VIII

407 27 8
                                    

            Ginny skryła się na szczycie wieży astronomicznej zaraz po wybiegnięciu z Wielkiej Sali. Wiedziała, że nikt jej tu nie znajdzie, w końcu zaraz zaczną się imprezy, na których będzie tematem numer jeden. Teraz, gdy była sama pozwoliła sobie na płacz. Może i nie był to koniec świata, lecz czuła się ośmieszona. Nie chciała by tak to wyszło! Michael się upił i była na niego zła, dlatego powiedziała mu prawdę o Harry'm.

Jestem taka głupia...

Dlaczego jak normalna nastolatka nie może po prostu zakochać się w swoim przyjacielu, zostać zfriendzonowana, posmuciłaby się chwilę i po sprawie. Ale nie... Ona musi zakochiwać się w chłopaku, który bohatersko uratował ją przed Tomem w Komnacie Tajemnic. Niby logiczne. Brzmiałoby normalnie, gdyby żyła w książce, wtedy Harry, pokochałby też ją, wzięliby ślub i mieli trójkę dzieci. Na nieszczęście Ginny była prawdziwa, nie żyła jak w bajce, jej królewicz wybrał Cho. Zresztą nawet już ją to nie obchodziło. Tym bardziej, że posłał jej to dziwne spojrzenie. Nie wiedziała czy go zezłościła, zdziwiła czy co. I wolała się nie zastanawiać.

To nieważne. Jestem dla niego nieważna. Gdybym nie była siostrą Rona nigdy by na mnie nie spojrzał.

Łzy dalej leciały jej swobodnie po policzkach, a oczy wlepiła w gwiazdy.

Czemu taka jestem? Czemu nie mogę być normalna? Zakochać się w kimś kto mnie pokocha?

- Weasley?

Odwróciła się zdziwiona mając niemal zawał serca. Zauważył jej czerwoną od płaczu twarz. Od razu zrobiło mu się gorąco.

- Co ty tu robisz? Idź sobie.

- Lubię przychodzić tu myśleć.

- Nad swoim brakiem empatii?

Nie odpowiedział. Nie chciał doprowadzić jej do takiego stanu. Myślał, co najwyżej, że Potter się wkurzy, ten Krukom też, a ona jak zwykle obróci sytuację w żart. Nie przeszło mu przez myśl, że zacznie płakać. Z jednej strony chciał wyjść, ale z drugiej nie potrafił. Patrzał na nią, jak tak siedziała rozwalona na ziemi w skąpym stroju elfa i najwyraźniej wypatrywała spadającej gwiazdy. Nie mógł jej pomóc. Na kogo by wyszedł, jakby przeprosił. Zresztą, zawsze uważał, że przeprosiny są bezsensowne - nie da się cofnąć czynu. Tkwili tak w ciszy i bezruchu, aż zauważył kątem oka jak rudowłosa drga z zimna i opatula się ramionami. Było już późno, a jej kostium zdecydowanie nie należał do ciepłych. Nie wyglądała jednak jakby chciała wstać i zejść. Nienawidził się za to, ale zdjął swoją szatę i jej rzucił. Zastanowiła się chwilę, ale wreszcie ubrała ją na siebie. Nie była taka jak Harry, Ron czy Hermiona – oni za nic nie tknęliby niczego Ślizgońskiego, a Ginny musiała przyznać przykładowo, że nawet lubiła Zabiniego.

- Malfoy?

Spojrzał na nią. Starał się nie wyglądać wrednie.

- Weasley?

- Odbieram ci 50 punktów za bycie parszywą tchórzofretką i zadzieranie z cudowną Ginny.

- Co? Ty nie możesz...

Pokazała mu odznakę prefekta przypiętą do szaty chłopaka, którą miała na sobie. Może i powinien się zezłościć, jednak docenił jej spryt. Na jego twarz wtargnął delikatny uśmiech.

- Później się odegram. – szepnął próbując brzmieć poważnie.

Minęło kilka minut, aż Gryfonka znów się odezwała.

- Malfoy, przypomnij mi, czemu jesteś takim śmieciem?

- To ty zaczęłaś.

- Nie, to ty zacząłeś.

- A kto mnie staranował przed Wielką Salą?

- To był wypadek, a ty musiałeś od razu użyć swej pseudo władzy! A potem co? To ty mnie wystraszyłeś w Izbie Pamięci!

- Bo zasnęłaś, a później zrobiłaś teatrzyk!

- Ale to ty bez żadnego powodu byłeś wredny na imprezie! Zabini jakoś potrafi normalnie się zachowywać.

- Chyba ci już wystarczy.

Podszedł i podniósł dziewczynę z ziemi wprawiając ją w szok, że jest tak silny. Ruszył schodami w dół, a ona za nim. Szli korytarzem, aż zza rogu wyskoczyła Umbridge.

- Co to ma znaczyć? Już dawno po ciszy nocnej!

- Pani profesor, ja jestem prefektem, pełniłem dyżur, a ta Gryfonka nie przestrzegała zasad.

- Bardzo dobrze, a ty... w poniedziałek masz szlaban.

Ginny była zdumiona.

- Panie Malfoy, pan ją na tym szlabanie popilnuje, a teraz proszę eskortować tę dziewczynę pod Wieżę Gryffindoru, aby na pewno się tam znalazła.

- Oczywiście, pani profesor. Dobranoc.

Rudowłosa posłała mu wściekłe spojrzenie.

- No co? – zapytał.

- Za jakie grzechy...

Zatrzymali się przed obrazem Grubej Damy.

- No wchodzisz czy nie?

- Nie wiem... Zaczną mnie wypytywać.

- Pewnie, więc stójmy tu do rana.

- Zamknij się, to twoja wina.

- Gryfoni... - mruknął. – Powiesz, żeby cię zostawili, albo zignoruj ich i po sprawie.

- Świetna rada. – sarknęła.

Rozebrała szatę i oddała mu.

- Do poniedziałku. – zaśmiał się i odszedł.

- Próbuję spać, nie widzisz? Podaj hasło albo idź precz! – warknęła Gruba Dama.

- Lady Grieve.

W środku było jeszcze dużo ludzi. Zdziwili się, gdy zobaczyli dosyć wesołą Ginny.

Z Malfoy'em jak na karuzeli. Ten cały dzień to jego wina, ale przynajmniej odjęłam mu punkty.

- Możemy pogadać?

- Ginny, co się stało?

- Kto to zrobił?

- Jesteś zakochana w Harry'm?

Dziewczyna przeszła koło nich jakby nie istnieli.

Może i była to nawet nie najgorsza rada...

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz