Rzecz Dwudziesta Ósma

19 3 9
                                    

Las Szaleńców

...nie bez powodu nazywał się Lasem Szaleńców. Było to bowiem miejsce tak szalone, że wykształciło ono coś w rodzaju własnej świadomości, osobowości i czegoś, co sprawiało, iż Las nie tylko był szalony sam w sobie, lecz skutecznie też swoim szaleństwem zarażał tych, którzy ośmielili się do niego zajrzeć. Samo mówienie o Lesie Szaleńców niekiedy sprawiało, że siła tego Lasu wdzierała się do głowy i zaczęła prowadzić wykopaliska wewnątrz mózgu. 

Feelan czuł, że coś się zmieniło, lecz nie miał najmniejszego pojęcia co dokładnie. Wciąż był młodym Feelanem Koeiem z Wszytrószki. Miał dwie ręce, dwie nogi i raczej nie groziła mu przemiana w owcę, bądź jakieś inne stworzenie. Nic mu nie sugerowało, że mógłby być kimś innym, niż Feelanem.

- Aha... - mruknął w przestrzeń Feelan. - Wcale nie w przestrzeń, tylko do tego głosu, co... Uch... - Feelanowi trochę zakręciło się w głowie. 

Myśli, które się w niej natłoczyły byłyby dość trudne do opisania, dlatego, by chłopiec nie dostał od nich migreny, lepiej będzie ich tu po prostu nie opisywać. 

- No dobrze, skup się Felek! - powiedział sam do siebie Feelan i dla większego skupienia klepnął się po bokach w głowę. - Nie przyszedłem tu, żeby myśleć o dziwnych rzeczach, tylko żeby odnaleźć instrument Niriana, który z pewnością znajdę, jeśli go chwilę poszukam. Właściwie to liczyłem na to, że znajdę najpierw jakieś miłe i uprzejme zwierzątko, które wskaże mi drogę i... Muszę przyznać, że bardzo dziwnie się czuję, rozmawiając w tej chwili sam ze sobą.

Istotnie, Feelan czuł się dość dziwnie. Niby mógł o tym pomyśleć przed wejściem do tego dziwacznego lasu, ale było na to już trochę za późno, co sam sobie w myślach wypomniał. Wziął głęboki wdech i zdał sobie sprawę, że myśląc o oddychaniu może przestać oddychać. To jednak nie była w pełni wyłącznie jego myśl. Podpowiedział mu to znajdujący się nieopodal krzak.

- Co? - zapytał zdziwiony Feelan.

- I oprócz tego nie da się zasnąć z wyprostowanymi nogami - powiedział krzak. - Wszystko w porządku, chłopcze?

- Nie zdarza mi się za często rozmawiać z krzakami - rzekł Feelan. 

- A mi nie zdarza się często rozmawiać z ludźmi. I co z tego? - zapytał krzak.

- Nic, w sumie to nic - Feelan wzruszył ramionami. - To Las Szaleńców. Takie rzeczy chyba są tutaj normalne.

- Co?! - krzak wyraźnie się oburzył na to stwierdzenie i gniewnie potrząsnął liśćmi. - Tutaj nic nie jest normalne! Zapamiętaj to sobie i nie obrażaj nigdy więcej majestatu tego miejsca!

- No... Dobrze. Postaram się - rzekł bez przekonania Feelan. - Uhm... Nie wiesz może miły krzaczku...

- Nazywam się Nucypatronicjusz - wtrącił podirytowany krzak. 

Feelan spojrzał na krzak wzrokiem, wyraźnie mu sugerującym, że ciężko mu będzie powtórzyć imię krzaka, a tym bardziej je zapamiętać. Krzak odebrał sugestię i obojętnie zatrzepotał liśćmi. Po czym rozzłościł się, że wciąż był opisywany jako zwykły krzak mimo, że chwilę temu się przedstawił. Feelan odsunął się więc od krzaka nie chcąc nikogo narażać na jego złość. 

Głównie to nie chciał narażać siebie, ale od momentu wkroczenia do Lasu Szaleńców czuł się nieustannie przez kogoś obserwowany. Nie tylko miał wrażenie, że obserwują go drzewa, krzaki, kamienie, powietrze i mozolnie człapiące wokół niego drobne żulwiki. Były to tak mocno pijane żółwie, że nie potrafiły odnaleźć drogi do własnego domu. Ciągle też na coś narzekały i powtarzały, że od jutra więcej nie piją. Stworzenia te skojarzyły się Feelanowi z mieszkańcami Wszytrószki. 

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz