III

546 31 6
                                    

                           Malfoy dosłownie rzucił w nią szmatą i rozsiadł się wygodnie w fotelu pogrążając się w lekturze. Ginny wiedziała, że jakakolwiek forma sprzeciwu zadziała na jej niekorzyść, więc zaczęła przecierać puchary, trofea, odznaki... Nie było tak źle, chłopak siedział cicho, a ona przynajmniej miała czas na swoje przemyślenia.

Jak zerwać z Cornerem?

Nie wpadła na nic ciekawego, lecz postanowiła zrobić to przy następnym spotkaniu chłopaka. Policzyła szybko ile zadań zdali jej dziś nauczyciele, ale na szczęście nie było tego, aż tak wiele. Nie wiedziała, która jest godzina, ale za oknami było kompletnie ciemno, a oczy same jej się zamykały. Wiedziała, że Izba Pamięci ciągnie się przez trzy piętra, jednak pozwoliła sobie wierzyć, iż Malfoy nie jest do reszty sadystą. Zaraz jednak odtrąciła tę myśl – nie można się było po tym chłopaku spodziewać choćby jednej pozytywnej rzeczy. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność, aż poczuła tylko jak powoli odpływa.

Chłopak skończył czytać książkę. Był w dobrym humorze choć po jego minie nikt by się tego nie domyślił. Jemu też chciało się spać, więc rzekł:

- Wystarczy ci już, Weasley.

Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, ani też dziewczyna nie wyszła za żadnej półki. Znalazł ją śpiącą na podłodze. Niby mogłoby go wściec, że zasnęła podczas szlabanu, ale jednak od razu znalazł plus całej sytuacji. Z całej siły zamknął książkę tuż nad jej głową z hukiem, a rudowłosa podskoczyła wystraszona i ręką strąciła kilka pucharów.

- Oszalałeś? – krzyknęła wciąż w szoku.

- Weasley mam lepsze rzeczy do roboty niż budzenie cię, więc ustaw te puchary i zejdź mi z oczu.

- Gdybyś nie dał mi szlabanu oboje moglibyśmy robić lepsze rzeczy, ale tak to jest dać trochę władzy baranowi. – szepnęła pod nosem.

- Uważaj sobie, Weasley. – syknął. – Chyba, że do końca roku chcesz spędzać ze mną każdy wieczór.

- Jesteś tak zdesperowany, że nie mając przyjaciół będziesz teraz nękał ludzi codziennie? – zaśmiała się.

Ginny zastanawiał się, dlaczego Bóg nie obdarzył jej umiejętnością trzymania języka za zębami. Z drugiej trony jednak była przyzwyczajona już do swojego walecznego temperamentu i upartości.

Zadarł nie z tym z im trzeba. Oh... chyba, że to ja zadarłam nie z tym z kim trzeba. Eh, przeżyję te szlabany, ale na pewno nie dam tej przebrzydłej tchórzofretce mną pomiatać.

- Jak ty śmiesz się do mnie w ogóle odzywać? – był zdziwiony, że znalazł się ktoś, kto nie odczuwał miażdżącego strachu, by odzywać się do niego takim tonem jak ona. Nawet cała ekipa Pottera nie szukała zguby tak bardzo jak ta dziwna dziewczyna. – Weasley, ty jesteś pyłem, rozumiesz? Brudzicie czystą krew waszymi upodobaniami do szumowin i biedną. Jesteście jawną obrazą dla porządnych rodów czarodziei.

Uśmiechnęła się.

- Mówisz o sobie? Oh! Padam na kolana! Przyjmij największe przeprosiny, nigdy nie chcieliśmy cię urazić, ty wielki, cudowny, wszechmocny... - teatralnie recytowała dziewczyna, a chłopak poczuł jak zalewa go krew.

Wtem przerwały jej oklaski. Blaise szczerzył się od ucha do ucha.

- Znakomite przedstawienie. Widzę, że wpadłem w najlepszym momencie.

- Co tu robisz? – warknął Draco.

- Zacząłem się przejmować, że już więcej cię nie zobaczę. – tłumaczył. - Gdybyś ją zabił i trafił do Azkabanu to nie mógłbyś oczekiwać moich odwiedzin. A teraz, Weasley, przyjmij najlepszą radę i wyjdź stąd.

Patrzała na niego zdumiona.

Czemu Zabini ma w interesie mnie 'ratować'?

Nie zastanawiając się jednak dłużej zostawiła Ślizgonów i ruszyła do Wieży Gryffindoru.

- Ginny?

- O, hej, Harry. Co robisz tak późno na korytarzu?

- Wracam ze szlabanu. Lepiej uważaj na Umbridge, nie mam co do niej dobrych przewidywań.

Cały czas trzymał się za dłoń, a na twarzy miał wyrysowany ból.

- Co z masz ręką?

- Nic. – odpowiedział zdecydowanie za szybko. – Boli od pisania zdań.

- Ten rok nie zaczyna się zbyt owocnie. – zaśmiała się.

Spojrzała na niego jeszcze raz. Nie dało się zaprzeczyć, że chłopak był przystojny.

Tak, ale zakochany w innej.

Wiedziała, że musiała wyzbyć się jakichkolwiek uczuć do niego.

                      Rano obudziły ją koleżanki z dormitorium krzycząc, że zaraz się spóźni, ale ona była prawie nieżywa. Pracowity wieczór kompletnie wyczerpał zasoby jej energii. Postanowiła, że dziś wyjdzie z dormitorium wyglądając jak człowiek, a co do śniadania to może tylko modlić się, aby Colin przyniósł jej kanapkę na pierwszą lekcję. Została sama i powoli zebrała się z łóżka. Wzięła bardzo szybki prysznic, dzięki czarom udało jej się ogarnąć włosy, a zważając, że jej pierwszą lekcją była opieka nad magicznymi stworzeniami związała włosy w kucyk. Przed wyjściem spojrzała w lustro, szata była trochę za krótka, a buty starte, przez chwilę przemknęły jej przez głowę słowa Malfoy'a o biedzie ich rodziny. Bolało ją to, mogła udawać ile chciała, że nie, ale prawda była taka, że nie mogła pozwolić sobie na modne ubrania, więc czuła się trochę gorzej od innych dziewczyn.

Nieważne. Nadrabiam charakterem.

Zażartowała w myślach, a potem wyszła kierując się na błonia.

                    Cały dzień mijał nawet przyjemnie, aż do kolacji kiedy do stołu Gryffindoru dosiadł się Corner.

- Hej, marcheweczko.

Ginny nauczyła się ignorować te głupie przezwiska. Od razu jednak przypomniało jej się, że musi mu powiedzieć o zerwaniu. Problemem było to, iż niekoniecznie chciała, aby wszyscy słyszeli jak to robi.

- Hej, Michael.

- Jak dzień?

- W porządku.

- Jest sprawa... - zaćwierkotał.

Merlinie...

- Dawno czasu ze sobą nie spędzaliśmy, więc nie możesz mi odmówić.

Lubiła go. Trochę. Serio. Ale co za długo to nie zdrowo. Ten związek musiał się skończyć.

- Zarezerwuj czas w piątek wieczorem, bo... - przeciągał 'bo' chyba z dziesięć sekund, co miało dodać emocji, ale średnio mu wyszło. – Idziemy na zamkniętą imprezę z okazji rozpoczęcia szkoły w opuszczonej klasie na czwartym piętrze! – jego podekscytowanie wywalało poza skalę.

I rudowłosa też to poczuła. Wszyscy zawsze marzyli, aby zostać zaproszonym na tę imprezę! I ona miała szanse tam być!

- Jak to? Zostałeś zaproszony?

- Znam się z Cho Czang, a ona zna z drużyny bardzo dobrze Rogera Davies'a, który jest współorganizatorem!

Niech ta impreza będzie naszą ostatnią randką!

Czułą się źle z tym jak wykorzystuje Cornera, ale... Hm, nie miała nawet nic na swoją obronę. Po prostu była złą osobą. Musiała znaleźć kogoś, na kogo można byłoby zwalić winę. Zastanowiła się chwilę. Harry! To jego wina. Gdyby jej się nie podobał, to by nie dbała o jego względy i nie wykorzystywała Michaela! Ale czy miło było tak zwalać na przyjaciela? Nie, nie, nie! To była wina Voldemorta, to on sprawił, że Harry był tak wyjątkowy, uratował ją z Komnaty Tajemnic i przyjaźnił się z jej bratem. Teraz Ginny mogła żyć dalej z mniejszymi wyrzutami. Została tylko jedna kwestia, mianowicie: co ubierze na tak ważną imprezę?

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz