XXXVII

337 27 10
                                    

                          Okrężną drogą wrócił do dormitorium, choć bardzo tego nie chciał to jeszcze gorszą opcją byłoby szlajanie się całą noc po zamku. Crabbe i Goyle siedzieli na jednym łóżku rozprawiając o słodyczach z Miodowego Królestwa, co ani trochę nie zdziwiło Dracona, za to Blaise nie spuszczał go z oczu, odkąd tylko przekroczył próg.

No świetnie, niech mnie jeszcze zacznie wypytywać.

Jako, że był zmęczony postanowił ubrać swoją satynową piżamę zdobioną złotymi nićmi i położyć się, mając nadzieję, iż Zabini mu odpuści. Przynajmniej tego wieczoru; w końcu rano, gdy będzie wyspany i zdecydowanie bardziej spokojny łatwiej będzie mu go odwodzić tak długo, aż się podda. Szczelnie zasunął zasłony, poprawił poduszkę i ułożył się wygodnie. Najlepiej myśli się na leżąco, a on bezwzględnie miał o czym myśleć... Dziwnie mu było ze świadomością, że Weasley dopiero co była tu z nim. Nagle jedna zasłona się poruszyła, a chwilę później ciało Blaise'a go przygniotło.

- Muffliato.

- Co ty do cholery robisz?! – wydarł się Malfoy, gdy chłopak wlazł pod jego kołdrę, tym samym ocierając się o niego.

- Dobrze, że nas nie słyszą, bo kto wie, o co by nas podejrzewali... - zażartował.

- Zjeżdżaj. – wysyczał.

- Ani mi się śni.

Blondyn z całej siły popchnął przyjaciela, aby ten zleciał z łóżka. Niestety Zabini spodziewając się takiego obrotu spraw, uwiesił się na nim zaczynając tym samym małą szarpaninę. Draco dziękował w duszy ojcu za zapisanie go lata temu na zajęcia sztuki walki. Chwilę to potrwało, ale ostatecznie, usadowił się na koledze i całym ciężarem ciała uniemożliwił mu wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Nie powstrzymał się też od małego podduszenia. Trochę było mu niedobrze, bo tamten przywalił mu z łokcia w brzuch, ale opanował ból, posłał mu pełne nienawiści spojrzenie.

- Bosko pachniesz. – wymamrotał Blaise.

- Zabijęcięprzysięgam. – wycedził przez zęby, ale chłopak tylko zachichotał.

- Ona chyba bardzo musi lubić takie klimaty. – rzekł i klepnął go w tyłek, a Draco już nie wytrzymał, więc odsunął się od niego najdalej jak mógł. – No już, wiesz, że żartuję. – zaśmiał się. – No, opowiadaj, jak było? – zapytał oraz gestykulując udał, że obściskuje się z kimś.

- Nie. Chcę. Cię. Widzieć.

Nie odpuści mi, muszę o niej myśleć. O jej piegach, włosach...

- Daj spokój, Malfoy. Podoba ci się, co?

W głębi duszy jęknął.

Podoba, podoba? No...tak.

Przeklinał swoją bladą karnację, bo rumieńce widać było natychmiastowo. Nie uszło jego uwadze, że wcześniej nie miał takich problemów.

Ona mnie zniszczyła...

- No, całowaliście się, jak było? – zniecierpliwił się Zabini.

- Czy my robimy sobie jakiś babski wieczór?

- Czemu nie? – wzruszył ramionami. – Lubię jak coś się dzieje.

- Zabini, jeśli ty choćby jednej żywej duszy piśniesz słówko o dzisiejszym...wydarzeniu to wierz mi, że cię poćwiartuję.

- Wiem, wiem. – machnął ręką. – To...

- Dobrze całuje. – wyznał. - Wystarczy! Złaź z moje łóżka.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz