Rzecz Dziewiętnasta

13 2 2
                                    

O tym jak Feelan Koei spotkał egzystującą, pozbawioną duszy połówkę artysty Niriana


Przez pewien czas Feelan i jego dzielny wierzchowiec, wierny Perek, zmierzali właściwą drogą prosto do Palavaras. Zmierzaliby tam dalej, gdyby ktoś nie ukradł tabliczek z drogowskazu. Mając do wyboru dwie drogi, Feelan wybrał tę niewłaściwą, która prowadziła do ruin pewnego zamku. 

Z zamkiem tym wiązała się pewna mroczna historia. W skrócie, jego władca zabił swojego syna, za to, że tamten zabił swojego dziadka. Do tego zamek pełen był mrocznych lochów i wybudowany został nieopodal cmentarza. Niejeden czarownik rzucił na niego złą klątwę i ogólnie rzecz ujmując, zamek był tak bardzo nawiedzony, jak tylko się dało. Duchy, które go zamieszkiwały przechadzały się po murach w świetle dnia i dla zabicia nudy rzucały w siebie cegłami.

Feelan z oddali dostrzegł wędrującego po ścieżce ducha. Poznał, że to duch po tym, że nikt żywy nie byłby tak bardzo przezroczysty i nie trzymałby pod ręką własnej głowy. Feelan pomachał duchowi na pozdrowienie. Duch odruchowo odmachał Feelanowi, przez co upuścił swoją głowę. Niematerialna głowa szybko zapadła się pod ziemię. 

- Ups. Przepraszam - powiedział nieco zakłopotany Feelan.

Wściekły duch zaczął miotać złowrogimi przekleństwami, lecz Feelan żadnej nie usłyszał, gdyż od wypowiadającej je głowy, dzieliła go coraz większa warstwa ziemi. Jego wezwanie dotarło do innych przebywających na zamku duchów, przerywając im grę w kości. Dla znudzonych wiecznymi klątwami upiorów, zastraszenie jakiejś żywej duszyczki zawsze stanowiło jakąś rozrywkę. Upiorny orszak od razu zaczął szykować się do polowania. 

- Chyba powinniśmy uciekać - stwierdził Feelan, gdy bezgłowe ciało, zaczęło biec w jego stronę. Po chwili dołączyły do niego zastępy kościanych jeźdźców i cienistych ogarów. - Zdecydowanie powinniśmy uciekać!

- Wio! - zawołał Perek, błyskawicznie robiąc zwrot w bok i rzucił się do ucieczki. Zerwał się tak szybko, że prawie zrzucił Feelana ze swojego grzbietu. 

- Perek! - krzyknął Feelan, próbując uspokoić wierzchowca. Zerknął jednak za siebie i stwierdził, że nie jest to najlepszy pomysł. - Daj z siebie wszystko, Perek! 

Choć Perek uchodził za dzielnego wierzchowca, to w obliczu straszliwych upiornych koni oraz koszmarnych piekielnych ogarów, uchodziła z niego cała odwaga. Zostawał tylko strach, który w przypadku ogiera, napędzał kopyta do granic możliwości. Perek zupełnie nie zwracał uwagi, dokąd pędził, co też zagnało go do pobliskiego lasu.

Upiory przez cały czas go goniły, lecz ich konie, choć nie mogły odczuwać zmęczenia, to nie brały zbyt często udziału w takich gonitwach. Były dużo wolniejsze niż Perek i o wiele mniej rozumne. Niektóre zdążyły zapomnieć jak reagować na niektóre komendy, przez co nie wiedziały w jaki sposób skręcać. Bezmyślnie pędziły w dal przed siebie.

Perek instynktownie, zygzakiem mknął między drzewami i zwinnie przeskakiwał nad leżącymi na jego drodze pniami. Goniące go duchy koni nie musiały unikać drzew. Wystarczyło im przez nie przeniknąć. Niekiedy jednak nie udawało im się zgrać zdolności przenikania z jeźdźcami, którzy albo zderzali się z drzewami, albo spadali z koni, przenikając przez ich grzbiety. 

Największą szansę dogonienia Feelana i Pereka miały mroczne ogary. Duchy psów myśliwskich nie zapomniały, w jaki sposób należy gonić zwierzynę. Zaczęły oskrzydlać Pereka, żeby we właściwej chwili zaatakować go z wielu stron. Feelan widząc, że psy zaczynają zaciskać pętlę, chwycił mocno za swój kij. Zrozumiał, że gdy psy zaatakują nie zdoła się przed nimi wszystkimi obronić. Co innego, jeśli sam zaatakuje. Mocno szarpnął ze lejce Pereka kierując konia prosto na psy, biegnące po jego prawej stronie. Czarne ogary były silne i duże, ale niewystarczająco, żeby przetrzymać siłę uderzenia mocnych kopyt Pereka. Te, które uniknęły stratowania przez konia oberwały po łbach kijem Feelana. 

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz