XXXII

320 28 10
                                    

                          Tradycyjnie w maju rozpoczęły się SUMy. I tak jak jedni panicznie powtarzali do rana informacje na kolejny test, tak inni nie przejmując się niczym spokojnie gawędzili ze sobą do późnego wieczora. Hermiona zamęczała nie tylko Harry'ego i Rona, ale również Ginny streszczając jej każdy egzamin i opowiadając o swoich odpowiedziach, jakoby były one spektakularnymi wydarzeniami. Rudowłosa szybko zrozumiała, że musi zejść starszej przyjaciółce z oczu, więc umówiła się z Luną i Colinem na pogaduchy oraz kilka partyjek w Eksplodującego Durnia.

- Ja chcę już wakacje. – jęczał chłopak. – Zielarstwo mnie dobija. Poważnie. Nie śmiejcie się!

- Daj spokój! To ty dobijasz profesor Sprout. Ile razy wylądowałeś w skrzydle szpitalny, bo pogryzły cię...

- Ani się waż wymawiać nazwy tej przeklętej rośliny!

Dziewczyny parsknęły.

- Dasz mi później spisać zadanie z numerologii?

- Co? Było zadanie?

- Merlinie... To od kogo mam niby spisać? – mruknęła niezadowolona.

- Może poproś o pomoc Malfoy'a. – zażartowała Luna swoim słodkim głosikiem.

- Bardzo zabawne. – skwitowała, lecz oni nie odpuścili.

- No, no, a jak tam się sprawy z nim miewają?

- Nijak. Nie rozmawiajmy o nim. – poprosiła, a jej przyjaciele wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Niezłe plotki chodzą...

Rudowłosa przewróciła oczami zirytowana. Wiedziała, że ma wiele szczęścia – gdyby nie SUMy miała by problem ze strony brata. Nie byłaby w stanie przemówić mu do rozumu, tym bardziej, że ów plotki miały w sobie ziarenka prawdy.

- Dureń! Dureń! Wygrałam! Dziesiąty raz z rzędu, wy frajerzy.

- Bo oszukujesz.

Tematy zeszły na inne tory.

- Wyobrażacie sobie, że za rok to będziemy my? – szepnął Creevey wskazując na Parvati i Lavender, które kłóciły się o wczorajsze zadanie z Wróżbiarstwa.

- O ile zdamy z eliksirów, a nie zapowiada się na to.

- No coś ty, Snape nas kocha, z przyjemnością nas przepuści. – zadrwił.

- Pewnie, mnie kocha tak bardzo, że pozwolił mi iść na spacer, gdy wysadziłam kociołek. – oznajmiła Luna.

- On cię wyrzucił z klasy.

- Zwał jak zwał. – odparła.

                        Draco po raz setny spojrzał na list, jaki dostał od ojca.

Nie przynieś hańby naszemu rodowi. Twoje wyniki mają być najlepsze na roku. Za niedługo staniesz się kimś wielkim, nie możesz pozwolić sobie na żadne porażki.

Wiedział, że musi się zebrać i spalić ten kawałek drogiego papieru. Zszedł do Pokoju Wspólnego i wrzucił go do kominka. Pogłębiając swoje nieszczęście nie chcący usiadła obok Pansy.

- Draco! – zaszczebiotała natychmiastowo. – Powiedz mi, ty jesteś taki mądry, jak to było z tym Kodeksem Honorującym Wilkołaków?

- Honorowym. – poprawił ją.

- Oh, no tak. A o co z tym chodziło?

Westchnął i zaczął jej tłumaczyć nie wysilając się za bardzo. Jego przemowę przerwała Dafne szepcząc coś do ucha Parkinson. Szatynka otwarła szeroko usta.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz