Ginny skryła się na szczycie wieży astronomicznej zaraz po wybiegnięciu z Wielkiej Sali. Wiedziała, że nikt jej tu nie znajdzie, w końcu zaraz zaczną się imprezy, na których będzie tematem numer jeden. Teraz, gdy była sama pozwoliła sobie na płacz. Może i nie był to koniec świata, lecz czuła się ośmieszona. Nie chciała by tak to wyszło! Michael się upił i była na niego zła, dlatego powiedziała mu prawdę o Harry'm.
Jestem taka głupia...
Dlaczego jak normalna nastolatka nie może po prostu zakochać się w swoim przyjacielu, zostać zfriendzonowana, posmuciłaby się chwilę i po sprawie. Ale nie... Ona musi zakochiwać się w chłopaku, który bohatersko uratował ją przed Tomem w Komnacie Tajemnic. Niby logiczne. Brzmiałoby normalnie, gdyby żyła w książce, wtedy Harry, pokochałby też ją, wzięliby ślub i mieli trójkę dzieci. Na nieszczęście Ginny była prawdziwa, nie żyła jak w bajce, jej królewicz wybrał Cho. Zresztą nawet już ją to nie obchodziło. Tym bardziej, że posłał jej to dziwne spojrzenie. Nie wiedziała czy go zezłościła, zdziwiła czy co. I wolała się nie zastanawiać.
To nieważne. Jestem dla niego nieważna. Gdybym nie była siostrą Rona nigdy by na mnie nie spojrzał.
Łzy dalej leciały jej swobodnie po policzkach, a oczy wlepiła w gwiazdy.
Czemu taka jestem? Czemu nie mogę być normalna? Zakochać się w kimś kto mnie pokocha?
- Weasley?
Odwróciła się zdziwiona mając niemal zawał serca. Zauważył jej czerwoną od płaczu twarz. Od razu zrobiło mu się gorąco.
- Co ty tu robisz? Idź sobie.
- Lubię przychodzić tu myśleć.
- Nad swoim brakiem empatii?
Nie odpowiedział. Nie chciał doprowadzić jej do takiego stanu. Myślał, co najwyżej, że Potter się wkurzy, ten Krukom też, a ona jak zwykle obróci sytuację w żart. Nie przeszło mu przez myśl, że zacznie płakać. Z jednej strony chciał wyjść, ale z drugiej nie potrafił. Patrzał na nią, jak tak siedziała rozwalona na ziemi w skąpym stroju elfa i najwyraźniej wypatrywała spadającej gwiazdy. Nie mógł jej pomóc. Na kogo by wyszedł, jakby przeprosił. Zresztą, zawsze uważał, że przeprosiny są bezsensowne - nie da się cofnąć czynu. Tkwili tak w ciszy i bezruchu, aż zauważył kątem oka jak rudowłosa drga z zimna i opatula się ramionami. Było już późno, a jej kostium zdecydowanie nie należał do ciepłych. Nie wyglądała jednak jakby chciała wstać i zejść. Nienawidził się za to, ale zdjął swoją szatę i jej rzucił. Zastanowiła się chwilę, ale wreszcie ubrała ją na siebie. Nie była taka jak Harry, Ron czy Hermiona – oni za nic nie tknęliby niczego Ślizgońskiego, a Ginny musiała przyznać przykładowo, że nawet lubiła Zabiniego.
- Malfoy?
Spojrzał na nią. Starał się nie wyglądać wrednie.
- Weasley?
- Odbieram ci 50 punktów za bycie parszywą tchórzofretką i zadzieranie z cudowną Ginny.
- Co? Ty nie możesz...
Pokazała mu odznakę prefekta przypiętą do szaty chłopaka, którą miała na sobie. Może i powinien się zezłościć, jednak docenił jej spryt. Na jego twarz wtargnął delikatny uśmiech.
- Później się odegram. – szepnął próbując brzmieć poważnie.
Minęło kilka minut, aż Gryfonka znów się odezwała.
- Malfoy, przypomnij mi, czemu jesteś takim śmieciem?
- To ty zaczęłaś.
- Nie, to ty zacząłeś.
- A kto mnie staranował przed Wielką Salą?
- To był wypadek, a ty musiałeś od razu użyć swej pseudo władzy! A potem co? To ty mnie wystraszyłeś w Izbie Pamięci!
- Bo zasnęłaś, a później zrobiłaś teatrzyk!
- Ale to ty bez żadnego powodu byłeś wredny na imprezie! Zabini jakoś potrafi normalnie się zachowywać.
- Chyba ci już wystarczy.
Podszedł i podniósł dziewczynę z ziemi wprawiając ją w szok, że jest tak silny. Ruszył schodami w dół, a ona za nim. Szli korytarzem, aż zza rogu wyskoczyła Umbridge.
- Co to ma znaczyć? Już dawno po ciszy nocnej!
- Pani profesor, ja jestem prefektem, pełniłem dyżur, a ta Gryfonka nie przestrzegała zasad.
- Bardzo dobrze, a ty... w poniedziałek masz szlaban.
Ginny była zdumiona.
- Panie Malfoy, pan ją na tym szlabanie popilnuje, a teraz proszę eskortować tę dziewczynę pod Wieżę Gryffindoru, aby na pewno się tam znalazła.
- Oczywiście, pani profesor. Dobranoc.
Rudowłosa posłała mu wściekłe spojrzenie.
- No co? – zapytał.
- Za jakie grzechy...
Zatrzymali się przed obrazem Grubej Damy.
- No wchodzisz czy nie?
- Nie wiem... Zaczną mnie wypytywać.
- Pewnie, więc stójmy tu do rana.
- Zamknij się, to twoja wina.
- Gryfoni... - mruknął. – Powiesz, żeby cię zostawili, albo zignoruj ich i po sprawie.
- Świetna rada. – sarknęła.
Rozebrała szatę i oddała mu.
- Do poniedziałku. – zaśmiał się i odszedł.
- Próbuję spać, nie widzisz? Podaj hasło albo idź precz! – warknęła Gruba Dama.
- Lady Grieve.
W środku było jeszcze dużo ludzi. Zdziwili się, gdy zobaczyli dosyć wesołą Ginny.
Z Malfoy'em jak na karuzeli. Ten cały dzień to jego wina, ale przynajmniej odjęłam mu punkty.
- Możemy pogadać?
- Ginny, co się stało?
- Kto to zrobił?
- Jesteś zakochana w Harry'm?
Dziewczyna przeszła koło nich jakby nie istnieli.
Może i była to nawet nie najgorsza rada...
CZYTASZ
Ryzykowne wybory Draco Malfoy'a
FanfictionDRINNY - DRACO x GINNY Wiecie jak jest, miłość nie wybiera. Czasami można zakochać się w kimś kogo powinno się nienawidzić. Wypadki chodzą po ludziach... Znalazłam okładkę na pintereście, nie mam do niej praw. Wszystkie postacie, miejsca oraz nazwy...