XLII

314 22 24
                                    

                          Dnie były dłuższe, a słońce grzało, uczniowie Hogwartu odliczali dni do upragnionych wakacji, przechwalali się o zaplanowanych podróżach oraz zapraszali się wzajemnie do swoich domów. Ginny wiedziała, że jak co roku może tylko marzyć o wyjeździe dalszym niż ,,centrum" Ottery St. Catchpole.

- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tak blisko siebie mieszkamy. – mruknęła do przyjaciółki.

- Ale wiesz, że ja wyjeżdżam na miesiąc... Mogłabyś się zabrać z nami, tata na pewno nie miałby nic przeciwko. – zaproponowała Luna.

- Oh, chciałabym, ale nie ma szans. – rodzice nie mieli pieniędzy, by mogła wybrać się na połowę wakacji na Krym z Krukonką.

Leżała na rozłożonym ręczniku przy jeziorze w stroju kąpielowym. Zdawała sobie sprawę, że przybędzie jej piegów, ale już się przyzwyczaiła do swojej poplamionej karnacji. Luna natomiast siedziała pod drzewem czytając jakiś tomik poezji, na nic się przydawały rady, aby wyszła na słońce. Po prostu lubiła być blada.

- No i gdzie on jest. – jęknęła. – Zaraz się ususzę.

- Nie wyspałaś się?

- A czy ja się kiedykolwiek wysypiam?

- Już idzie.

Colin maszerował w swoich kąpielówkach we wzór soczystych owoców, okulary przeciwsłoneczne zjeżdżały mu z nosa, a w rękach trzymał kilka zimnych smoothie.

- Wybawca nadchodzi! – zapowiedział sam siebie, po czym podał dziewczynom napoje. – Suń się.

- Zasłaniasz mi słońce z lewej, weź sobie własny ręcznik!

- Takie podziękowanie! – fuknął. – I tak nie da się wysiedzieć na tym słońcu, chyba wskakuję do wody.

- Jak porwą cię trytony to nie licz na naszą pomoc.

Tanecznym krokiem ruszył w stronę jeziora, w którym znajdowało się już wiele osób.

- Słuchaj, może odpuścimy sobie Zielarstwo w tym tygodniu? – poprosiła Rudowłosa.

- Oj, nie, nie, młoda damo. Zostały tylko 4 lekcje Zielarstwa, musimy korzystać. A zrobiłaś już Wróżbiarstwo?

- Tak i żałuję. Wyszło mi, że pożre mnie zmutowany chomik.

Luna zachichotała.

- Jednak nie chcę od ciebie spisywać.

Na horyzoncie pojawili się Gryfoni, którzy od urodzin Malfoy'a nie zamienili z dziewczyną ani jednego słowa. Zastanawiała się, czy podjęli wspólną decyzję o wykluczeniu jej. Ron posłał jej mroźne spojrzenie.

- A temu co?

- Wciąż to samo.

Ślizgoni raczej nie pojawiali się nad jeziorem, by spędzać upalne popołudnia, dlatego atmosfera zazwyczaj była idealna. Tamci mieli chłodne lochy, reszta spokojne plażowanie. Mądrze wymyślone.

- Cześć, Ernie.

- Witajcie. – kiwnął im. – Hermiono, podobno w piątek widzimy się na spotkaniu prefektów.

- Tak, dobrze byłoby zorganizować coś na zakończenie roku.

- Dobry pomysł. Gracie z nami? Właśnie zaczynamy państwa-miasta.

- TAK! – uradowała się Gryfonka ciągnął za sobą Harry'ego i Rona.

- Ale tu trzeba...myśleć. – narzekał Weasley.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz