XXVIII

360 27 5
                                    

Malfoy ucieszy się z kawy, więc z pewnością nie będzie podejrzewać, że dolałam tam kilka kropel eliksiru słodkiego snu. Tym razem ja, Gryfonka, będę bardziej przebiegła.

Wdrapała się po schodach i od razu go zobaczyła. Tej nocy gwiazdy było naprawdę dobrze widać.

- Cześć.

Mimo szeptu chłopak podskoczył zaskoczony. Spojrzał jej w oczy. Doprawdy nie wiedział po co przyszła, nie chciał, by rozdrapywała wciąż otwartą ranę. I tak nic nie zamierzał jej powiedzieć. Obrócił się z powrotem w stronę balustrady, o która się opierał.

- No już nie bądź taki, przyniosłam ci kawę.

Wyciągnął rękę zadowolony. Co z tego, że pił już ich chyba z sześć tego dnia, potrzebował ich. Bez zastanowienia upił łyka, więcej nie musiał, by mikstura zaczęła działać. Zakręciło mu się w głowie i zdążył jedynie wymruczeć:

- Weas...

Rudowłosa odgarnęła włosy.

Może faktycznie powinnam być w Slytherinie?

Przyniosła koce, więc owinęła Draco w jeden z nich, a jego głowę ułożyła sobie na kolanach; drugi koc zostawiła dla siebie. Nastąpił jej czas na obserwowanie nieba. Ona sama długo nie była w stanie zasnąć, nie potrafiła się powstrzymać, więc co jakiś czas na niego spoglądała i zastanawiała się, co doprowadziło go do takiego stanu. Przypomniała sobie noc z października na listopad, wtedy też byli na wieży i to ona płakała przez niego, dużo się pomiędzy nimi od tamtego momentu zmieniło. Pomyśleć, że rezygnowała z przyjemnej nocy w swoim łóżku, pomyśleć, że ryzykowała wściekłość rodziny i przyjaciół, bo czuła, iż Malfoy jest warty pomocy, bo go lubiła.

Dlaczego go lubię?

Ale czy była jednoznaczna odpowiedź? Czasami tak się dziej; po prostu zaczynasz dostrzegać w kimś rzeczy, których inni nie widzą, a później to już z górki.

                         Zrobiło się ciemno i chłodno, a on wyglądał tak niewinnie śpiąc spokojnie. Miała nadzieję, że nie będzie zły, iż go uspała, długo by już nie pociągnął z tak wielkim zmęczeniem.

                          Draco obudził się dopiero o 13; Ginny nie chciała go budzić mimo dokuczającego głodu. Była sobota, także zamartwianie się lekcjami mogli sobie odpuścić.

- Ty chyba marzysz o szlabanie, Weasley. – oznajmił przecierając oczy.

- Obiad w kuchni będzie największą możliwą karą. – odpowiedziała.

Uśmiechnął się. Ginny Weasley sprawiła, że Draco Malfoy się uśmiechnął. I nie był to ani arogancki, ani ironiczny uśmieszek.

- Czym możemy służyć?

- Proszę, usiądźcie, szanowni państwo.

- Jak to dobrze was gościć!

- Witaj, panienko.

- Cześć, Zgredku. Moglibyśmy zjeść obiad tutaj, a nie w Wielkiej Sali?

- Oczywiście!

Jedli w ciszy, co zdecydowanie mu to pasowało, jednak dziewczyna po posiłku wszczęła rozmowę.

- Jak się czujesz?

- Lepiej.

- Nie pomogę ci, jeśli mi nie powiesz o co chodzi.

- Wy, Gryfoni, nie umiecie się odczepić, co?

Pokręciła tylko głową.

- To nie ma znaczenia, i tak byś mi nie pomogła. – powiedział, ale zaraz się zreflektował. – Nie potrzebuję pomocy. Sam sobie dam radę.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz