XLI

323 29 12
                                    

                          Po raz kolejny siedział w gabinecie dyrektorskim, a emocje powoli opadały. Kto by pomyślał, że Dumbledore wybawi go od armagedonu, martwił się o Ginny, bo – choć tamci nie mogli widzieć, co się działo za drzwiami – Ron z pewnością założył najgorszy scenariusz, który właściwie miał miejsce.

Przeklęte urodziny. Ale poradzi sobie, twarda jest.

- Draco, twoja sytuacja jest niezwykle wyjątkowa z czego na pewno zdajesz sobie sprawę. – jego słowa przywołały Ślizgona do rzeczywistości.

Kiwnął tylko głową.

- Przemyślałem wszystkie opcję, zakładam, że powiedzenie prawdy rodzicom nie wchodzi w grę?

- Bez dwóch zdań.

Profesor westchnął.

- Jestem świadomy ile ryzykuję. – oznajmił chłopak. – Ale nie mogę wyrzec się imienia i uciec z domu.

- Imponuje mi twoja odwaga, myślę, że Slytherin nie uchodzi za dom pełen śmiałych, lecz w was jest mnóstwo determinacji.

W tobie jest determinacja, by dodawać Gryffindorowi tyle punktów, by wygrywali Puchar Domu rok w rok.

- Jesteś bardzo inteligentny, dlatego uważam, że wiesz, iż jest tylko jedno racjonalne rozwiązanie.

Czego się spodziewał? Magicznej pomocy z nieba? Witamy w świecie pełnym rozczarowań, nawet jeśli z całych sił próbujesz zakładać najgorsze, prawda i tak cię przygniecie.

- Chyba tak. – odpowiedział gorzko.

- Będziesz musiał zostać Śmierciożercą. – powiedział Albus Dumbledore z poważną miną, a tym samym ostatni pociąg nadziei odjechał.

Lecz Dracon Malfoy nie potrafił powstrzymać się od śmiania. Dosłownie wybuchł. Tak, tak właśnie miało być. Zostanie sługą Czarnego Pana, a w dodatku będzie jeszcze sługą dyrektora Hogwartu. Dwa w jedynym. Dziękuję, do widzenia! Jeśli czekaliście na puentę żartu, to przygotujcie się na falę rozczarowania. Czuł się oszukany, zdradzony, a tego nienawidził najbardziej. Czyżby los go dopadł? Serio? Wszechświat miał w dupie jego przyjaźń (i może nawet coś więcej) z Ginny Weasley – Gryfonką! Nikogo nie obchodziło, że się zmienił, w końcu nikt tego nawet nie odczuł... No więc, przyjaźnił się z nią, zaufał, dał się zaprowadzić przed oblicze Dumbledore – rzekomo najpotężniejszego czarodzieja ich czasów i TO jest TO, co dostaje w zamian? Jakieś jaja! Profesor z cierpliwością czekał, aż chłopak przestanie się śmiać, ale na koniec się jeszcze nie zapowiadało. Wszystko przelatywało mu przez głowę, na nic nie miał wpływu, a to było jego życie. Był traktowany, jak pięciolatek, którego wciąż trzeba ubierać! Oh, tatuś Lucjusz będzie szalenie dumny, jaki ojciec taki syn, przeurocze! A Czarny Pan? Merlinie, on to oszaleje ze szczęścia, będzie miał jak knuć intrygi rękoma blondyna w szkole pełnej nastolatków! Alleluja! Ah, ten Harry Potter, jego największy wróg, ten to dopiero jest nietykalny, na tej swojej wsi podczas wakacji. Ironio! I to on, Draco, będzie robił za tajnego agenta. Ciekawe jakie będzie jego pierwsze zadanie? Jaki przepis będzie musiał wykraść, by otruć Gryfona? No nic, nic go w życiu tak nie bawiło. Znalazł się na końcu swojej podróży, już zawsze będzie się za nim ciągnął ten dzień.

- Wybaczy pan, ale czeka na mnie impreza urodzinowa. – wysapał powoli się podnosząc.

- Poczekaj, jeśli mógłbym cię prosić, żebyś raczej nie mówił pannie Weasley, ani nikomu innemu o naszej decyzji.

Naszej. Przezabawne.

- Rozumiem.

- Draco, czy będę cię mógł prosić, abyś w miarę możliwości pisał do mnie w wakacje o twojej aktualnej sytuacji?

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz