II

714 32 0
                                    

                    Malfoy nie słuchał całej tej gadaniny dyrektora, nie zdziwiła go też obecność Umbridge – ojciec ostrzegł go, że ta kobieta jest po ich stronie. Powiedział mu wtedy:

- Knot zamierza się pozbyć Dumbledore'a jak najszybciej i to jest zadanie tej kobiety.

Nastał koniec uczty, chłopak wstał i syknął:

- Pierwszoroczni za mną.

Nie obchodziło go czy wszyscy usłyszeli polecenie, po prostu ruszył przed siebie. Młodzi Ślizgoni powinni brać z niego przykład. Draco miał świetny humor, nie mógł się doczekać, by odjąć punkty Potterowi, gdy tylko go zobaczy. Jedyne, co przeszkadzało mu w tym momencie to Pansy poganiająca małolatów i ćwierkająca mu do ucha. Dotarli do kamiennej ściany w lochach, chłopak wyraźnie wypowiedział hasło: basiliscus. Pozwolił Pansy wykonać resztę pracy i ruszył do swojego dormitorium.

- Panie prefekcie. – ukłonił się przed nim teatralnie Blaise.

Draco poprawił swoją odznakę i jeszcze bardziej się wyprostował na jego ustach zawitał złośliwy uśmieszek.

- Coś mi się zdaje, że już w przyszłym tygodniu cały Gryffindor będzie gnić na szlabanie. – ciągnął Zabini.

- Już ja dopilnuję, aby ci miłośnicy szlam mieli tak ciężkie życie, że nawet pseudobohater, nasz kochany Potter ich nie ocali.

Blaise należał do bardzo niewielkiego grona ludzi, których Draco szanował. Mógłby go nawet nazwać swoim przyjacielem, ale przecież on nie potrzebował żadnych przyjaciół, był indywidualistą. Przeczesał swoje platynowe włosy, a później warknął na Crabbe'a i Goyle'a, którzy już zdążyli zrobić bałagan.

                   Po kąpieli spojrzał w lustro. W szkole zależało mu tylko na swoim wizerunku, ludzie mieli się go bać, dlatego ćwiczył przez chwilę swoje miny. Od wrednych po patetyczne, a w szczególności obojętną.

Przedstawienie czas zacząć.

                      Następnego dnia wmaszerował na śniadanie w nienagannym ubiorze i z idealną fryzurą, usiadł dokładnie po środku stołu ich domu przodem do stołu Gryfonów. Zaczął jeść, a chwilę później dostał plan lekcji. Jak mógł się spodziewać harmonogram miał bardzo zawalony. Oczywiście był ambitny, ale jego ojciec jeszcze bardziej. Chłopak wiedział, że ten rok będzie dla niego bardzo pracowity, gdyż nie dość, że oczekiwane jest od niego, aby był najlepszy na roku, ale też by wszystkie SUMy były zdane na wybitny.

- Runy? – zapytał Zabini.

Draco kiwnął głową. Dokończyli śniadanie i wyszli z Wielkiej Sali, zostało pięć minut do dzwonka, a musieli jeszcze iść po podręczniki do dormitorium. Wtem ktoś rozpędzony omal nie staranował chłopaka. Miał szczęście, że dzięki swojej wyprostowanej postawie i sile nóg nie przewrócił się, a jedynie ktoś się od niego odbił i wylądował rozłożony u jego stóp. Draco poprawił swoje szaty i spojrzał w dół z jawną nienawiścią na swoją pierwszą ofiarę. Serce mocniej mu zabiło, gdy zauważył rude włosy oraz spojrzenie, które co prawda ukazywało wściekłość, ale też pobłysk strachu i właśnie to mu podobało się.

- Weasley, ja się nawet nie dziwię, że nikt w tym waszych chlewie nie nauczył cię zachowywać się jak człowiek. Szlaban, dziś wieczorem!

- Co? Za co? – wrzasnęła i od razu wstała z podłogi.

- Za bieganie po korytarzu, niechlujny wygląd...

- Nie...

- I 5 punktów od Gryffindoru.

- Sam wlazłeś mi pod nogi!

- 10 punktów.

- Jesteś żałosny, Malfoy! Myślisz, że jak dostałeś głupią odznakę to możesz teraz się puszyć na prawo i lewo?

- 20 punktów. Jeszcze jedno słowo i będzie 50.

Ginny warknęła.

- No, Weasley, jesteś blada jak ściana, lepiej idź coś zjeść. – mruknął Zabini, a następnie delikatnie szturchnął Malfoy'a by ten się ruszył.

Dziewczyna od razu popędziła do stołu, przy którym już prawie nikogo nie było, a przynajmniej w amoku nikogo nie zauważyła. Jednak Harry przysunął się do niej chwilkę później.

- Też spóźniona?

- Jak widać. – żachnęła.

- Co jest? – spytał urażony jej tonem.

- Malfoy właśnie odebrał mi punkty i wlepił szlaban za bieganie.

Dostała swój plan, przynajmniej był jeden plus: nie miała dziś eliksirów.

- Nie martw się. Pożałuje tego.

Zadzwonił dzwonek i Harry podniósł się szybko.

- Zielarstwo. – rzucił i wyszedł.

Ginny z wolna ruszyła na wróżbiarstwo, wiedziała, że Trelawney i tak przyjdzie w połowie lekcji, więc nie musi się spieszyć.

                           Po kilku godzinach Draco zdążył odjąć punkty jeszcze sześciu uczniom, aż w końcu usiadł w ławce i obserwował wszystkich dookoła dopóki nie zaczęła się ostatnia lekcja. Patrzał na nauczycielkę z obrzydzeniem, była cała ubrana na różowo i miała denerwujący głos. Jednak było w niej coś, co mu się podobało, mianowicie to, że cała jego ulubiona gryfońska paczka wprost jej nienawidziła. Harry zarobił szlaban mówiąc o odrodzeniu Voldemorta, a Malfoy'a nasyciło szczęście, gdy zauważył niedowierzające miny wszystkich w sali.

Nikt mu nie wierzy!

Po lekcjach postanowił przespacerować się po błoniach z Zabinim. Niestety było dość ciepło, a on zdecydowanie wolał zimne dni. Wybrali się na drugą stronę jeziora i Blaise zaczął narzekać na rodziców. Miał on dosyć wesołe usposobienie, co denerwowałoby Malfoy'a, ale Zabini jak nikt potrafił go 'obsługiwać'. Wiedział, że chłopak jest bardzo humorzasty i znał jego granice. Blaise też potrafił wpaść w szał, a wtedy Draco to znosił. To było jak niepisana umowa. Trzymali razem, bo byli w stanie się znosić – tak uważali, taka była główna wersja. Prawdą było to, że po prostu się przyjaźnili.

- Co zafundujesz Weasley'ównie na szlabanie?

- Zdecydowanie wyczyszczenie wszystkich pucharów w Izbie Pamięci.

Blaise zachichotał.

- Pięknie wymyślone.

- A dziękuję.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz