XLV

269 21 4
                                    

                          Draco nie miał pojęcia, kto wpadł na tak wybitny pomysł, by wokół wanny powiesić lustra. Był zmuszony do patrzenia na samego siebie, a pomimo wysokiej samooceny, od niedawna nienawidził tego robić. Woda z gorącej zmieniła się w chłodną, ale nawet tego nie zauważył, tak naprawdę nie był w swoim ciele, jego myśli krążyły po innych miejscach, choć wzrokiem omiatał przestrzeń. Bledsza niż zwykle twarz z mocno podkrążonymi oczami, całymi spuchniętymi od łez. Przyciął włosy, przynajmniej te z tyłu, przednim pozwalał opadać na czoło. Od tamtego dnia nie spojrzał na swoje przedramię. Nie mógł, nie potrafił, ale czuł pieczenie i nie wiedział czy to przez Znak, czy coś głębiej. Czarny Pan wcale nie był taki straszny. Był obrzydliwy. Nie dało się nazwać go człowiekiem, prędzej kreaturą. Wychudzony, zniekształcony, z przeszywającym spojrzeniem. Ale jego palce, to one były najgorsze, tak długie i cienkie. Malfoy'a bez przerwy przechodziły dreszcze. Ciągle, w kółko odtwarzał w myślach tamten dzień, gdy udając silnego nie pozwolił żadnemu uczuciu wpełznąć na twarz, gdy wbijał sobie paznokcie w dłoń, by nie skrzywić się z bólu, który był wywołany formowaniem się Mrocznego Znaku na jego przedramieniu. Kilka łez machinalnie spłynęło po jego policzkach, zaczynał robić mu się zimno. Jeszcze mocniej przyległ na lodowatej ściany znajdującej się za nim. Pozwolił płaczu nad nim zawładnąć. Dopiero po czasie, którego nie dało się zliczyć drgnął z własnej woli, cały się trząsł. Nie chwycił za ręcznik, ale nago przeszedł do swojego pokoju, znów złapał za listy. Czytał je już milion razy, ale nie był w stanie na żaden odpisać.

Nie myśl, że za tobą tęsknię, nawet nie minęło półtora miesiąca, ale każdy dzień, w jakim nie można poimprezować jest dniem straconym. Ej! Ej, czytaj dalej! Nie mówię o imprezie. Tylko o spotkaniu. Ty i ja, chyba że chcesz kogoś jeszcze? (ekhem Ginny). Daj znać!

B. Zabini

Normlanie nie czułby się źle z nie odpisaniem przyjacielowi, tacy byli, mogli się wyzywać, mieć się czasami w dupie, ale jednak coś sprawiało, że spędzanie razem czasu było zajęciem na poziomie jednocześnie luzu, ale ciekawości. Blaise był dobrym przyjacielem, może i zbyt energicznym, pokręconym, kochającym robić sceny, ale był porządny, a jego rodzina nie trzymała strony Czarnego Pana. Spojrzał na kolejny list.

Drogi Draconie,

Jak mijają ci wakacje? Mam nadzieję, że się trzymasz.

Jestem pewien, że podejmiesz same dobre decyzje.

Albus Dumbledore

Prychnął.

Dobre decyzje?

Dobrą decyzją byłoby błaganie Tiary Przydziału o przydzielenie go do Gryfindoru, aby rodzice już dawno go wydziedziczyli.

Dobre decyzje...

Draco spotkał się z Czarnym Panem dwa razy. Tak jak mógł się spodziewać, zostało wyznaczone mu zadanie. I to nie okradnięcie Mugola, pobicie szlamy, lecz...z a b i c i e. Voldemort żądał, by szesnastoletni chłopak zabił potężnego czarodzieja, jakim był Dumbledore. O ironio! Chwila, chwila...czy przypadkiem nie miał zabić TEGO Dumbledore'a, któremu powiedział o tym, iż zostanie Śmierciożercą? TEGO DUMBLEDORE'A, KTÓRY SAM KAZAŁ MU ZOSTAĆ ŚMIERCIOŻERCĄ? Alleluja, świat się kręci! Draco nie miał w zamiarze nikogo zabijać! Jeszcze nie oszalał! Merlinie, co się do cholery działo? I co on miał zrobić? Wziąć kawałek pergaminu, pióro i naskrobać:

Dzień dobry, sprawa wygląda tak, że mam Pana zabić! Miłych wakacji!

Musiał się stąd urwać, wyczerpał limit leżenia nago w łóżku. Spojrzał na kalendarz. Jej urodziny się zbliżały. Wystarczającą motywacją była chęć wywołania na jej twarzy uśmiechu, nawet jeśli nadejdzie nieunikniony moment, w którym go znienawidzi. Czuł się fatalnie ubierając długi rękaw, lecz krótkie już nie wchodziły w grę, jeśli nie chciał wylądować w celi obok ojca. Mógł czuć się parszywie, lecz mógł wyglądać znakomicie. Kilka magicznych kremów, a jego twarz nabrała ludzkich odcieni, zaczesał włosy zostawiając niesforny kosmyk na wolności. Spodnie i koszula z jak najcieńszego materiały w czarnym kolorze. Torba z pieniędzmi. Wyszedł. Do centrum miał daleko, mieszkali z daleka od wszystkich, dlatego kiwnął kierowcy, by się ruszył i go zawiózł.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz