- Miesiąc? – szepnęła wściekła Hermiona, gdy Umbridge na śniadaniu poinformowała całą szkołę o odejściu Dumbledore'a, a później o długim szlabanie dla wszystkich 'niesfornych uczestników zakazanych organizacji'. – A kto będzie się za mnie uczyć na SUM'y? Ona sobie chyba żartuje!
- Bardziej mnie interesują te grupki i co Ślizgoni chcą nam kazać robić... - mruknął rozżalony Ron. – Jeśli dostaniemy Malfoy'a to mu strzelę, przysięgam.
Ginny uśmiechnęła się pod nosem.
Dostaną. Na stówę.
Osobiście nie przejmowała się. Szlabany miała we krwi. Wcale nie poświęcała dużo czasu na naukę, a jeszcze wtedy była pewna, że trafi do grupy szlabanowej z Colinem. Niestety los nie był tak hojny.
- O której, bo nie dosłyszałem?
- Pół godziny po kolacji.
- Zabijcie mnie!
- Harry, wyglądasz na niesamowicie przybitego. Ten szlaban to nie taka katastrofa.
- Nie o to chodzi.
Cały czas wzrok uciekał mu na ukos. Stół Krukonów. Cho Chang.
Ciekawe czy zerwali..? Nawet jeśli, nic z tego, dawno dałam sobie spokój.
Po obiedzie dostali kartkę z miejscem spotkania na szlaban oraz ewentualnymi dodatkowymi informacjami. Wielki smutek ją ogarnął, gdy na jej widniało 'sowiarnia', a na Colina 'sala wejściowa; zabrać kurtkę', w dodatku kogokolwiek innego z Gryffindoru nie pytała również nie mieli tego, co ona. Długo rozmyślała, ale nic nie dawało zatracanie się w gdybaniu z kim będzie spędzać każdy wieczór przez najbliższe trzydzieści dni. Zazdrościła bliźniakom, którzy nie zostali rozdzieleni. Tych to nikt nie ruszy... Harry, Ron i Hermiona też mieli pecha, nie byli razem w grupie, najprawdopodobniej różowa landryna stwierdziła, iż będą z nimi mniejsze kłopoty, gdy będą przechodzić przez tortury osobno. Skończyła szybkie wypracowanie na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami i popędziła na kolację. Zostało tylko piętnaście minut do jej zakończenia. Pokazała Colinowi język, dała kuksańca braciom i usiadła obok Luny.
- Emanujesz pozytywną energią. – stwierdziła swoim spokojnym, rozmarzonym głosem.
- Nawet nie wiem czemu, lecz nie martw się, jeszcze czterdzieści pięć minut i mój humor piorun strzeli. – zaśmiała się.
- Pamiętaj, że ja mam 'obok chaty gajowego', wiesz, co to znaczy?
- Kto wie? Z pewnością coś obrzydliwego!
- Oh, to do ciebie!
Krzywy samolocik rozpłaszczył się na jej kanapce. Rozwarła jego skrzydła i odczytała:
- Powodzenia dzisiaj i przez następny miesiąc. Przyda się.
- Od kogo to?
Ruda podniosła głowę i napotkała wzrok Blaise'a.
On wie kto mnie będzie pilnować. Czy on jest w Brygadzie? Nie, nie. Zabini jest porządny. To znaczy porządny jak na Ślizgona.
Włożyła do ust kiełbaskę.
- Rozejrzyj się, Ginny. -szepnęła Luna. – Wszyscy mają takie załamane twarze... Powinni zjeść kawałek Parselonu.
- Co to jest?
- Nie słyszałaś o tym? To taki żuk, którego się gotuje w dokładnie trzydziestu dwóch stopniach. Działa niesamowicie! Od razu każdy, by skakał z radości. Szkoda, że są takie rzadkie.
CZYTASZ
Ryzykowne wybory Draco Malfoy'a
FanfictionDRINNY - DRACO x GINNY Wiecie jak jest, miłość nie wybiera. Czasami można zakochać się w kimś kogo powinno się nienawidzić. Wypadki chodzą po ludziach... Znalazłam okładkę na pintereście, nie mam do niej praw. Wszystkie postacie, miejsca oraz nazwy...