LIV

245 20 2
                                    

            Spóźniona weszła na spotkanie Klubu Ślimaka, starała się nie złapać z nikim kontaktu wzrokowego, bo mogliby zobaczyć jej spuchnięte od płaczu oczy. Hermiona szepnęła coś do Harry'ego, a ten patrzał na rudowłosą niemal bez mrugania. Przeprosiła, a Slughorn zaprosił ją do lodów. Atmosfera jakoś stężała.

- To była bardzo ciekawa opowieść, Melindo. – powiedział Blaise, a Ginny w duchu mu podziękowała.

Musi być po mnie widać...

- Oh, a jakże! – podłapał nauczyciel. – No dobrze, chciałbym już dziś poinformować was o specjalnym przyjęciu! Myślę o dacie gdzieś na początku grudnia. – wyraźnie był podekscytowany. – Listopad dopiero za tydzień, lecz tak bardzo cenię Święta Bożego Narodzenia, iż zamierzam zaprosić na nasze spotkanie wiele sławnych ludzi. Wyślę wam jeszcze zaproszenia, ale już uprzedzam, że możecie zaprosić dodatkową osobę!

- Ginny, zaczekaj! – zawołał za nią Harry, a Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.

- Co tam? – zachrypnęła, bo jej głos wciąż nie wrócił do normy.

- Widzę, że coś jest nie w porządku. Może mógłbym pomóc?

- Daję sobie radę. – posłała mu ciepłe spojrzenia. Chciała zostać sama.

- Może partyjka w szachy za godzinę? – nie poddawał się.

Kiwnęła głową na znak, że się zgadza. W tym roku szkolnym Harry zwracał na nią zdecydowanie więcej uwagi niż wcześniej. Uważała, iż to przez wspólne granie w drużynie, którą traktował jak rodzinę, choć Deana nie traktował jak brata od pewnego czasu... Z Ronem jak zwykle były kłopoty, on i Lavender wszędzie ze sobą chodzili, a Ginny ostentacyjnie prezentowała odruch wymiotny, gdy tylko ich widziała. Nie zamierzała być hipokrytką i jakkolwiek wpływać na jego związek, ale takie małe żarciki były obowiązkiem dobrej siostry. Niestety braciszek odwdzięczał się jej poprzez chamskie traktowanie Thomasa, o co ten czepiał się swojej dziewczyny zamiast kolegi, a to z kolei doprowadzało ją do szału. Tak samo jak myśl, iż Draco nie patrzał na Ginny przez pryzmat bycia czyjąś siostrą, czy córką, czy po prostu Gryfonką, a to ją bolało, bo wtedy podobała jej się ta zmiana, myślała, że się zmienił.

- Hermiono, będziesz miała zmarszczki od tego krzywienia się. – zaśmiała się przy partyjce szachów.

- Daj spokój.

- Jak już zrozumie, że jest idiotą – a to może trochę potrwać, bo próbuję mu to wpoić od kilkunastu lat – to wróci do ciebie na kolanach i w końcu ogarnie swoje uczucia.

Gryfonka się zarumieniła.

- O Merlinie, przecież widać, że macie coś do siebie. – zachichotała Ginny zbijając Harry'emu wieżę.

- Nie tylko ja nie potrafię sobie poradzić. – posłała spojrzenie przyjacielowi, co rudowłosa szybko podłapała:

- Czyli tobie też się ktoś podoba?

Potter kompletnie stracił już głowę do szachów, zastygł i nie wiedział, co dalej robić.

- Msz teraz szansę zaprosić ją na te całe przyjęcie Slughorna, z pewnością jej się spodoba. – ostatnią część dodała z ironią.

- Gracie? – podszedł do nich Dean.

- Jak widać. – odparł raczej szorstko Harry.

- Ginny? Porozmawiamy?

- Jestem teraz zajęta. – odparła posuwając królową na E6.

- Znów się kłócicie? – zapytała Hermiona, gdy odszedł.

Ryzykowne wybory Draco Malfoy'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz