65.

47 3 0
                                    

□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□■□

Pov: Maggie Black;

Wszyscy staliśmy bez ruchu patrząc na martwe ciało Harry'ego. W tle było słuchać tylko cichy szum wiatru i oddechy osób stojących obok. Wszystko zamarło w ciszy, gdzie ostatecznie odezwały się kroki Voldemorta.

- Harry Potter nie żyje!

Rozbrzmiał okropny śmiech Voldemorta, a krew  we mnie wrzała. George zauważył że patrzę w jego stronę wzrokiem, który zabiłby z miejsca i ścisnął mnie mocniej za ramię, abym jednak się opanowała. Przed szereg wyszedł Neville z Tiarą Przydziału w ręce.

- Nie ważne, że Harry nie żyje! Ludzie giną codziennie! Przyjaciele.. Rodzina.. Tak Straciliśmy Harry'ego.. Ale jest z nami! Tutaj! I Fred, Remus, Tonks.. I pozostali! Nikt nie zapomni o nich! O tobie tak! Bo się myślisz! Serce Harry'ego biło dla nas! Dla wszystkich! To jeszcze nie koniec!

Słowa chłopaka poruszyły mnie. Obraz mi się lekko rozmazał za łzami zebranymi w moich oczach. Neville miał rację. Harry żył dla nas, aby nas ocalić i racja to nie koniec.

Sięgnął do tiary i wydobył z niego miecz. W tej chwili, gdy wąż rzucił się w stronę Neville'a, a ten odciął mu głowę pozbawiając go tym samym życia. Walka pomiędzy obrońcami szkoły, a śmierciożercami rozpętała się ponownie ze zdwojoną siłą. Wycofaliśmy się do Wielkiej Sali, a śmierciożercy za nami. Gdzieś w tłumie rozdzieliłam się z resztą i zajęłam się grupą śmierciożerców, którzy zaatakowali jedną dziewczynę z Hufflepuff'u. Skoczyłam jej z pomocą i razem o wspólnych siłach pokonałyśmy ośmiu mężczyzn. Rozglądnęłam się za George'em i dostrzegłam go walczącego z Dołochowem. Za jego plecami pojawił się kolejny śmierciożerca, ale nie zdążył zareagować bo wysłałam w jego stronę strumień wody, który zamienił się w dwie wielkie kule lodu uniemożliwiając mu kolejne ruchy. Mężczyzna rzucił oszałamiacza i petryfikujące zaklęcie na wilkołaka i odwrócił się do stojącej za nim postaci, która bezskutecznie próbowała uwolnić swoje dłonie. Spojrzał w bok i nawiązał ze mną sekundowy kontakt wzrokowy. Podbiegłam do Ginny, która walczyła z ciotką Bellą, ale zanim tam dobiegłam jedno z zaklęć przeleciało obok ucha Ginny i Molly odsunęła swoją córkę. Wiedziałam że Molly potrafi być potężna i próbowałam znaleźć.. Harry?

Ciotka Bellatrix rozpłynęła się w powietrzu i w stronę Molly zostało wycelowane zaklęcie niewybaczalne, ale w porę Harry obronił kobietę. Wyszedł na środek. Wszystkie walki ustały i każdy patrzył na to jak Voldemort krąży z Harry'm pośrodku sali. Oboje rzucili zaklęcia w siebie i powstał strumień światła. Trwało to kilka sekund po czym odrzuciło obydwu mężczyzn. Podbiegłam szybko do Harry'ego z nadzieją że nadal żyje. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- Dasz radę dalej walczyć Harry? Jesteś bardzo..

- Ty... TY!

Odwróciłam się w stronę Voldemorta i wpatrzyłam w jego czerwone ślepia które teraz płonęły gniewem i nienawiścią.

- ŻYJESZ! OKŁAMANO MNIE! No cóż, skoro jednak tu jesteś zginiesz z moich rąk.

Voldemort rzucił we mnie nie celne zaklęcie. Zdjęłam płaszcz i okryłam nim Harry'ego, który był teraz podtrzymywany przez Rona. Z każdym moim zaklęciem Voldemort cofał się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Trafiliśmy tym samym na dziedziniec. Widziałam po nim że ta ciągła wymiana zaklęć go męczy. Znaleźliśmy się nie wiem jakim cudem na schodach, a po minucie na krawędzi jednego z przejść zewnętrznych pomiędzy wieżami.

Straciłam na sekundę równowagę i zakołysałam się na wąskim gzymsie, ale stanęłam na równe nogi i nadal rzucałam zaklęcia w czarodzieja. Voldemort zmęczony tą wędrówką po zamku zamienił się w ciemną masę powietrza i poszybował w stronę kolejnej wieży.

Ogarnąć Demona|| HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz