XXII

351 26 1
                                    

                          Jak zostało jej obiecane następny wieczór spędzała w kuchni. Skrzaty poczęstowały ją herbatą i pysznym ciastem marchewkowym. Nareszcie miała czas nadrobić cały stos zaległości. Zgromadziła potrzebne materiały i leciała ze wszystkim po kolei, zaczęła na transmutacji, później na szybko zmyśliła kilka rzeczy najpierw na astronomię później na wróżbiarstwo, aż doszła do niewdzięcznych eliksirów. Wcale nie była beznadziejna. Właściwie była, ale nie z własnej winy. Przez Snape'a. Gdyby tylko tłumaczył na pewno wszystko by rozumiała, ale był jaki był, więc czytała w kółko rozdział o rozpoznawaniu fałszywych eliksirów ochronnych. Jeśli gulgotał nie wolno było go wąchać, na jaskrawe nie patrzeć, te które śmierdzą powinny być dobre, aczkolwiek tylko jeśli po wrzuceniu listka mięty wytworzy się para o ciemnym odcieniu... Było milion takich wytycznych, a następnego dnia czekał ją test. Snape zapowiedział, iż uwarzy dwadzieścia eliksirów, a kto choć raz się pomyli dostanie najgorszą ocenę.

Gdy jest czerwony jest fałszywy tylko, gdy jest... gorący? Nie! Zimny! Merlinie, on mnie obleje...

Czuła się dosyć zwycięsko ze świadomością, iż nie musi wykonywać głupiej roboty szlabanowej, ale radzenie sobie z nauką chyba było nawet większą torturą.

- To co zawsze. – powiedział z obojętnością Draco zjawiając się w kuchni i zwracając uwagę Ginny. – Mam nadzieję, że odpoczęłaś, bo drugi raz się nie zlituję.

Jęknęła.

- Umrę jutro na eliksirach.

- Tak jakbyś nie była przyzwyczajona.

- Słucham?

- Blaise nie omieszkał mi powiedzieć, iż słabo ci idzie, ale, Weasley, czy istnieje dużo rzeczy, w które jesteś dobra? – spytał złośliwie.

- Miliony. Nie pamiętasz, co było wczoraj?

Zacisnął szczękę.

- Jeszcze zobaczysz. – fuknął.

Skrzaty postawiły przed nim kawę mrożoną.

- Czemu ich nie pilnujesz na szlabanie?

- Ty zdajesz sobie sprawę, że jest dwudziesta trzecia?

Mruknęła zestresowana.

- Spytaj mnie. – zarządziła i podsunęła mu podręcznik.

Posłał jej zdziwione spojrzenie, w końcu nie był nauczony do słuchania rozkazów z ust innych niż ojca, ale był zbyt zmęczony i znudzony, by jej dogryźć.

- Zielony o zapachu leśnym?

- Fałszywy.

- Ciepły, który zmienia się w zimny po wstrząśnięciu?

- Fałszywy.

- Śmierdzący, zimny, czarny, po dodaniu tartego bzu świeci?

- Prawdziwy.

- Merlinie, mózg też masz z lombardu?

Przewrócił oczami.

- To mi się nigdy nie przyda! Po co mi to? Już widzę, jak Snape...

- Skończ narzekać. Tylko to potraficie robić w Gryffindorze zamiast użyć sprytu.

- Znalazł się mądrala, słucham.

- Wystarczy wymyślić dobry sposób zapamiętania. Gdy do ciemnych wrzucasz coś roślinnego i nic się nie dzieje zawsze są fałszywy, z temperaturami wszystko zależy od mieszania i połysku, zaraz ci to rozrysuję.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz