XXIX

324 25 6
                                    

                          I tak z wolna mijały dni, codziennie musieli wykazać się umiejętnościami aktorskimi i odgrywać przed publicznością szybki teatrzyk.

- Zejdź mi z drogi, gnido! Zapomniałaś gdzie jest twoje miejsce?

- Sprzedałeś rozum, żeby sobie pokupować pierścioneczki?

- To są sygnety! I taki jeden wart jest więcej niż twoja obora, którą nazywasz domem!

- Oh, no tak, bo ty mieszkasz w pałacu... Powiedz, kiedy mamy padać na kolana, a kiedy nosić dary?

- Dziś o dwudziestej w bibliotece. Pożałujesz każdego słowa, mała pyskulo.

Nikogo już nawet nie szokowało, że Ginny bez przerwy lądowała na szlabanie. Lecz nikt nie wiedział, jak ów szlabany wyglądały oraz, że wcale szlabanami nie były. To był ich mały sekret i tak miało zostać na wieki.

- Mam tego dość! On nie może cię tak traktować!

- Właśnie, Malfoy się nad tobą znęca!

Hermiona i Ron znów zachowywali się jakoby byli jej rodzicami.

- Słuchajcie, Dumbledore'a nie ma, a Umbridge w stu procentach wspiera całą tę brygadę inkwizycyjną, więc nic z tym nie zrobimy. – westchnęła zrezygnowana Weasley'ówna.

- Już ja mu przemówię do rozumu! – warknął jej brat.

- Nie, nie! Nie z agresją, Ron. Musimy z nim porozmawiać na spotkaniu prefektów.

- Ta, bo nas posłucha.

Zaczęli małżeńską sprzeczkę, a rudowłosa wyminęła ich. Trochę już ją irytowali, ale z drugiej strony całkiem zabawna była ich niewiedza. Gdy Ginny i Draco mijali się na korytarzu puszczali do siebie oczko lub delikatnie unosili kącik ust. Wciąż dla nich samych wielką tajemnicą pozostawała ich relacja, aczkolwiek nie mieli za często ochoty na dokopywaniu się dna, po prostu spędzali razem czas i tyle. Przeżyli cały dzień, aż usiedli przy ostatnim stoliku w bibliotece, w którym mogli ukryć się za dziwną rośliną.

- Jaka kara dziś mnie czeka? – zapytała udając przerażenie.

- Odrabiasz za mnie transformację.

- Twoje niedoczekanie.

- No weź, mam powtórki. – przeczesał swoje niezwykle zadbane włosy starając się dobrze wyglądać.

- Myślisz, że to na mnie zadziała? – parsknęła, choć gdzieś w głębi ducha musiała przyznać, że to był całkiem przyjemny widok. – Takich rzeczy nie robię za darmo.

- No jasne. – przewrócił oczami, ale bez zawahania sięgnął do torby i wyciągnął cztery galeony.

To nawet nie jest moje miesięczne kieszonkowe.

- Nie gap się tak, to nie jest fortuna, Weasley, zrób mi przysługę i kup sobie w Hogsmeade ładną sukienkę na imprezę Testera Wellssa.

- Nie zostałam zaproszona.

- Merlinie, zlituj się. – jęknął. – Teraz już jesteś zaproszona.

- Zapraszasz mnie na imprezę?

Całymi siłami powstrzymał się od odwrócenia wzroku, gdy posłała mu zawadiackie spojrzenie. Świdrowała go, wbiła go w krzesło nawet go nie dotykając.

- Nie rozpowiadaj tego, to by pogrzebało moją reputację. – zażartował.

- No tak, o taką reputację, faktycznie warto walczyć. – odpowiedziała z przekąsem.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz