XLIII

284 22 5
                                    

- Ostatnia uczta w tym roku. – westchnął Ron tęskno spoglądając na piętrzące się przed nim pyszne potrawy.

- Wyobrażacie sobie życie po Hogwarcie? To jest wszystko, co mamy, a zostały tylko dwa lata. – odpowiedział zmartwiony Harry.

Jak zwykle humory były iście refleksyjne. Mogłoby się zdawać, że niektórzy najchętniej zostaliby w Hogwarcie na całe długie lato. Powrót do domu zdecydowanie nie cieszył wszystkich. Pottera ciskało na samą myśl o Dursley'ach, a Malfoy – cóż, w jego głowie otwierały się wrota prowadzące do wielkiej posiadłości rodzinnej, czuł tamten chłód towarzyszący przechadzaniu się po ogrodach, zatrważającą ciszę, którą dawno zdążył znienawidzić. A co najgorsze, paliło go przedramię, choć nawet jeszcze nie było na nim Mrocznego Znaku. Jedynym plusem był fakt, iż jego ojciec siedział w Azkabanie, tak samo jak nieznośna ciotka Bellatrix. Całe dnie będzie oglądał snującą się po korytarzach matkę.

- Jesteś spakowana? – zapytał Colin.

- Mniej więcej...

- To mniej czy więcej?

- Yyyy... Mam przygotowany kufer. Zresztą, co ty mi tak matkujesz?

- Pamiętasz, co było rok temu?

Rudowłosa skrzywiła się.

- To ja na ostatni moment wszystkie twoje rzeczy szukałem po całej wieży.

- Bo jesteś najukochańszym przyjacielem. – wyszczerzyła się. – Wrócę z kolacji i ogarnę sprawę.

Dumbledore wstał, a uczniowie i nauczyciele ucichli zwracając na niego uwagę. Rozpoczął przemowę o trudności tego roku, które zafundowała Umbridge, choć oczywiście nie wymienił jej nazwiska. Mimo tego postanowił przyznać Puchar Domów. Miał pewne wątpliwości, co do swojej decyzji, sam zwrócił uwagę, iż Gryfoni dosłownie nie mieli żadnych punktów, później Minerwa dodała swoim uczniom ich trochę za udział w , lecz Ślizgoni dalej górowali, dzięki licznym oszustwom podczas istnienia Brygady Inkwizycyjnej. Dyrektor odczytywał od końca nazwę domu i liczbę punktów: Ravenclaw z wynikiem stu dwudziestu jeden, Gryffindor sto siedemdziesiąt osiem, Hufflepuff dwieście sześćdziesiąt trzy oraz Slytherin z całymi pięćset czternastoma punktami. Wszyscy zmrozili wzrokiem tych ostatnich, nawet mili na ogół Puchoni, którzy nie zwracali na siebie ogromnej uwagi, dlatego też zajmowali drugie miejsce byli wściekli.

- Dla nich to naprawdę ma tak wielkie znaczenie? – szepnął Blaise, gdy w Wielkiej Sali zrobiło się głośno, bo co raz więcej osób postanowiło wyrazić swoje niezadowolenie takim obrotem spraw.

Wystrój zmienił się na zielono srebrny, a Dumbledore uciszył uczniów.

- Jak on może? Przecież dobrze wie, że to jest nie fair! – fuknęła obrażona Hermiona.

- Puchar Domów w roku szkolnym 1995/1996 zdobywa Slytherin z ogromną przewagą punktową. Proszę o jednego prefekta o podejdzie i odebranie nagrody.

Złoty puchar lśnił i błagał o wzięcie go. Snape z pewnością normalnie marzyłby, by postawić go w swej sali i nieustannie przypominać Potterowi o gorzkiej porażce, jednak zwycięstwo poprzez tak wielką nieuczciwość nie miało dogodnej siły.

- Ja nigdzie nie idę. – syknęła Pansy.

- Draco no idź. – patrzeli na niego. Oczekiwali, że to on zostanie twarzą Domu Węża, a może po prostu pamiętali jak dużo taka wygrana znaczyła dla niego jeszcze kilka lat temu.

Wstał, przez całą drogę czuł na sobie nieprzychylne spojrzenia. Przypomniał sobie ostatnie spotkanie prefektów, gdy wszedł spóźniony, a uśmiechy momentalnie zniknęły z twarzy zebranych. Zabini miał rację, nikogo w Slytherinie nie obchodził ten głupi puchar, może poza młodszymi uczniami, ale oni praktycznie w ogóle na niego nie zapracowali. To on, Draco Malfoy, bez przerwy wyniszczał Gryfonów, Krukonów i Puchonów, wiedział, że łamał prawo. Ba! Bawiło go to, każdy jeden raz, gdy ktoś zaciskał zęby ze wściekłości, bo nie mógł mu nic zrobić. Stanął obok dyrektora, który wręczył mu nagrodę. Nikt nie klaskał. Ku zdziwieniu zebranych Draco nie zszedł tak szybko jak się pojawił, ale rozejrzał się po sali. Ślizgoni nie byli przepełnieni dumą, ale znudzeni. Nikt z Ravenclawu, ani z Hufflepuffu nie patrzał w jego stronę. Tak jakby się umówili, że w ten sposób zamierzają ukazać swą dezaprobatę. Święta Trójca z całej siły próbowała powstrzymać się od wykrzyczenia swoich myśli, ale dostrzegł też Ginny. Uśmiechała się lekko. Nie był to uśmiech gratulujący mu wygrany, pewnie wiedziała, że ogromną ilość punktów dla swojego domu to właśnie ona straciła. Jej mina wyrażała raczej wiarę. Zapewne w niego, bo na pewno nie w sprawiedliwość. Malfoy wyciągnął swoją różdżkę. Stopił puchar; już wszystkie oczy się w niego wgapiały, a profesor Flitwick zaklaskał z radości widząc idealne zaklęcie. Chłopak machnął drugi raz i ze stopu wyłoniły się trzy mniejsze puchary.

- Każdy Ślizgon się ze mną zgodzi, że w tym roku to nie my powinniśmy zostać nagrodzeni, dlatego chciałbym w imieniu Slytherinu zrzec się tego Pucharu i w zamian obdarować nim trzy pozostałe domy. Nie jesteśmy w stanie dowieść kto wygrałby w sprawiedliwej rozgrywce, dlatego remis wydaje się najuczciwszy.

- On tak może?

- Raczej nie.

- To na serio?

- Z nim chyba coś jest nie tak...

- Nie słyszeliście? – wesoło zabrał głos Dumbledore. – Proszę, aby przedstawiciele pozostałych domów wyszli odebrał nagrodę.

Ernie MacMillan wstał pierwszy. Uścisnął Draconowi rękę, jak prszytało na Puchona. Docenił gest. Następna podeszła Padma Patil reprezentując Ravenclaw, była zszokowana, aczkolwiek szepnęła ..dzięki" i wymieniła spojrzenie z Ernie'm.

- Ron, idź.

- Ty, Hermiono.

- Ja nie chcę! Nazwał mnie szlamą.

- Mnie też nienawidzi!

Nastała niezręczna cisza pełna napięcia. To Harry wstał. Nie był prefektem, tak jak jego przyjaciele, jednak poczuł się zobowiązany. Stanął naprzeciwko Malfoy'a, a ten podał mu puchar. Patrzeli sobie przez kilka sekund w oczy, a Padma i Ernie zdążyli odejść z powrotem do swoich stolików.

- Co on robi?

- Oszalał?

Potter wziął różdżkę i przepołowił puchar, pierwszy wyciągnął rękę do Draco. Słowa nie były potrzebne. Nikt nie łudził się, że tak oto nastaje pokój. Były to gesty, które ukazywały, że oboje są potężnymi osobowościami. Dumbedore zaczął bić brawo, a inni się powoli dołączyli.

- Po co? – jęknął Ron, gdy jego przyjaciel wrócił do stolika.

Wzruszył ramionami.

- Uważam, że Harry dobrze zrobił. Docenił pierwszą w życiu wzorową postawę Ślizgonów. – wtrąciła się Hermiona.

Wielka Sala mieniła się kolorami wszystkich domów. Nikt nie ważył się skomentować przy blondynie jego decyzji, choć Blaise delikatnie poklepał go po plecach. Gdy przychodzi, co do czego, może to oni są bardziej honorowi od Gryfonów?

                                Nazajutrz, jeszcze przed wejściem do pociągu, nastąpiły rzewne pożegnania. Ciężko było uwierzyć, że dziesięć miesięcy właśnie przeleciało. Korzystając z całego zamieszania Draco odciągnął Ginny na chwilę za drzewa.

- Hej.

- Hej.

Uśmiechali się do siebie, a rudowłosa złapała go za ramię.

- Będzie dobrze, to tylko dwa miesiące, a twojego taty i tak nie ma w domu. – szepnęła, by dodać mu otuchy.

Ale to wcale nie pomogło, tym bardziej, że gdy zobaczą się we wrześniu on już nie będzie tą samą osobą. Będzie potworem z Mrocznym Znakiem wyrytym na przedramieniu. To, że nie zamierza być prawdziwym sługą nie znaczy, że nie będzie musiał udawać, a to może doprowadzić do różnych rzeczy, bo kto wie, czego Czarny Pan będzie od niego żądał...

- Zostawmy to. – uciął, bo nie na to chciał poświęcić cenne minuty.

Wolał patrzeć na tę piegowatą twarz, zdobył się na przeczesanie palcami jej włosów.

Dwa miesiące to nie tak dużo.

Próbował przekonać samego siebie.

- Pocałujesz mnie czy nie? – zapytała odważnie, co go na chwilę zatkało, ale zaraz posłał jej nonszalancki uśmieszek.

- Pocałuję.

Musnął jej usta, chciał poczuć ich smak ostatni raz. Owinęła wokół niego ramiona i wtuliła się w jego tors. Wiedziała, że nie jest tak silny, na jakiego chce wyglądać. Usłyszeli gwizdek, więc ich czas dobiegł końca. Puścili się i wbiegli do pociągu. Rzucili sobie spojrzenie, ruszyli w przeciwnych kierunkach. On do wagonu Ślizgonów, w którym miał całą drogę słuchać paplaniny Pansy oraz żartów Blaise'a; a ona w poszukiwaniu przedziału Colina i Luny z nadzieją, że jej przyjaciółka przygotowała najnowsze wydanie ,,Żonglera", by mogły razem rozwiązać krzyżówkę oraz porobić quizy. 

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz