Rzecz Pierwsza

132 13 5
                                    

O tym jak pewnego dnia Feelan Koei postanowił zostać rycerzem

Pewnego dnia Feelan Koei, syn Koeia Bodgara, postanowił zostać rycerzem. Myślał o tym już od bardzo dawna, ale droga od myśli do czynu bywa często bardzo długa, kręta, wyboista, a także, co się często zdarza, może zupełnie nagle się urwać. To właśnie obawa przed zgubieniem tej drogi sprawiła, że Feelan postanowił zmienić swoje dotychczasowe życie. Rozmyślał o tym bardzo intensywnie, leżąc w łóżku, kiedy promienie letniego słońca świeciły mu prosto w oczy przez otwarte na oścież okno.

Feelan był trzecim z pięciu synów swoich rodziców, co stawiało go najmniej istotnym położeniu. Jego młodsi bracia widzieli w najstarszych wzór do naśladowania, zaś ci najstarsi wysługiwali się najmłodszymi. Feelan był zbyt młody, żeby stanowić jakikolwiek autorytet i był także zbyt stary, żeby planować mu przyszłość i mieć wobec niego bardziej sprecyzowane oczekiwania. Oczywiście, trochę na tym też zyskiwał. Mógł leżeć w łóżku do południa. Mógł też dowolnie spędzać swój czas, nie przejmując się natłokiem obowiązków.

Bardzo powoli i leniwie Feelan stoczył się z łóżka. W upalne dni jak ten, zderzenie z chłodną podłogą daje chwilowe poczucie ulgi i pomaga w mierzeniu się z rzeczywistością. Feelan nieśpiesznie wstał, przeciągnął się, ziewnął i klepnął się kilka razy w policzki, by wyrzucić z siebie resztki zmęczenia. Wciągnął brązowe, skórzane spodnie, które przewiązał rzemykiem, założył na siebie lnianą koszulę i wygwizdując radosną melodyjkę zszedł po schodach.

Dom, w którym mieszkała rodzina Koeiów był dorobkiem wielu pokoleń przodków Feelana. Nie był to co prawda największy i najbogatszy dom we Wszytrószce, ale trochę się wyróżniał. Poza parterem miał jedno piętro, w którym każdy z synów Koeia Bodgara mógł pochwalić się własnym pokojem. W domu również znajdowała się kuchnia wraz z dużym salonem gościnnym oraz dobrze zaopatrzona spiżarnia.

- Oho! Panicz w końcu się obudził i zaszczycił nas swoją obecnością? - zapytała matka Feelana, gdy usłyszała skrzypienie schodów.

- Taaak. Wstałem - przyznał otwarcie Feelan. - Zostało coś jeszcze ze śniadania?

- Za piętnaście minut będzie obiad - odrzekła matka Feelana.

Chłopak spojrzał na matkę błagalnym wzrokiem. Tak zwane piętnaście minut było zastępczym określeniem czasowym dla sformułowania „aż ziemniaki się nie ugotują", co w przypadku bardzo głodnego chłopca trwało tyle, co dwie wieczności. W porę matka Feelana wyłapała jego spojrzenie i uśmiechnęła się miło.

- Zostało jeszcze parę dżemowych rogalików.

Feelan wydał z siebie krótki okrzyk radości i zaczął szybko przeszukiwać kuchnię w poszukiwaniu śniadaniowych smakołyków. Trzy rogaliki błyskawicznie zniknęły z talerza, kiedy tylko Feelan się do nich dorwał.

- Co panicz sobie na dzisiaj zaplanował? - spytała matka Feelana, w przerwie na obieraniu ziemniaków.

Feelan już otwierał usta, żeby powiedzieć, iż nadszedł dla niego wyjątkowy dzień i wreszcie odnalazł sens swojego życia, w którym chciał dążyć do rycerstwa i szlachetności. Wtedy jednak drzwi domu otwarły się i do środka wkroczył starszy brat Feelana, Franto.

- Za ile obiad?! - zakrzyknął Franto.

- Za trzysta pieniążków - odrzekła matka Feelana, puszczając oczko do młodszego syna. Feelan krótko się zaśmiał.

Frantowi jednak nie za bardzo było do śmiechu. Stanął przed Feelanem, a że był o głowę wyższy od niego, z pogardą spojrzał na niego z góry.

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz