Rzecz Czterdziesta Siódma

8 1 2
                                    

Opisująca co się działo po walce z Degrelierem

Gdy Feelan walczył ze smokiem, kilka osób zdołało uciec z miejsca zdarzenia. Udały się one do pobliskiej Twierdzy Suglo, w której stacjonowało paru rycerzy. Na wieść o smoku jak najszybciej zebrali się w drużynę, mającą udać się na miejsce jarmarku. Twierdza jednak znajdowała się dość daleko i gdy grupa rycerzy przybyła, po smoku zostały wyłącznie ślady zniszczeń i liczne ofiary. Niektóre dało się jeszcze odratować. Rycerze znali się trochę na magii leczniczej i szybko przystąpili do opatrywania rannych.

Wśród poszkodowanych był również Feelan. Chłopca znalazł młody rycerz, znany jako Sir Lezart z Suglo. Miał długie, jasne włosy, ciemnobrązowe oczy i długi prosty nos. Nosił na sobie srebrzystą zbroję z pozłacanymi zdobieniami i piękny, złoty płaszcz. Przy szerokim pasie trzymał przyczepiony długi miecz z wielką, czarną rękojeścią. Był rycerzem powszechnie znanym ze swego dobrego i szlachetnego serca oraz niezwykłych, uzdrawiających zdolności. 

Feelan był w bardzo ciężkim stanie, kiedy Lezart go odnalazł. Chłopiec był nieprzytomny, jego serce biło nierówno, a oddech z każdą sekundą stawał się coraz słabszy. Rycerz położył dłoń na czole Feelana i przelał na niego część swojej leczniczej mocy. Stan chłopca dzięki niej od razu się ustabilizował. Feelan odzyskał przytomność i otworzył oczy. 

- Smok! - wykrzyknął chłopiec, zrywając się do siadu. Stęknął przy tym z bólu. 

Moc Lezarta odegnała od Feelana widmo śmierci, ale nie była w stanie od razu zaleczyć jego nadwyrężonych mięśni oraz stawów. Całe ciało chłopca przeszył potworny ból.

- Spokojnie, chłopcze - powiedział łagodnym głosem Lezart i uśmiechnął się przyjaźnie. - Nieźle cię musiał poturbować ten gad, ale wszystko już jest w porządku.

- Nic nie jest w porządku - rzekł ponuro Feelan. - Ten smok przyleciał tu tak nagle... Zaczął siać zniszczenie i zabijać ludzi, a ja nie byłem w stanie nic z tym zrobić!

- Mało kto byłby w stanie cokolwiek zdziałać w obliczu smoka - rzekł rycerz. - Ale masz to szczęście, że wciąż żyjesz. Smoka już nie ma, a tobie nic nie zagraża.

Feelanowi jednak za wiele to pocieszenie nie dało. Pomimo heroicznej walki, którą stoczył miał wrażenie, że zawiódł. Samego siebie i wszystkich tych ludzi. Wokół bowiem wciąż słychać było rozpaczliwe lamenty ludzi, którzy w smoczych płomieniach utracili swoich bliskich. 

- Gdybym miał w sobie więcej siły i odwagi, nie doszłoby do tego - powiedział Feelan. 

- Pewnie nie - rzekł całkiem pogodnie Sir Lezart. - Może i gdyby pogoda była nieco gorsza, to smok by nie nadleciał? Wątpię, by chciało mu się ziać ogniem w deszczowy dzień. Może to także i moja wina, że pewnie w momencie, kiedy nadleciał smok, jadłem na kolację przepyszną sałatkę z pomidorami i o niczym nie miałem pojęcia. Mamy tu naprawdę wielu winowajców. Nie musisz brać wszystkiego na siebie, chłopcze. 

W czasie gdy Feelan rozmawiał z Lezartem, Sir Marsel obudził się z pijackiej śpiączki. Był dość zaskoczony zniszczeniami, które wokół siebie ujrzał. Alkohol tak mocno mu uderzył do głowy, że nie pamiętał kompletnie nic od chwili przybycia na jarmark.

- Przeklęty bimber... - warknął Marsel.

Czasem zdarzało mu się, że po mocnej popijawie budził się w całkowicie zniszczonym miejscu. Zwykle podchodził bardzo obojętnie do takich zdarzeń, ale tym razem coś go tknęło. Rycerz przypomniał sobie o Feelanie i zaczął go szukać pośród pogorzeliska. Cicho odetchnął z ulgą, kiedy odnalazł chłopca żywego, w towarzystwie innego rycerza.

Rycerska OpowieśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz