XLVII

254 23 3
                                    

                          Nie byli spóźnieni. To było niezwykle. Wszystkich to dziwiło. A to dzięki samochodom z Ministerstwa, które zjawiły się pod Norom, jak gdyby przyjechały po Ministra i cały zarząd. Na King's Cross roiło się od uczniów i ich rodziców.

- Zajmijmy przedział, bo zaraz nic nie znajdziemy. – powiedział Ron, ale Ginny za nimi nie ruszyła.

Nie potrafiła wypatrzeć ani Colina, ani Luny. Słuchała jeszcze kazania od mamy. Dziwnie się czuła, że Freda i Georga nie ma z nimi.

Hogwart kiedyś się skończy.

To była przerażająca myśl.

- Pisz często!

- Będę, mamo. – obiecała.

Uściskały się i rudowłosa była wolna, ruszyła do pociągu, na korytarzach było maksymalnie mało miejsca, więc ludzie ledwo się mijali. Zaglądała do przedziałów, ale jak na złość nie potrafiła znaleźć znajomych.

- Kogo my tu mamy?

Uniosła głowę, a drogę zasłonił jej Nott.

- Ginny Weasley, cześć i czołem, a teraz spadaj matole.

Nie ruszył się. Stał jak skała. Lecz ona za nic nie miała ochoty zawracać. Była Gryfonką, była waleczna, a on lepiej niech zejdzie jej z drogi, albo pożałuje.

- Hej, hej, hej, skąd taki język?

Wywróciła oczami. Nawet nie było z nim zabawy.

- Zjeżdżaj, nie mam czasu.

- Ty wiesz do kogo ty się odzywasz?

Miała dość, nawet nie był zabawny. Wyciągnęła różdżkę i puściła na niego upiorogacka.

- Co jeeee...aaaa... - upadł na ziemię.

- Ekhem. – odchrząknął ktoś nieznajomy. Obróciła się w jego stronę i zobaczyła starszego mężczyznę.

- Ginny Weasley, dobrze usłyszałem?

- Tak jest.

Mój rekord pieprzony! Nawet nie usiadłam, a już zarobiłam szlaban!

- Zapraszam za mną.

I kto to w ogóle jest?

Zaprowadził ją do wagonu, w którym wcześniej nie była. Krzesła były obrócone do siebie, na jednym z nich siedział Blaise, który puścił jej oczko.

- Zaraz dojdzie jeszcze kilka osób. – oświadczył mężczyzna.

Wszyscy siedzieli cicho, a Ginny zastanawiała się, czy faktycznie, aż tyle ludzi już naraziło się na gniew tego pracownika. Przynajmniej nie była jedyna.

- Harry Potter! – niemal krzyknął.

- Dzień dobry, panu!

- Witam, witam!

- A ty to Neville?

- T-tak.

- Świetnie.

Cormac McLagen owijał swoje kręcone włosy wokół palców, a Belby ożywił się, gdy mężczyzna oznajmił, że zaprosił ich na mały poczęstunek.

- Nazywam się Horacy Slughorn, pewnie nie wszyscy to wiedzieliście.

A potem zaczął nawijać o Klubie Ślimaka, miał dziwny głos i cały był dosyć osobliwy, trochę zacofany, ale gadatliwy. Zbyt gadatliwy, zaczął wyraźnie wypytywać Harry'ego o całe jego życie, co nie było wygodnie dla chłopaka.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz