Opisująca co się działo po walce z Degrelierem
Gdy Feelan walczył ze smokiem, kilka osób zdołało uciec z miejsca zdarzenia. Udały się one do pobliskiej Twierdzy Suglo, w której stacjonowało paru rycerzy. Na wieść o smoku jak najszybciej zebrali się w drużynę, mającą udać się na miejsce jarmarku. Twierdza jednak znajdowała się dość daleko i gdy grupa rycerzy przybyła, po smoku zostały wyłącznie ślady zniszczeń i liczne ofiary. Niektóre dało się jeszcze odratować. Rycerze znali się trochę na magii leczniczej i szybko przystąpili do opatrywania rannych.
Wśród poszkodowanych był również Feelan. Chłopca znalazł młody rycerz, znany jako Sir Lezart z Suglo. Miał długie, jasne włosy, ciemnobrązowe oczy i długi prosty nos. Nosił na sobie srebrzystą zbroję z pozłacanymi zdobieniami i piękny, złoty płaszcz. Przy szerokim pasie trzymał przyczepiony długi miecz z wielką, czarną rękojeścią. Był rycerzem powszechnie znanym ze swego dobrego i szlachetnego serca oraz niezwykłych, uzdrawiających zdolności.
Feelan był w bardzo ciężkim stanie, kiedy Lezart go odnalazł. Chłopiec był nieprzytomny, jego serce biło nierówno, a oddech z każdą sekundą stawał się coraz słabszy. Rycerz położył dłoń na czole Feelana i przelał na niego część swojej leczniczej mocy. Stan chłopca dzięki niej od razu się ustabilizował. Feelan odzyskał przytomność i otworzył oczy.
- Smok! - wykrzyknął chłopiec, zrywając się do siadu. Stęknął przy tym z bólu.
Moc Lezarta odegnała od Feelana widmo śmierci, ale nie była w stanie od razu zaleczyć jego nadwyrężonych mięśni oraz stawów. Całe ciało chłopca przeszył potworny ból.
- Spokojnie, chłopcze - powiedział łagodnym głosem Lezart i uśmiechnął się przyjaźnie. - Nieźle cię musiał poturbować ten gad, ale wszystko już jest w porządku.
- Nic nie jest w porządku - rzekł ponuro Feelan. - Ten smok przyleciał tu tak nagle... Zaczął siać zniszczenie i zabijać ludzi, a ja nie byłem w stanie nic z tym zrobić!
- Mało kto byłby w stanie cokolwiek zdziałać w obliczu smoka - rzekł rycerz. - Ale masz to szczęście, że wciąż żyjesz. Smoka już nie ma, a tobie nic nie zagraża.
Feelanowi jednak za wiele to pocieszenie nie dało. Pomimo heroicznej walki, którą stoczył miał wrażenie, że zawiódł. Samego siebie i wszystkich tych ludzi. Wokół bowiem wciąż słychać było rozpaczliwe lamenty ludzi, którzy w smoczych płomieniach utracili swoich bliskich.
- Gdybym miał w sobie więcej siły i odwagi, nie doszłoby do tego - powiedział Feelan.
- Pewnie nie - rzekł całkiem pogodnie Sir Lezart. - Może i gdyby pogoda była nieco gorsza, to smok by nie nadleciał? Wątpię, by chciało mu się ziać ogniem w deszczowy dzień. Może to także i moja wina, że pewnie w momencie, kiedy nadleciał smok, jadłem na kolację przepyszną sałatkę z pomidorami i o niczym nie miałem pojęcia. Mamy tu naprawdę wielu winowajców. Nie musisz brać wszystkiego na siebie, chłopcze.
W czasie gdy Feelan rozmawiał z Lezartem, Sir Marsel obudził się z pijackiej śpiączki. Był dość zaskoczony zniszczeniami, które wokół siebie ujrzał. Alkohol tak mocno mu uderzył do głowy, że nie pamiętał kompletnie nic od chwili przybycia na jarmark.
- Przeklęty bimber... - warknął Marsel.
Czasem zdarzało mu się, że po mocnej popijawie budził się w całkowicie zniszczonym miejscu. Zwykle podchodził bardzo obojętnie do takich zdarzeń, ale tym razem coś go tknęło. Rycerz przypomniał sobie o Feelanie i zaczął go szukać pośród pogorzeliska. Cicho odetchnął z ulgą, kiedy odnalazł chłopca żywego, w towarzystwie innego rycerza.
CZYTASZ
Rycerska Opowieść
PrzygodowePrzeznaczenie ma różne sposoby na wzywanie bohaterów. Niektórych trąca delikatnie magiczną laską wędrownego maga, innych wciąga przez szafę do innego świata. Czasem musi wymordować bohaterowi całą rodzinę, by zmusić takiego do działania. W przypadk...