usiadł przy stole, wyczarował skrawek papieru i pióro, napisał kilka słów i za pomocą magii sprawił, że mini liścik poleciał wprost do niej.

Spacer po obiedzie. Wyjdę po tobie.

B.Z.

Spojrzała zdziwiona w jego kierunku, ale kiwnęła głową. Wciąż miała rumieńce po zrobionej aferze.

- I co my teraz zrobimy? – mruknął Ron.

- Angelina będzie musiał zorganizować nowy nabór. – oznajmiła Hermiona.

- I co nam po nowych zawodnikach? Straciliśmy Harry'ego! Najlepszego szukającego!

Nikt nie miał ochoty jeść. Odwołali imprezę z okazji zwycięstwa, bo już wcale nie czuli się wygranymi. Może i byli szlachetnymi Gryfonami, ale całą duszą domagali się zemsty.

- Spójrzcie na nasze punkty. – szepnął Colin. – Choć w zasadzie nie ma na co patrzeć. – zaśmiał się gorzko.

- Jeśli to wam poprawi humor to... - Ginny chciała powiedzieć, co zrobiła chwilę wcześniej, ale stwierdziła, że nie jest to wcale najlepszy pomysł i w porę ugryzła się w język. Od razu zaczęli by świrować, iż jest teraz w niebezpieczeństwie. Lecz ona nie czuła się zagrożona Malfoy'em, czuła siłę. - ...spróbuję zostać szukającą.

- Ta. Ty w ogóle umiesz latać?

Choć bracia nigdy nie pozwalali jej ze sobą grać podczas wakacji, to gdy nie patrzyli wyciągała miotłę ze starej szopy i po kilku latach była pewna, że jest tak dobra jak oni.

- Zobaczysz.

Skończyła swój kornwalijski pasztet i wstała.

- Wieczorem może jakaś partyjka w eksplodującego durnia?

- W sumie czemu nie. – odezwał się Harry po raz pierwszy.

Uśmiechnęła się, a później spojrzała na Blaise'a w celu upewnienia się czy jest gotowy. Był.

- No, no... Próbuję znaleźć odpowiednie słowa, ale bardziej na miejscu jest chyba spytać jaką trumnę sobie życzysz. – zaśmiał się, gdy dogonił ją na błoniach.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz