XXXVIII

317 25 6
                                    

- Cześć. – przywitał się Harry. – Chcesz może do nas dołączyć, wieczorem chcemy pograć, pogadać...

- Oh, dziś wieczorem?

- No tak. A co, masz już plany?

- Tak, wybacz, ale następnym razem bardzo chętnie.

- Okej. – posmutniał.

Dziwne, oni nigdy mnie do siebie nie zapraszają. A ja właśnie wybrałam spotkanie z Malfoy'em zamiast z Harry'm. Bez zastanowienia. Wow, Merlinie trzymaj mnie, albo zemdleję.

Przeżyła cały dzień w kółko wypominając wpadkę na porannych eliksirach, dopiero przed kolacją zmieniła ubrania na takie nie poplamione krwią. Wiedziała, że sytuacja rodzinna Ślizgona nie należała do najlepszych, musiała panować nad swoim niewyparzonym jęzorem, nie naciskać, ale jednocześnie go przekonać. Jęknęła w duchu. Jako Gryfonka nie miała raczej wysokich umiejętności perswazji, ale za to – jak sama zauważyła – działała na niego uspokajająco. Może nawet zdobyła jego zaufanie? Teraz wystarczyło...no właśnie, co? Zmienić go? Nawrócić? Jak to w ogóle brzmi. Nie zgodzi się. Sam powiedział, że tamci by go ZABILI. To jest poważna sprawa. Gdy tylko myślała o wszystkim co aktualnie się działo w ich świecie bolała ją głowa. Co jakiś czas nadal miewała koszmary o tym, co spotkało ją na pierwszym roku, kto jak nie ona poznał Voldemorta z jego ,,człowieczej" strony. Ona z nim rozmawiała, a on się nią interesował, był uprzejmy, pełen elegancji. To ukazywało, jak bardzo potrafił się zmienić, aby tylko osiągnąć cel, oczarował ją, małą dziewczynę, która stała się pionkiem w tej brutalnej rozgrywce. Dlatego też widziała podobieństwo między sobą a Draconem. Musiała mu pomóc, tym razem Harry Potter nie uratuje go tak jak uratował ją. On oraz cała reszta Gwardii Dumbledore'a, nawet nauczyciele, nawet rodzice, oni mieli Malfoy'a za jego ojca. I tak, Lucjusz był okropną kreaturą, sługusem, śmierciożercą, ale to wcale nie musiało oznaczać, iż jego syn będzie taki sam. Nie obchodziło ją, że Draco znów wytknie jej wiarę w bajki, szczęśliwe zakończenia. Chciała dać mu wybór, skoro cały wszechświat złączył ich ze sobą, pozwolił jej na poznanie tego chłopaka, to ona nie potrzebowała więcej znaków. Została wybrana, by mu pomóc i to właśnie zrobi.

Usiadła na wygodnej kanapie.

Pokój Życzeń definitywnie wiedział, czego potrzebowałam.

Była pierwsza, więc miała jeszcze czas się wyluzować, nabrać pewności siebie i powtórzyć po raz tysięczny w głowie:

Malfoy'a nie przekonam sympatycznością. Będę twarda, nie zwątpię, przekonam go.

Pojawił się chwilę później. Trochę mniej spokojny niż zazwyczaj, zdradzał małymi ruchami brak komfortu, poprawiał się, a gdy tylko się na tym uchwycił od razu nieruchomiał. Ginny odkaszlnęła.

- Słuchaj, sprawa jest ciężka, ale...

- Ja nie potrzebuję twojej pomocy. Naprawdę. Poradzę sobie.

Przewróciła oczami, była na takie coś przygotowana.

- Okłamujesz sam siebie, nikt nie chciałby zostać z takim problemem.

- Chyba, że problem tak czy siak nie ma rozwiązania. Marnujesz czas. – rzekł gorzko.

- Jeszcze raz to powtórzysz. – zirytowała się, ale zaraz przypomniała sobie o opanowaniu. – Dla chcącego nic trudnego. Chcesz zostać Śmierciożercą?

- Nie. Już ci mówiłem.

Nie patrzał na nią, bał się, żeby gdyby to zrobił od razu zachciałoby mu się rzucić z okna. Miała tyle nadziei, na która on nie był w stanie sobie pozwolić.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz