O pierwszym zadaniu, którego podjął się młody Feelan Koei
Wielka Równina Palaravska, jak sama jej nazwa wskazuje, była ogromna. Znajdowały się na niej rozległe, kolorowe kwieciste pola oraz zielone łąki. Często wypasały się na nich krowy, zaciekle dyskutujące o alternatywnych ustrojach politycznych.
Mijał trzeci dzień od kiedy Feelan opuścił Wszytrószkę w towarzystwie dzielnego wierzchowca, wiernego Pereka. Choć chłopiec postanowił, że pierwszym celem jego podróży będzie miasto Palavaras, to nie do końca wiedział jakiej drogi powinien się trzymać. Swój los powierzył kopytom Pereka. Ten zaś również nie potrafił odnaleźć właściwego szlaku, prowadzącego do miasta. Toteż Feelan i dzielny wierzchowiec, wierny Perek szybko zabłądzili.
Ani chłopiec, ani koń zupełnie się tym nie przejmowali, w pełni radując się każdą chwilą. Nigdy wcześniej Feelan nie myślał, że spanie pod gołym niebem może być takie wspaniałe. Choć nie miał pojęcia, w którą stronę powinien się kierować, to czuł, że nie miało to żadnego znaczenia. Był wolny. Mógł robić co tylko chciał. Mógł sam o wszystkim decydować. Swój los trzymał wyłącznie we własnych rękach. Nic go nie ograniczało.
Jedynym problemem były kończące się powoli zapasy żywności. Do tej pory chłopiec dość skutecznie, aczkolwiek niecelowo omijał wszelkie przydrożne gospody i mieszkalne twory terytorialne. Zjadając ostatnią kanapkę chłopiec stwierdził, że musi to zmienić.
Szybko obrał właściwy kierunek, zauważając dym na horyzoncie. Gdzie był dym, tam i musiał być ogień, a gdzie był ogień, tam i też musiał być ktoś kto go rozpalił. Kiedy zaś już ktoś rozpala ognisko w upalne letnie dni, to zazwyczaj po to, by coś na nim upiec. Myśl o pieczonym mięsie, o smaku wolności sprawiła, że Feelan znacznie popędził Pereka.
Po krótkiej przejażdżce zobaczył drewniany płot, otaczający trzy drewniane chaty ze słomianymi dachami. Jedna z chat miała kamienny komin, z którego unosił się gęsty, szary dym. Feelan wziął głęboki wdech, z nadzieją, że poczuje miły zapach wypieków. Zamiast tego poczuł odór czegoś ciężkiego i spalanego. Zakrztusił się, kaszlnął parę razy i spadł z grzbietu Pereka, który spłoszony kaszlnięciami chłopca, stanął na tylnych kopytach.
- Uch... - stęknął Feelan, podnosząc się na nogi.
Podniósł z ziemi swój kij. Następnie chłopiec podszedł do płotu, szukając wejścia na teren gospodarstwa. Dość szybko na spotkanie wybiegł mu niewielki, ale bardzo energiczny czarny pies.
- RWAGR WARGR AWL!!! - wrzeszczał czworonóg, szczerząc kły.
- Eee... Dzień dobry piesku - powiedział z zakłopotanym uśmiechem Feelan, ciesząc się, że od psa wciąż dzielił go solidny kawałek płotu. - Byłbyś tak miły i zawołałbyś...
- Pulpet! Spokój! Do nogi! - rozbrzmiał karcący krzyk pulchnej kobiety, wychodzącej z chaty.
- Sama się noguj! - ryknął Pulpet. - RWA BWLA BWLA!
Kobieta spojrzała groźnie na psa, po czym uderzyła go trzymaną w ręku ścierką. Pies skulił uszy, zaskomlał i pobiegł do budy. Gospodyni przeniosła groźne spojrzenie na Feelana i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Mam nadzieję, że ten łobuz nie sprawił żadnych problemów - powiedziała uprzejmie.
- Nie, żadnych najmniejszych - odpowiedział Feelan. - Wydaje mi się, że u psów to chyba normalne. Pewnie też nie ma za często okazji na kogoś tak naszczekać. Dobrze mu to pewnie zrobiło.
- Zapewne - przytaknęła kobieta. - Obcy rzadko się zjawiają w tych okolicach. Skąd i dokąd cię wiatry niosą, chłopczyku?
- Z Wszytrószki jestem, do Palavaras zmierzam. Lekko zboczyłem z drogi i tak tutaj trafiłem - przyznał otwarcie Feelan. - Zobaczyłem dym i pomyślałem, że coś się tutaj piecze.
CZYTASZ
Rycerska Opowieść
AdventurePrzeznaczenie ma różne sposoby na wzywanie bohaterów. Niektórych trąca delikatnie magiczną laską wędrownego maga, innych wciąga przez szafę do innego świata. Czasem musi wymordować bohaterowi całą rodzinę, by zmusić takiego do działania. W przypadk...